Dlaczego wymarzone wakacje zamieniają się w koszmar? Dlaczego już niebawem po rozpakowaniu rzeczy, okazuje się, że zamiast szczęśliwej rodziny na wczasach, pojawiają się konflikty?
- To wynik dwóch ważnych czynników – mówi Janusz Koczberski, psycholog. - Po pierwsze, naszych wyobrażeń o wakacjach, po drugie relacji rodzinnych.
Cały rok czekamy na urlop. Ciężko pracując, marzymy o wakacyjnym wyjeździe. Wybieramy miejsce, hotel i żyjemy przeświadczeniem, że będzie, jak w raju.
- Tylko nikt nie wie, co ma być tym rajem – tłumaczy Koczberski. - A na miejscu okazuje się często, że trafiliśmy do piekła.
Kiepskie warunki w hotelu, tłumy na plaży, tłumy na basenie, wrzeszczące dzieciaki, stragany na ulicy. To obrazek znajomy wielu turystom. Do tego upał, który obezwładnia,a w hotelu wysiada klima. Zamiast odpoczynku jest walka o przetrwanie. A przecież wydaliśmy przecież dużo pieniędzy.
Jeśli mamy względny komfort w domu, wybór ekonomicznego hotelu z reguły okazuje się nietrafny. Zaczynamy tęsknić za własnym pokojem, odrobiną ciszy czy przestrzeni. Stłoczona na małej powierzchni rodzina, siłą rzeczy zaczyna się kłócić.
- Jeśli ludzie w domu mijają się w pośpiechu, nie ma rytuału rozmów, wspólnych posiłków, to trudno oczekiwać, że wakacje będą cudowne. Owszem, może się zdarzyć, ale jest to raczej rzadkość – tłumaczy Koczberski. - Bycie ze sobą 24 godziny na dobę przez dwa tygodnie wymaga dobrych relacji w rodzinie.
Dlatego z reguły dość szybko dochodzi do konfliktów. Ojciec, który w domu nie ma czasu dla dzieci, bierze się za wychowanie. Ma pretensje, że syn zamiast pływać, siedzi cały dzień w pokoju i bawi się swoim tabletem. Matka miota się między młotem, a kowadłem, próbując załagodzić sytuację. Zaczynają się wzajemne pretensje, często kłótnie.
- Bo syn nie rozumie, co ojcu odbiło, bo przecież w domu też ciągle siedzi przed komputerem i nikt nie zwraca na to uwagi – wyjaśnia Koczberski. I dodaje – Branie na urlop nastolatków, które nie chcą z nami jechać nie jest najlepszym pomysłem. Dzieci w tym wieku wolą jechać na obóz. Na wspólnych wakacjach będą myśleć, jak tu uwolnić się od „starych”.
Często jednak pokutuje stereotyp rodzinnych wakacji, zupełnie jak z reklamówek biur podróży. Uśmiechnięta rodzina, szczęśliwe dzieciaki. W praktyce, z wielu powodów, ten model nie ma szansy powodzenia.
- Ba, nawet jeśli dorośli pojadą we dwoje, wcale nie jest łatwo – mówi Koczberski. - Bo ona chce iść na plażę albo na zakupy, on woli oglądać mecz w pokoju. Chyba, że małżeństwo umie być razem, ale też osobno, czyli każde bez much w nosie chodzi swoimi ścieżkami.
Jechać więc razem, czy jechać osobno? Z dziećmi czy bez dzieci? Jak nie zepsuć wakacji?
- Wiele par rozdziela się podczas urlopu. Ona jedzie do spa z koleżanką, ona na ryby albo na łódkę – mówi Koczberski. - To jest dobre wyjście, jeśli ludzie ufają sobie wzajemnie, nie podejrzewają żadnych niecnych pomysłów. Potem można na przykład na tydzień wybrać się ze sobą wspólnie.
Ale tylko pod warunkiem, że ludzie się dogadują i potrafią szanować wzajemnie. Inaczej wspólny urlop zamienia się w koszmar.
- Bo do wspólnego pokoju jadą ludzie, którzy nie tylko słabo się znają, ale w dodatku wcale się nie lubią – mówi Koczberski. - W hotelowym pokoju, jak w soczewce skupiają się wtedy wszystkie pretensje, żale, zaszłości i relacje w związku.
Można więc problem odwrócić i poradzić – chcesz sprawdzić swój związek, swoją rodzinę? Jedź na wspólny urlop!
Magdalena Gorostiza