Koronawirus sprawił, że internet stał się jedyną możliwą formą nauki. Nie było innego wyjścia, jeśli dzieci miały korzystać z lekcji.
Ależ ja to doskonale rozumiem i podchodzę z wielkim szacunkiem do pracy jaka została wykonana przez nauczycieli - zmiana sposobu kontaktowania się z uczniem, przeniesienie szkoły do szkoły on-line często bez wcześniejszych doświadczeń w tym zakresie to spore osiągniecie.
Choć zdarzały się też różne sytuacje,część z nauczycieli bardzo rozsądnie planowała prace dla ucznia, wysyłała zadania do "przepracowania", przekazywała materiały. Z drugiej strony równie często rodzice dzieci szkolnych na formach internetowych i ci, z którymi mam kontakt narzekali na za bardzo obszerny materiał, na wskazywanie terminów wykonania zadań "na już" lub "za dwie godziny" bez uwzględnienia faktu, że dzieci realizują zadania z różnych przedmiotów, a w rodzinach często jest jeden komputer, z którego też musi skorzystać rodzeństwo. Więc nie zawsze było tak różowo. Ale to tylko margines problemu, o którym mówimy. Izolacja społeczna i cała sytuacja związana ze zdalnym nauczaniem spowodowała, że życie towarzyskie, rodzinne przeniosło się do internetu; także życie dzieci - uczniów; i tutaj zaczynamy się zastanawiać co dalej. Bo problem z internetem jako takim zaczął się już wcześniej. Coraz więcej dzieci zaczęło spędzać w nim zdecydowanie za dużo czasu. Teraz sprawa wymknęła się spod kontroli – dziecko w każdej chwili może powiedzieć, że odrabia lekcje. A już przed zdalnym nauczaniem w gronie nauczycieli i rodziców dyskusje dotyczyły ustalenia zasad, radzenia sobie z tym, że dla dziecka internet stał się przyjemniejszą i łatwiejszą alternatywą niż kontakty z rówieśnikami, wspólne zabawy, czy czas spędzany z rodziną.
Bo łatwiej jest żyć, kiedy każdy jest wpatrzony w swój telefon. Nie ma konfliktów, nie trzeba na siłę podtrzymywać rozmowy. No i tamto życie jest przecież ciekawsze…
Tyle tylko, że to internetowe życie to ułuda. Na Facebooku czy Instagramie toczy się życie sztucznie wykreowane. Istnieje zupełnie inny system komunikacji. Zaczynamy posługiwać się skrótami, emotionkami. Siedząc ukrytym za ekranem smartfona łatwo udawać, że jest cudownie, że wszystko jest wspaniale. Dzieci też to szybko wychwytują i zakładają maski. To im życia w realu w żaden sposób nie ułatwi. A przecież ilość dzieci z różnorodnymi problemami stale rośnie. Często te problemy to wynik ciąż wcześniaczych albo przenoszonych, zbyt sterylnego wychowania. Do tego oczywiście dochodzą też błędy, często robione w dobrej wierze. Jak na przykład usypianie dziecka w kompletnej ciszy. Potem są dzieci nadwrażliwe na hałas. Ale to tylko jeden z przykładów. Bywają dzieci, które za nic nie włożą rąk do kaszy czy piachu, nie pobrudzą koszulki, bo są przyzwyczajone tylko do przesuwania ekranu smartfona. Miej świadomość, że to są – jak my to nazywamy – dzieciaki bez podwórka. My chowaliśmy się wśród rówieśników, brudni, umorusani, ale poznający świat wszystkimi zmysłami. Teraz dzieciom się wydaje, że prawdziwy świat jest za ekranem smartfona. I one budują w internecie miasta i państwa, a nie wiedzą skąd się bierze mleko w lodówce, jak mówi moja koleżanka pedagog. Pandemia niestety pogłębiła ten problem. My, pedagodzy, mamy uzasadnione podstawy, że ilość dzieci uzależnionych od internetu niestety się powiększy.
