Magiczna dziewiątka
Amerykańscy (a jakże!) naukowcy, których praca została opisana w Proceedings of the National Academy of Science, twierdzą, że do zdrady skłonni są ludzie na przełomie jakiegoś wieku, czyli mający 29, 39, 49 itd. lat. Stoją w obliczu kolejnej dekady, co może być nieco przerażające i skłania ich to do podejmowania bardziej ryzykownych zachowań, także seksualnych.
Wzrost
Większą skłonność do zdrady partnerek wykazują mężczyźni powyżej 178 centymetrów wzrostu. Dlaczego? Wysocy faceci są często bardziej pewni siebie i mają większą łatwość w podrywaniu kobiet, co przekłada się na postrzeganie ich atrakcyjności i większe sukcesy w nawiązywaniu relacji. Nawet tych na chwilę.
Muzyka
Według ankiet przeprowadzonych przez badaczy, aż 41% fanów ostrych brzmień (od rocka do heavy metalu) przyznało się do zdradzania swoich partnerek. Drudzy w kolejności są fani muzyki pop (16%), a na końcu hip hopu (2%). Podobno wyjaśnieniem jest przyzwyczajenie lub chęć życia jak „prawdziwy rockmen”.
Kobiety
Wśród kobiet przeważają trzydziestokilkulatki z maksymalnie 5-letnim stażem małżeńskim i nie starszym niż 3-letnie dzieckiem. Zawody najczęściej zdradzających to nauczycielki i panie związane z branżą medyczną oraz bezrobotne matki.
Mężczyźni
Najczęściej zdradzającymi facetami są ci związani z branżą IT – informatycy i programiści. Rzadziej niewierni są handlowcy, finansiści, nauczyciele, lekarze i prawnicy.
Media społecznościowe
Tym zajęli się badacze z University of Missouri w Stanach Zjednoczonych. Jako osoby najczęściej zdradzające swoich partnerów, jednoznacznie wskazują użytkowników… Twittera. Uważają, że duża aktywność prowadzi do uzależnienia, co wiąże się z konfliktami w związku i kończy często zdradą i rozstaniem. Podobno rozwiązaniem na to jest wspólne konto na tym portalu (sama nie mam co do tego przekonania).
Z kolei w badaniu z 2011 roku naukowcy Ute i Beukeboom przyglądali się bliżej Facebookowi. Odkryli, że partnerzy bardzo często sprawdzają profile swoich bliskich, śledzą ich aktywność, zapraszają ich znajomych do wspólnych grup, oznaczają na zdjęciach, a wszystko po to, by być na bieżąco. Wiąże się to z niskim poczuciem własnej wartości, kiepską komunikacją w związku i wyższym stopniem odczuwanej zazdrości.
Problem z różnymi mediami społecznościowymi jest taki, że poza kreowaniem fikcyjnej i ubarwionej rzeczywistości, mamy dostęp do postów naszych partnerów, zanim związali się z nami i do tych, które umieszczą po ewentualnym rozstaniu. W związkach w erze social media dużo łatwiej o zazdrość.
Pamiętajmy, by nie dać się zwariować. Rozmawiajmy z partnerem o wszelkich niepewnościach. Wyjaśniajmy niejasności. Nie pozwólmy, by chora zazdrość (która najczęściej ma banalne wytłumaczenie) pożarła nas od środka i zniszczyła fajny związek.
Monika Kotlarek artykuł z powratu psychologia-społeczna.pl