Ten sam aktor wcielił się podczas eksperymentu w dwie role: trampa w brudnym ubraniu i biznesmena z teczką. W obu wcieleniach odegrał identyczną scenę: mężczyzna leży na chodniku w ruchliwym punkcie w centrum Warszawy. Reakcje przechodniów na te dwie sytuacje były zupełnie różne. Bezdomnego mijały obojętnie dziesiątki przechodniów. Do biznesmena kilka osób podeszło po niecałej minucie. Studenci i wykładowcy zarejestrowali reakcje warszawiaków na filmie.
Zdaniem rektora Pedagogium WSNS prof. Marka Konopczyńskiego nieświadomi uczestnicy eksperymentu pokazali jak działa percepcja fizjonomiczna. "Polega ona na zubożonym, jednowymiarowym oglądzie rzeczywistości w oparciu o przyjęte kody kulturowe i socjalizacyjne. Jest ona charakterystyczna np. dla małych dzieci: opierają one swój stosunek do świata na postrzeganiu podstawowych kodów kulturowych, np. brudny - zły, brzydki – groźny, uśmiechnięty - przyjazny" - wyjaśnia badacz.
Na tej zasadzie właśnie powstaje powszechne wśród nas skojarzenie, że jeśli człowiek w brudnym ubraniu leży na ulicy, to prawdopodobnie znalazł się tam z własnej woli i zapewne jest pod wpływem alkoholu, co może uczynić go agresywnym.
Przeciwieństwem takiego postrzegania rzeczywistości jest percepcja allocentryczna, charakterystyczna dla osób o wyższym poziomie świadomości. "Im wyższy poziom rozwoju kultury - zarówno jednostki, jak i społeczeństwa, tym wyższy stopień postrzegania allocentrycznego. Cechuje je empatia, współczucie, odpowiedzialność, solidarność i chęć pomagania innym bez względu na cechy powierzchowne, stereotypowe i okoliczności" - tłumaczy prof. Konopczyński.
Według niego doświadczenie pokazało, że polskiemu społeczeństwu brak tego rodzaju oglądu rzeczywistości i wciąż myślimy stereotypami. "Eksperyment pokazuje też inne zjawisko - tak zwanej labelizacji (etykietyzacji) pojawiające się w procesie relacji międzyludzkich. Tę samą osobę możemy postrzegać jako kogoś godnego naszej pomocy oraz jako +innego+ - wykluczonego, którego brzydzimy się nawet dotknąć" - podkreśla.
Nie do końca, jak dodaje, wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Być może chodzi o niedostatki w kulturowym rozwoju naszego społeczeństwa. Winna może też być współczesna atomizacja życia społecznego - więzi międzyludzkie ulegają osłabieniu i ograniczają się do małych społeczności (atomów), w obrębie których ludzie są gotowi wspierać się i współpracować.
Prof. Konopczyński zastrzega, że nie da się tego na pewno rozstrzygnąć, ponieważ nie ma podobnych badań pozwalających porównać zachowanie pokolenia współczesnych Polaków z pokoleniem ich rodziców. "Zastanawia mnie, czy tak samo w tej sytuacji zachowaliby się nasi rodzice? I, co być może jest najważniejsze, jak zachowają się nasze dzieci? W tym ostatnim przypadku – wiele zależy od nas samych…" - zastanawia się profesor.