Tylko jak teraz z tego wybrnąć, skoro koronawirus nie ma zamiaru odchodzić i nie wiadomo, kiedy skończy się czas działania zdalnie?
Często dorośli zajęci swoimi sprawami nie kontrolują ale też i nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele czasu ich dzieci tak naprawdę spędzają przy komputerze; gry, spotkania, miedia społecznościowe, bajki, filmy .... Być może jest to znak czasów - nowe technologie tego wymagają, ale jednocześnie zarówno rodzice jak i nauczyciele już teraz powinni przemyśleć to, jak zadbać o higienę umysłową dzieci, higienę pracy i odpoczynku. Dr Beata Głodzik, pedagog, proponuje ustalenie godziny ciszy, kiedy rodzina w domu odcięta jest od wszelkich mediów. Wyobraź sobie, że są domy, w których dzień zaczyna się od włączenia telewizora, wyłącza się go idąc do łózka. Do tego dochodzą komputery, smartfony, dzieci żyją w świecie, w którym non stop są atakowane przez różne bodźce. Ciągle coś się dzieje. I w dodatku w większości rodzin nie ma ustalanego limitu czasu spędzanego przed ekranem. O braku tych zasad wspomina się w badaniach Uniwersytetu Gdańskiego oraz Fundacji Dbam O Mój Z@sięg. Niewątpliwie internet jest wspaniałym narzędziem, daje nieograniczone możliwości, ale stanowi też zagrożenie. Wszystko co działo się realnie zostało przeniesione do internetu, nastolatkowie tutaj głownie spędzają czas, nawiązują kontakty rówieśnicze. Według mnie trzeba szukać atrakcyjnej alternatywy, istnieje realne zagrożenie, że trzeba będzie ponownie uczyć dzieci i młodzież nawiązywania relacji z innymi - realnych relacji.
Jak rozpoznać, że dziecko ma problem?
Sprawdźmy to, jak często dzieci korzystają z internetu, czy nie są drażliwe jeżeli odcinamy je od dostępu do sieci. Czy nie stają się nerwowe i niegrzeczne w takiej sytuacji. Bo to może wskazywać, że już teraz nie potrafią bez internetu i komputera funkcjonować. To może być pierwszy krok do uzależnienia. I wtedy bardzo dużo starań trzeba będzie włożyć w to, aby dzieci uczyły się współpracy, bycia ze sobą w realu, spędzania czasu z rówieśnikami, nawiązywania kontaktów, utrzymywania relacji społecznych w sytuacjach innych, niż media społecznościowe. Unikajmy też wpędzania dzieci w internet od najmłodszych lat. Do mnie często przychodzą rodzice i żeby ze mną spokojnie porozmawiać, wręczają dziecku nawet 2-3 letniemu… swoją komórkę do zabawy. Dorośli muszą mieć świadomość, że ich wygoda nie jest jednoznaczna z harmonijnym rozwojem dziecka. A wspominałam przecież o tym, że sporo dzieci już ma problemy. I one przez wirusa zostały pozbawione terapii. To kolejny problem, bo ich zaburzenia nasiliły się podczas pandemii.
A internet przyciąga. Tamten świat jest prosty, zawsze można się z niego wycofać, wystarczy tylko kliknąć. W prawdziwym życiu nie jest już tak łatwo.
Dlatego śmiem twierdzić, że część dzieci za zdalne nauczanie może słono zapłacić. Będzie im trudno wrócić do realnego świata. Przed pedagogami i rodzicami jest spore wyzwanie. W domu to ustalenie zasad korzystania z internetu, korzystanie ze wsparcia specjalistów mówiących o tym, jak mądrze korzystać z technologii. Trzeba jak najwięcej zajęć ruchowych, w tym na świeżym powietrzu. Poszukiwanie form atrakcyjnych dla dzieci na spędzanie czasu wolnego, będących alternatywą do wirtualnego świata to wyzwanie na nadchodzące miesiące. I trzeba się zająć tym jak najprędzej.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza