Partner: Logo KobietaXL.pl

Związki jej nie wyszły

Karolina jest w wieku 35 lat ma własne biuro nieruchomości, trzy mieszkania, w tym dwa na wynajem, samochód, a w przyszłości perspektywę odziedziczenia domu z ogrodem po rodzicach. W swoim środowisku uchodzi za kobietę sukcesu.

- Bardzo ciężko na to pracowałam, by osiągnąć stabilizację finansową, do szczęścia brakuje mi tylko dziecka – mówi kobieta – Myślałam, że zostanę żoną i matką w tradycyjny sposób, okazało się inaczej. Musiałam wybierać, albo własne pieniądze, albo mąż i dzieci. Nie zamierzałam godzić się na styl życia jaki prowadziła moja matka i babcie. Za takie „rewolucyjne” podejście do życia się płaci.

Pierwszy, poważny chłopak Karoliny, chciał się z nią ożenić gdy dziewczyna była jeszcze na studiach. Był bardzo przystojny, pewny siebie, trochę starszy. Pracował u ojca w salonie samochodowym, który miał niebawem przejąć. Planował założenie rodziny, ale kosztem jej studiów. Miał konserwatywne poglądy.

- Nie rozumiał, po co kobiecie studia jeśli będzie miała dobrze zarabiającego męża? – opowiada – W jego wizji, miałam rodzić dzieci i prowadzić dom. Kłóciliśmy się o to dwa lata, zanim mnie rzucił. Szybko znalazł dziewczynę, która nie miała moich oporów i od razu zaszła w ciążę. Teraz mają trzy ładne córeczki. Ona nadal nie pracuje zawodowo, jest tradycyjną żoną. Ale od znajomych wiem, że nie ma łatwo, musi tolerować jego pijaństwo i podobno skoki w bok. Nie ma swojego majątku, ani dobrego zawodu, aby mogła go rzucić i odejść. Właśnie tego chciałam uniknąć.

 


Następny chłopak Karoliny, ewentualny ojciec jej dzieci, studiował na tym samym uniwersytecie. Zamieszkali razem i było im przez jakiś czas bardzo dobrze. Zaczęli pracować zawodowo, dogadywali się w sprawach podziału obowiązków domowych. Karolina była szczęśliwa.

 


- Do czasu aż zaczęłam mówić o przyszłym życiu, wtedy dowiedziałam się, że mój ukochany w tajemnicy planował wyjazd za granicę. Nie chciał mieszkać w Polsce – wspomina – Nic mi nie mówił o emigracji, ja już zaczęłam pracować na własną firmę, wkładałam w to bardzo dużo wysiłku. Wyobrażał sobie, że jak dostanie tam pracę, zrobi mi niespodziankę, powie „wyjeżdżamy, a ja rzucę wszystko, sprzedam mieszkanie, które kupili mi rodzice, pojadę z nim i „jakoś to będzie”.

Zerwali, bo ona nie chciała zaczynać nowego życia na obczyźnie i podejmowania za nią decyzji. Już była po trzydziestce. Firma się rozwijała, a Karolina inwestowała pierwsze, poważniejsze dla niej dochody. Kupiła większe mieszkanie, samochód. Marzyła o dziecku.

- Poznałam Jakuba, był wykładowcą na uniwersytecie, inteligentny, opanowany i z umiejętnościami pedagogicznymi. Pisał książkę naukową, planował zostać profesorem. Widziałam w nim dobry materiał na ojca mojego dziecka. Jak poprzednio, na początku znajomości było wspaniale, lecz po jakimś czasie przyznał, że nie chce mieć dzieci. Pokłóciliśmy się, myślałam, że jakoś go przekonam. Razem mieliśmy wszystko. Potem okazało się, że on już ma prawie dorosłe dziecko z czasów liceum. Nie raczył mi o tym powiedzieć. Do tego on to dziecko porzucił, nie utrzymywał z nim kontaktów, do płacenia alimentów zmusił go wyrok sądu. Czy tak robi prawdziwy mężczyzna?

 


Chyba czas z marzeniami się rozstać

Wiara Ewy we własne dziecko znikła po dwóch wizytach w klinice leczenia niepłodności. Podczas ostatniej stanowczo odmówiono jej zamrożenia jajeczek. Na wszelki wypadek, na przyszłość.
- Za moje własne pieniądze – podkreśla Ewa. - Nie w ramach jakiegoś programu finansowanego przez państwo.

Sytuacja życiowa Ewy jest, jaka jest. Ma lat 40, jest samotna, bardzo chciałaby ułożyć sobie życie i przede wszystkim urodzić dziecko.
- Byłam dość długo w związku, rozpadł się – wyjaśnia. - Lata mijają, ja nie tacę nadziei. Że kogoś jeszcze spotkam.
Podkreśla, że nie chciała mrozić embrionów, nie chce żadnego anonimowego dawcy, ani nie che samotnie rodzić dziecka. Ale nie wykluczaa takiej opcji, gdyby nie było innej.
- Chciałabym wyjść za mąż czy żyć w związku partnerskim – mówi. - Żeby dziecko miało pełną rodzinę. Ale dziś jestem jeszcze płodna. Za dwa, trzy lata może być gorzej. Stąd pomysł, by na wszelki wypadek zamrozić jajeczka.
Ustawa o in vitro z 2015 roku odebrała jednak Ewie tę szansę. Bo choć przepis stanowi, że zabezpieczenie płodności na przyszłość, zgodnie z art. 10 projektu ustawy, obejmuje działania medyczne podejmowane w celu zabezpieczenia zdolności płodzenia w przypadku niebezpieczeństwa utraty albo istotnego upośledzenia zdolności płodzenia na skutek choroby, urazu lub leczenia, ale jest on tak niejasno sformułowany, że wiele klinik na wszelki wypadek odmawia mrożenia jajeczek. Sprawa jest o tyle absurdalna, że spermę można mrozić bez żadnych ograniczeń. Panowie nie mają z tym problemów.

- Czym się różni plemnik od jajeczka? - pyta Ewa – To jawna dyskryminacja kobiety. Czuję się dodatkowo upokorzona. 

Ewa dostała dwie propozycje – przyniesie zaświadczenie, że ma raka i czeka ją chemia, albo przyjdzie z facetem. Byle jakim, byle podpisał, że są w związku i od dwóch lat bezskuteczne starają się o dziecko. Ale jak przyjdzie z facetem, to zamrożą embriony...
- Błędne koło - mówi. - Nie chce mrozić embrionów tylko jajeczka. I co mam zapłacić facetowi za taką przysługę? Brać jakiegoś gościa z ulicy? - retorycznie pyta Ewa. - Przecież to upadlające, żeby zmuszać kobietę do takich wybiegów w celu macierzyństwa.

Jako samotna osoba o in vitro i tak nie ma co marzyć. Nowa ustawa odebrała samotnym kobietom takie prawa. Zapis znowu kontrowersyjny, bo w Polsce samotne kobiety mogą adoptować dzieci. I co jeszcze bardziej kuriozalne, in vitro może mieć 60 – letnia mężatka, ale nie 30 – letnia zdrowa singielka.

- Żyję w kraju, który zmusza mnie do oszustwa – mówi Ewa. - Przekupstwa, dawania łapówek obcemu facetowi, żeby udawał, że jest ze mną. Jest jeszcze inna opcja – mogę się puścić z byle kim, byle tylko mnie zapłodnił. Czy tego chce ode mnie moje państwo? Latania po nocnych klubach i szukania przygodnych kochanków? I gdzie są organizacje kobiece, protesty w tej sprawie? Ja czuję się upodlona całą tą sytuacją.

 


Singielka nie nadaje się na matkę

Karolina zraziła się do związków i szukania męża. W jej wieku coraz trudniej trafić nas wolnego, porządnego mężczyznę, z którym nie bałaby się zakładać rodziny. Tym czasem jej szanse na zajście w ciążę maleją.

- Moje ciało się starzeje, możliwości na zapłodnienie i urodzenie zdrowego dziecka spadają – stwierdza ze smutkiem – Przemyślałam „za i przeciw”, jestem gotowa zostać samotną matką. Stać mnie na utrzymanie dziecka i zapewnienie mu przyszłości. W wychowaniu pomogą moi rodzice, zgodzili się, a w razie czego wynajmę opiekunkę. Mam nienormowany czas pracy, sama go sobie ustalam, żadnych nałogów ani chorób, jestem w wysportowana, byłabym dobrą matką. Nie rezygnuję z miłości, ale nie wiem kiedy ona się pojawi. Może za rok albo za 10 lat. Nie mogę czekać.

