Woda ma uzdrawiającą moc i o tym wiedzieli już starożytni. Rzymianie kąpielom poświęcali wiele czasu, w medycynie ajurwedyjskiej, chińskiej, w rytuałach indiańskich kontakt z wodą ma kluczowe znaczenie dla równowagi wewnętrznej i powstawania harmonii.
Nic więc dziwnego w tym, że mniej lub bardzie świadomie miliony ludzi na świecie ciągnie nad wodę, by spędzić tam wakacje.
Pierwsza rzecz to kolor wody. Niebieski i jego odcienie to w większości przypadków ulubiony kolor ludzi na całym świecie. Kojarzony jest z takimi cechami jak mądrość, głębia, spokój czy otwartość.
Biolog morski Wallace Nichols uważa, że wszyscy mamy „niebieskie umysły”. Co to oznacza? Że nasze mózgi od pradziejów mają wbudowane w swoją strukturę pozytywną reakcję na wodę. Że dlatego, pobyt nad wodą uspokaja, leczy, daje odpoczynek. Stąd nawet pływanie w sztucznym basenie może być dla nas zbawienne. A co mówić, gdy pławimy się w ciepłym oceanie? To stan, który można porównać do medytacji.
Dlaczego tak się dzieje? Na co dzień jesteśmy bombardowani zalewem bodźców i informacji. Nasze mózgi potrzebują odpoczynku. Bycie w wodzie uwalnia na od nadmiaru bodźców. Dźwięki wokół nas zanikają, płynąc z głową pod wodą, jesteśmy praktycznie w ciszy.
Podobnie jest z bodźcami wizualnymi – widząc daleki horyzont na morzu nasze oczy odpoczywają. Nie ma zbyt wielu kolorów, szczegółów. Bycie nad wodą daje „przerwę poznawczą”. Nasz mózg się resetuje, wpadamy w rodzaj specyficznego transu. Do tego dochodzą piękne widoki, które wprawiają na w podziw nad światem.
To wtedy osiągamy stan „niebieskiego umysłu”, który jest tak ważny dla naszej kreatywności. Wyłączając mózg od codziennych zajęć pozwalamy mu kreować nowe, zupełnie niesamowite pomysły i wizje.
Dlatego Nichols poleca domowe kąpiele czy choćby prysznic, jeśli nie możemy być stale nad wodą. Szum wody z kranu jest „łącznikiem” między nami i oceanem, może dać ukojenie, odciąć nas od zewnętrznego świata.
I to jest ten powód, dla którego tak bardzo kochamy wodę!