Jeśli wielokrotnie próbowałaś się odchudzać za pomocą tabletek czy koktajli, to wiesz doskonale, że to nie działa i nie zadziała, dopóki będziesz jadła, tak jak jadłaś. Ale przemysł dietetyczno- odchudzający nie śpi. Co roku na rynku pojawiają się nowe preparaty, obiecujące skuteczność. I choć wiadomo, że są to wyłącznie obietnice bez pokrycia, miliony ludzi na świecie wydaje na nie w aptekach miliardy dolarów czy euro. Oczywiście, przodują w tym kobiety.
Dlaczego środki odchudzające, będące suplementami diety, nie działają, to wiadomo. Żeby pigułka faktycznie zahamowała łaknienie musi działać na nasz mózg, zbijając poziom serotoniny. Tak więc musi być lekiem psychotropowym lub narkotykiem, takim jak choćby amfetamina. Były już próby produkcji takich leków, jak słynny kilkanaście lat temu Ispolipan. Faktycznie, odchudzał bez konieczności diety. W miesiąc kilkanaście kiogramów. Niestety, płaciło się wysoką cenę za jego zażywanie, łącznie z bezsennością, depresją, zawrotami głowy, stałym uczuciem suchości w ustach. Kiedy dodatkowo okazało się, że lek uszkadza serce, wycofano go całkowicie z obrotu. I jak dotychczas, choć przecież przemysł farmaceutyczny zbiłby na tym niewyobrażalny majątek, nie stworzono cudownej pigułki, która odchudzałaby bez żadnego wysiłku.
Ale w aptekach pełno tak zwanych suplementów diety, dla młodych, dla kobiet w menopauzie, spalających tłuszcz, hamujących łaknienie, przyspieszających metabolizm. I choć na ulotce każdego z nich widnieje informacje, że lek ma być stosowany z dietą i ćwiczeniami ( ca samo w sobie spowoduje chudnięcie), nadal sprzedają się jak świeże bułeczki. Szczególnie wiosną. Dlaczego kobiety wierzą w cud utraty kilkunastu kilogramów za pomocą pigułki? Dlaczego kupują ciągle nowe choć poprzednie nigdy nie zadziałały?
Na pewno swoje robią spece od marketingu, używający tak zwanego efektu aureoli. Wrażenia wywołane przez nazwę leku połączoną z sugestywnym obrazkiem i treścią dialogu potrafią zaćmić umysł. Szczupła kobieta na zdjęciach lub metamorfoza otyłej w szczupłą wywołuje w reklamie taki efekt, że sam skład tabletek czy ich rzeczywista skutecznośc przestaje się już liczyć. Ale to tylko gra wstępna. Bo łykanie suplementów tak naprawdę zwalnia od odpowiedzialności za podjęta o odchudzaniu decyzję.
Żeby cokolwiek zmienić w swoim życiu, niestety trzeba się napracować. I to z reguły bardzo ciężko. Zmiana sylwetki to nie tylko zmiana przyzwyczajeń żywieniowych, stylu życia, konieczność biegania, chodzenia na siłownię. To również przede wszystkim odebranie sobie największej przyjemności, jaką jest jedzenie. Łatwej i zawsze szybko dostępnej.
Dlatego wiele osób je kompulsywnie, co śmiało można nazwać nałogiem. Jedzenie uzależnia, uzależniają też pewne jego składniki. Cukier uzależnia jak heroina, a jest używany nie tylko do produkcji słodyczy. Jedzenie słodkich rzeczy poprawia humor, ale jak z każdym narkotykiem – organizm przyzwyczaja się i chce go coraz więcej. Przejście na dietę bez słodyczy to zerwanie z nałogiem – choć mało kto ma tego świadomość. Do tego przydałaby się już wizyta u terapeuty.
Podświadomie więc kobiety doskonale wiedzą, że nie pójdą na walkę z otyłością z otwartą przyłbicą. Bo trzeba byłoby wielu wyrzeczeń, walki ze swoim ciałem, głodem, wreszcie ze swoją wygodą i lenistwem. Na koniec trzeba by się było przyznać do swojej wielkiej porażki, a to jest kolejna rzecz, której człowiek się boi i bardzo, ale to bardzo nie lubi. Bo zaniża jego samoocenę, świadczy o słabości.
Powiedzmy więc sobie prawdę w oczy. Tak, dajemy się nabrać na reklamy, bo same tego chcemy. Suplementy diety, odchudzające kremy, masaże są świetnym wyjściem z sytuacji. Decyzja teoretycznie zostaje podjęta i teoretycznie zaczyna się walka z własnym tłuszczem. Ale porażka jest nie zawiniona. Zawiodły przecież kolejne tabletki, masażysta nie spełnił obietnic... A ja, no cóż, ja biedny robak, mogę być temu winna?
Magdalena Gorostiza