Postanowiła poddać się sztucznemu zapłodnieniu. Gdy podjęła decyzje zderzyła się z polską rzeczywistością. Zgodnie z ustawą z 2015 roku, o leczeniu niepłodności, samotne kobiety nie mogą korzystać z procedur wspomaganej prokreacji i nasienia dawcy. Kliniki zajmujące się leczeniem niepłodności są dla niej zamknięte. Karolina wie, że może adoptować dziecko, ale chce mieć swoje własne.

- Przecież w naszym kraju dramatycznie maleje populacja – dziwi się – Za to kobiety są zmuszane rodzić nawet śmiertelnie chore dzieci, albo pochodzące ze związków i środowisk, które nie są w stanie zapewnić takiemu maleństwu normalnego domu, ani nawet bezpieczeństwa. To często niechciane dziecko niezaradnej życiowo matki, które nie ma szans na zdrowy rozwój, dobre wykształcenie, a w przyszłości na pracę i tworzenie kolejnego pokolenia Polaków rozwijających nasz kraj. Kto będzie płacił podatki i utrzymywał starszych i chorych ludzi? Czy te zakazy dla zamożnych singielek to mądre rozwiązanie, gdy bez żadnej kontroli mogą rodzić dzieci kobiety alkoholiczki albo narkomanki?

 


Czarny rynek dawców spermy

Karolinie pozostał więc czarny rynek „dawców spermy”. Zaczęła czytać ogłoszenia w Internecie. Okazuje się, że ofert ewentualnych przyszłych ojców jest bardzo wiele. Ogłaszają swoje usługi na licznych portalach. Rzeczywiście, aktualna oferta brzmi np.” Hej młody chłopak zapłodni kobietę, która chce być w ciąży lub nie może zajść w ciążę pełna dyskrecja jestem młody i zdrowy” – zaprasza „dawca” z jednego z portali. 

Na tym samym portalu inny chętny napisał : Jestem młodym szczupłym chłopakiem z chęcią zapłodnienia kobiety, która chcę zajść w ciążę. Może możesz też być lesbijką z chęcią pomogę – tekst oryginalny.

Jeszcze inny, jest chętny do zapładniania Polek na terenie całego kraju, ale ma bardzo konkretne wymagania: „Naturalna metoda zapłodnienia – 100% skuteczności. Kim jestem: Wysoki brunet o jasnych piwnych oczach. Brak wad genetycznych, brak chorób. Udowodniona płodność – dzieci już na świecie. Duża ilość zdrowego nasienia. Wykształcenie wyższe, duże sukcesy zawodowe i prywatne. Atrakcyjne i zdrowe dzieci. 35 lat, pełne badania. Próbujemy do skutku! Wymagania: Kobieta do 30. roku życia. Zadbana, zgrabna (chcę zachować dobrą genetykę).” 

Karolina nie jest zachęcona takimi bezpośrednimi ofertami.

- To nie wygląda na chęć pomocy, lecz na darmowy seks bez zabezpieczenia z jak największą ilością kobiet. Ja z tego nie skorzystam, nie chciałabym dla dziecka takiego ojca – stwierdza.

Zastanawia się nad metodą „kubeczkową”, bo tacy dawcy też się zgłaszają, mają badania lekarskie, uregulowane życie prywatne, średnie lub wyższe wykształcenie. Po prostu chcą pomóc, bez profitów. Jeśli to się nie powiedzie, to zamierza pojechać za granicę i tam, np. w Hiszpanii, poddać się zabiegowi zapłodnienia in vitro z nasienia z banku spermy.

- To ostatnia opcja, bo chciałabym mieć dziecko z Polakiem – przyznaje.

 


Mężczyźni ostrzegają przyszłe matki

Sądząc po ilości ogłoszeń dawców nasienia, rynek kwitnie. Nie wiadomo, ile kobiet z niego korzysta, ale w sieci pojawiły się już praktyczne poradniki. Jeden z mężczyzn zamieścił na portalu Robimydzieci.pl poradnik, jak uniknąć w takich sytuacjach życiowych błędów, jeśli trafi się „dewiant”, a jest to możliwe, bo takich panów nikt nie weryfikuje, jak to się dzieje w profesjonalnych klinikach leczenia płodności.

