Żeby móc zrozumieć ten tok rozumowania trzeba odnieść się do słynnych ustawień Berta Hellingera. Według jego koncepcji systemem jest wszystko – państwo, firma, a przede wszystkim rodzina. Specyficzny rodzaje terapii – ustawienia – porządkują system. Ustawienia można dopasowywać do indywidualnego problemu pacjenta. Można robić ustawienia pod kątem jego rodziny, pracy, choroby czy pieniędzy.
Najważniejszą cechą systemu jest dążenie do wyrównania odrzucenia i wykluczenia. Aby nastąpiła harmonia ofiara musi wrócić do systemu, zostać w końcu uznana. Jeśli tego nie będzie, w kolejnych pokoleniach będą pojawiać się odrzucone osoby.
- Musi dojść do zadośćuczynienia ofiarom – mówi Jacek Szast. - W przypadku tych, którzy zginęli w Katyniu nigdy do końca do tego nie doszło. O ich uznanie walczyła grupa osób i przedstawiciele tej grupy lecieli 10 kwietnia 2010 roku na uroczystości mające upamiętnić zamordownych.
Ale według Szasta, tak naprawdę zadośćuczynienia jakiego chcieli ludzie pragnący uczcić Katyń w sensie systemowym nie było.
- Oni na tyle identyfikowali się z ofiarami, że musieli dla dobra systemu zginąć w podobny sposób – tłumaczy terapeuta. - Proszę zwrócić uwagę na analogię – tajemnicze okoliczności, szczątki rozrzucone po całym terenie, nie zidentyfikowane, zbierane w różnych miejscach, ten sam kraj, ta sama ziemia.
Szast dodaje, że katastrofa smoleńska sprawiła, że ludzie walczący o pamięć o Katyniu osiągnęli to, co leżało w interesie systemu – ofiary zostały wreszcie uznane, cały świat dowiedział się w ten sposób o Katyniu, w Rosji wyświetlono film Wajdy.
- Z punktu widzenia hellinegrowskiego samolot musiał spaść, żeby w końcu naprawić system – konkluduje Jacek Szast. - Z tego też punktu widzenia śmierć tych osób nie poszła na marne, a wręcz przeciwnie można w niej znaleźć głęboki sens.