Czy to prawda, iż wszyscy kłamią, jak mawiał słynny doktor Gregory House? A jeśli jest tak w rzeczywistości, to dlaczego ludzie mówią nieprawdę? Kwestia naszej tendencji do delikatnego (a czasami zupełnie jawnego) naginania pewnych faktów nurtowała badaczy od dawna. Bez wątpienia kłamstwo jest obciążone pewnymi przykrymi konsekwencjami dla jednostki: to poważne zagrożenie dla własnego wizerunku.
Większość z nas nie lubi myśleć o sobie źle – czy ktoś przyznałby się otwarcie do bycia krętaczem i oszustem? Zachowanie pozytywnego wizerunku własnej osoby jest dla nas bardzo ważną kwestią i dlatego staramy się unikać sytuacji, kiedy mijamy się z prawdą. Nadal jednak zastanawiano się, czy ludzie raczej starają się unikać wygłaszania dużych, poważnych kłamstw mając na względzie ochronę swojego wizerunku, czy raczej nie chcą wzbudzać zbyt silnych podejrzeń ze strony innych.
Dotychczasowe doniesienia świadczą o tym, że ludzie mając szansę osiągnięcia korzyści mówiąc nieprawdę nie będą „szli na całość” – to znaczy, będą mniej skłonni silnie zniekształcać fakty (co wiąże się z przykrymi dla nas kosztami, a te staramy się utrzymywać na niskim poziomie), lecz raczej będą dużo ostrożniejsi w delikatnym przekręcaniu rzeczywistości. Innymi słowy, niewiele osób będzie wygłaszać poważne, jawne kłamstwa mając na względzie chęć uzyskania dużego zysku, ale już zdecydowana większość będzie lekko koloryzować fakty w sytuacji potencjalnie możliwych umiarkowanych korzyści.
W celu zbadania trafności tej hipotezy dr Benjamin Hilbig z Uniwersytetu Mannheim i Corinna Hessler z Instytutu Maxa Plancka w Bonn przeprowadzili badanie wśród swoich studentów. Chętnym do wzięcia udziału w pełni anonimowym badaniu wręczano kubeczek i kostkę do gry. Badani mieli rzucić kostką i obiecano im drobną nagrodę (np. talon o niewielkiej wartości do wykorzystania w lokalnym barze) jeśli wylosowali konkretny, wyznaczony wcześniej przez eksperymentatora numer. Jeżeli wylosowali inny numer, nie otrzymywali niczego. Urok tego badania polegał na tym, iż eksperymentator podawał uczestnikom wcześniej ową „szczęśliwą” liczbę, a rzut kostką następował potem, i to w dyskretnych okolicznościach, rzekomo bez nadzoru eksperymentatora. Uczestników po prostu pytano, czy wylosowali właściwą, szczęśliwą liczbę i w zależności od ich odpowiedzi nagradzano ich talonem bądź nie.Jakie stąd praktyczne wnioski? Bez względu na to, jak niezłomne są nasze zasady moralne, większości z nas będzie o wiele łatwiej rozminąć się nieco z prawdą, jeśli nie będzie to wymagało zbyt dużego przekręcania faktów. Nie lubimy kłamać za bardzo, bo zdajemy sobie sprawę, że będzie to budzić słuszne podejrzenia, ale delikatne naginanie prawdy… Zaraz, zaraz, czyż to nie właśnie to nazywamy dyplomacją?
Hilbig, B. E., Hessler, C. M. (2013). What lies beneath: How the distance between truth and lie drives dishonesty. Journal of Experimental Social Psychology, 49, 263-266.
Zdjęcie (C) www.flickr.com by rogersmj
Czy okazja faktycznie czyni złodzieja, jak mawia ludowe przysłowie? Tak, ale tylko w pewnych określonych okolicznościach! Około połowa uczestników twierdzących, iż udało im się wylosować szczęśliwy numer skłamała. W im większym stopniu należało zniekształcić prawdę, tym mniej osób było skłonnych skłamać – jeśli szczęśliwa liczba podana uprzednio przez eksperymentatora wynosiła 1 lub 6, większość uczestników mówiła prawdę. A to dlatego, że liczby skrajne – takie jak 1 czy 6 – wymagały zaokrąglenia własnego wyniku znacznie bardziej niż w przypadku 3 czy 4. W przypadku tych ostatnich cyfr, postrzegana odległość była mniejsza i dlatego wtedy zanotowano największą ilość kłamstw: osobom badanym łatwiej było zaokrąglić 2 do 3, znacznie trudniej z 2 zrobić 6.