 

Na co więc uważać?

Nie szukać dawcy z tego samego miasta. Uniknie się w przyszłości niezręcznych spotkań na ulicy, plotek, a nawet szantażu. Co możliwe, jeśli sprawa zapłodnienia byłaby kompromitująca dla matki (zrobiła to bez wiedzy partnera). 

Nigdy nie zapraszać „dawcy” do swojego mieszkania. Nie może wiedzieć nic o przyszłej matce, bo zdarzały się przypadki nachodzenia kobiety, w celu wyłudzania pieniędzy, żądania seksu albo praw do dziecka. Greg poleca nawet tani hostel jako miejsce aktu seksualnego. Tym sposobem, po spotkaniu kontakt się definitywnie urwie.

Nie wolno podawać swojego prawdziwego numeru telefonu. Uniknie się ewentualnego stalkingu. Najlepiej zainwestować w tani telefon na kartę.

Pod żadnym pozorem kobieta nie powinna informować „dawcy” o swoim statusie materialnym. Gdzie pracuje, jakie ma plany na przyszłość. Jakiś mężczyzna może chcieć to wykorzystać. Kto wie kim rzeczywiście jest i co będzie się z nim działo za kilka lat?

Przyszła matka zawsze powinna żądać od przyszłego ojca badań lekarskich oraz dowodu, że ma rzeczywiście zdrowe potomstwo. Bo „dawca” metodą naturalną, może zwyczajnie kłamać, że jest płodny, tylko po to by mieć darmowy seks. Jeśli ma dojść do zapłodnienia, absolutnym minimum to badanie krwi na HIV, kiłę, rzeżączkę, żółtaczkę zakaźną, badanie nasienia oraz badanie na chlamydię. Ale kobieta także powinna mieć takie badania. To działa w obie strony.

Pod żadnym pozorem nie powinno się wysyłać „dawcy” żadnych zdjęć. Nie należy ich wymagać także od mężczyzny. Sprawa ma zostać anonimowa. Obie strony powinny być chronione.

 

Sytuacja prawna niejasna

Co najważniejsze, jeśli dochodzi do takiego rodzaju zapłodnienia, kobieta również nie może w przyszłości ścigać ojca biologicznego i żądać alimentów. 

Nie ma też pełnej anonimowości w bankach spermy. Według kancelarii prawnej Kruczek: W przypadku zapłodnienia przez anonimowego dawcę nasienia, w klinice leczenia niepłodności par małżeńskich, w drodze postępowania sądowego może nastąpić ujawnienie tożsamości dawcy nasienia. Prawo natomiast jasno nie reguluje zależności finansowo-społecznych pomiędzy dawcą nasienia, a jego biologicznym potomstwem powstałym ze sztucznego zapłodnienia. W tym wypadku zarówno matka dziecka może upomnieć się o alimenty, jak i dawca może upomnieć się o np. spadek.

- To wszystko to jakiś horror – mówi Ewa. - Jak więc samotna singielka może mieć w Polsce dziecko? Tak, żeby czuć się nie tylko bezpiecznie, ale żeby nie tracić do siebie szacunku? Nie ma opcji. Zostaje czarny rynek dawców spermy, bo w Polsce nie ma innej możliwości.

 

Źródła:

 


https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/leczenie-nieplodnosci-18214278

https://fertilityeurope.eu/atlas2024/

https://kruczek.pl/dawca-nasienia-alimenty

https://www.oglaszamy24.pl/szukaj/ogloszenia/zaplodnie-naturalnie

https://robimydzieci.com/viewtopic.php?t=10300

https://forum.gazeta.pl/forum/w,1177,176172540,176172540,Zaplodnie.html

https://bank.invicta.pl/zostan-dawca-nasienia/

https://staraniowy.pl/singielka-vitro-inseminacjaw-polsce-jak-wyglada-prawnie/

https://klinikabocian.pl/leczenie-i-skutecznosc

https://gameta.pl/blog/zaplodnienie-z-nasieniem-dawcy-kryteria/

Tagi:

in vitro ,  prawo , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót