Wiadomo, że podobne testy nie posiadają żadnej wartości, a wtajemniczeni doskonale wiedzą, że jest klika gotowych zaprogramowanych odpowiedzi, które wyskakują co jakiś czas, w dodatku identyczne dla wielu ludzi. A jednak wiele osób lubuje się w podobnych rozrywkach i w dodatku dumnie publikują je na swoich profilach.
- Cóż, poziom inteligencji nie ma tu znaczenia – mówi psychoterapeuta Janusz Koczberski. - To problem związany z emocjami. Można mieć wysokie IQ, a emocje jak w gimnazjum. I tego typu osoby uwielbiają takie testy.
Bo nie ma negatywnych ocen i złych odpowiedzi. W testach jest się potencjalnie politykiem, sędzią, prezydentem, ma się wielu oddanych przyjaciół, wyskakują foty z pięknym domem albo przystojnym mężem. Podobieństwo do zwierząt też jest szlachetne – nie ma baranów czy węży, są za to lwy, gepardy albo mądre sowy.
- Ludzie sięgają po ten erzac, chcą pogłaskać swoje ego – dodaje Koczberski. - Brakuje im pochwał w realu, brakuje dobrej samooceny. Brakuje realnych sukcesów. To przynajmniej podniosą swoje samopoczucie wypełniając test. Zobacz, jaki jestem mądry – mógłbym być sędzią, albo jaki szlachetny – wychodzi, że kocham wszystkich. A tak naprawdę to w ten sposób obnażają swoje słabości. Pokazują, że w środku pozostali małymi dziećmi. I nie chodzi tu o dziecięcą niewinność i chęć zabawy, tu chodzi o braki emocjonalne, problemy ze swoją osobowością.
Koczberski dodaje, że trzeba rozróżnić testy, które sprawdzają faktyczną wiedzę – choćby z geografii, znajomości swojego miasta czy języka polskiego. Podczas ich wykonywania nie tylko ćwiczymy mózg, ale możemy się czegoś nauczyć. Te na temat „osobowości” czy znaczenia imienia są zwyczajną stratą czasu.
- Co ciekawe, kiedy pytam o to ludzi, mówią „przecież to tylko zabawa” - dodaje Janusz Koczberski. - Ale przecież jest jakiś powód, że właśnie taki typ zabawy wybierają…
Magdalena Gorostiza