Partner: Logo KobietaXL.pl

Olga wysłuchała tyrady swojego szefa tłumiąc złość i irytację. Doskonale wiedziała, że opór nic jej nie da. Zaogni relacje między nimi, a szef i tak postawi na swoim. Ten gniew jej się po prostu nie opłacał. Lepiej nie kwestionować błędnego toku myślenia przełożonego, zgodzić się z jego opinią, znieść impertynencje pod swoim adresem, potwierdzić, że tylko on dysponuje fachową wiedzą a reszta to kretyni, bo „wojna z szefem to wojna przegrana”. Tego dnia po raz kolejny zgodziła się z jego krytycznymi uwagami odnośnie jej projektu. Jednak po wyjściu z pracy czuła swoje poniżenie. Wyrzucała sobie, że pracuje w beznadziejnej firmie, bo sama jest beznadziejna. Jej koleżanki zrobiły karierę, a ona jest popychadłem, choć na odpowiedzialnym stanowisku. W domu zrobiła piekło dzieciom. Zaczęło się od drobnej sprzeczki pomiędzy jej synami. Zwykle ją śmieszyły ich słowne walki, jednak dziś wykrzyczała do nich, że mają z tym natychmiast skończyć. Potem syknęła do męża, że ma dość jego bałaganiarstwa. A kiedy zasiadł jak zwykle przed telewizorem, wyszła z pokoju trzasnąwszy drzwiami. Zobaczyła, że obrazek, który miał powiesić na ścianie dalej stoi podparty na biurku. Zapomniał.
Rzadko pali, ale teraz czuła, że musi się uspokoić. Ręce jej się trzęsły, wszystko ją irytowało. „Czy dziś cały świat się uwziął na mnie?”

 

Czy tobie też zdarzają się takie dni?

Złość ma różne odcienie i natężenia: niezadowolenie, irytacja, rozdrażnienie, niechęć, gniew, wściekłość, itd. Złość pozwala nam odczuć nasze potrzeby i ochronić nasze granice. Złość mobilizuje do walki. Często bywa skutecznym sposobem wyjścia z długotrwałego poczucia bezsilności i rozpaczy. Jeśli jest dobrze wyrażona – daje nam energię potrzebną do działania. Jeśli stłumiona, zabiera siły życiowe. Jątrzy się we wnętrzu, niczym podziemne źródło pełne toksycznej substancji. Zatruwa życie. Bywa, że to źródło wylewa od czasu do czasu. Wtedy wybuchamy. Po czym emocje opadają, a źródło dalej płynie. Jak sobie z tym poradzić?

Nie jest łatwo pozwolić sobie na wyrażanie złości. Często mylimy złość z agresją. Złość jest uczuciem. Agresja zachowaniem. Staramy się unikać ranienia innych. Więc nie wyrażamy naszych uczuć otwarcie, tłumimy swoją złość. Troszczymy się o dobre samopoczucie innych, zapominając o własnym. Trzeba mieć szacunek do siebie, żeby wyrazić swoją złość. Ale czy ktoś Cię nauczył szacunku do własnej złości? Kobiety mają z tym wyjątkowy problem, są przyuczane do bycia niekłopotliwą w obsłudze, cichą, uległą, empatyczną. „Przestań się tak zachowywać!”, „Nie złość się”, „Dziewczynki powinny być grzeczne”, „Masz być miła”, „Jeśli będziesz się tak złościła, to mamusia przestanie cię kochać!”. Tego typu komunikaty zasłyszane w dzieciństwie zamykają kobiety na zdrową złość. Jeśli w dorosłym życiu w ogóle potrafią wyrażać złość, to i tak unikają tego jak zarazy. Wiele kobiet zaprzecza temu, że odczuwa złość. Przeżywają one chorobliwy lęk przed złością. Czują się winne, gdy wpadają w złość, więc gdy ta pojawia się na horyzoncie – skwapliwe tłumią jej przejawy. Dochodzi do tego, że przestają sobie zdawać sprawę z tego, jak bardzo się złoszczą. Nie przeżywają swojego gniewu świadomie. Jednak złość wypierana do nieświadomości nie znika, nie rozpływa się w niebycie. Zgodnie z zasadą „w przyrodzie nic nie ginie” także złość musi się jakoś objawić. Bywa, że pokłady tłumionej złości wybuchają nieoczekiwanie. Bywa, że niewypowiedziana złość przekształca się w autoagresję i jest to dużo gorszy przypadek.

 

Kobieta powinna być Aniołem

 

„Od dawna jestem zazdrosna o Monikę, koleżankę Jarka z pracy. Na wspólnej imprezie przyglądałam im się jak flirtują. W domu zaczęłam żartować na ten temat. Nie chciałam w jego oczach wyglądać na jędzę, więc „pokazałam klasę”. Sobie też chciałam pokazać klasę. Złość jest taka nieelegancka. Kobieta złoszcząca się jest nieatrakcyjna, więc ukryłam się za maską żartu. Zbagatelizowałam całą sprawę. Minęły 2 tygodnie, a ja dalej to rozpamiętuję. Nie potrafię zdobyć się na potrzebny dystans. Ciągle o tym myślę. Ja nie jestem zazdrosna. Ja jestem wściekła z zazdrości i aż gotuję się ze złości. Czy mogę to jakoś wyrzucić ze swojej głowy i wreszcie się porządnie wyspać?” Anna

Trudno jest walczyć z własnym wizerunkiem, wizją dobrej, miłej, rozumiejącej partnerki, szczególnie, kiedy dyszymy zemstą. A jednak głęboko wpojony i utrwalony przez lata obraz „dobrej kobiety” bywa silniejszy niż najsilniejsze emocje. Nauczone, że przeżywanie złości i jej wyrażanie jest godne potępienia, niebezpieczne lub niemoralne stajemy się genialnymi hipokrytkami. Obawiamy się, że jeśli wyrazimy swoją złość, inni przestaną nas lubić. Więc pacyfikujemy „złe emocje”, wkładamy do wora, wrzucamy pod dywan i udajemy, że wszystko gra. Przez kolejne dni, miesiące, lata potykamy się o te niechciane uczucia, ale udajemy, że wszystko gra. W międzyczasie dorzucamy tam kolejne chwile złości, której nie chcemy pokazać innym i dalej udajemy, że wszystko gra, a my jesteśmy takie dobre i miłujące. Tylko, dlaczego ciągle się potykamy o jakieś przeszkody w życiu? Przecież nie zasłużyłyśmy. Może i nie zasłużyłyśmy. tylko tak się składa, że te śmieci są nasze i dywan nasz. Bałagan też naszego autorstwa. A zwalamy na Boga. Cóż, nie po raz pierwszy i nie ostatni.
A skoro jesteśmy już przy tematyce biblijnej dodam jeszcze taki apel od siebie: Jeśli myślisz, że okazywanie złości jest dowodem egoizmu i niedojrzałości moralnej, pamiętaj, że nawet Chrystus, jak opisuje Pismo Święte, widząc kupców w świątyni wpadł w gniew. Jeśli On mógł, myślę, że i Ty możesz spróbować.

 

Ja się złoszczę? Ależ skąd!

 

Niektórzy, czując złość zaprzeczają jej. Wolą ją zastąpić innymi emocjami, np. smutkiem, żalem, wycofaniem. Łatwiej jest być ofiarą niż agresorem.

„Mamy bardzo klarownie ustalony podział obowiązków w naszym domu: ja robię wszystko, on – nic. Siłą rzeczy on ma czas na wszystko, ja – na nic. [.] Czuję się zmęczona, osłabiona. Kiedyś malowałam, dbałam o siebie, spotykałam się z przyjaciółkami – teraz na nic nie mam siły ani ochoty. Obydwoje pracujemy, ale wszystkie sprawy domowe są na mojej głowie. Czy mój mąż kiedyś się zmieni?” Renata
PS. Mam powtarzający się sen, gdzie zabijam mojego męża. Czuję się z tym mocno niekomfortowo. Nie jestem złą osobą i nie rozumiem tego snu. Co on oznacza dla mnie?

Aż prosi się żeby powiedzieć Renacie: Kobieto, dopóki nie tupniesz nogą i nie postawisz męża do pionu – nie licz na to, że sam zmądrzeje i wyjdzie przed szereg. Jemu jest dobrze w gniazdku, które dla niego uwiłaś. W trosce o partnera, zapomniałaś o sobie. Schemat życia domowego, utrwalony przez lata, stał się regułą. Jeśli chcesz to zmienić – musisz zacząć walczyć o swoje.
Renata ucieka przed swoją złością na partnera. Ucieka w rolę ofiary. Zamiast zawalczyć o swoje potrzeby przybiera postać skrzywdzonej dziewczynki, którą trzeba uratować. Tymczasem partner nie tylko nie widzi jej poświęcenia, ale z biegiem czasu zaczną go denerwować jej utyskiwania. Nie ma dobrych rozwiązań. Świat nie jest sprawiedliwy. Renata stała się ofiarą własnej dobroci,
Kobieta-ofiara jest słaba, pozbawiona kontaktu z własną Mocą. Złość uwalnia uśpione pokłady energii, daje odwagę do działania. Dzięki niej wiele z nas zdobyło się na radykalne zmiany w swoim życiu. Jeśli kobieta nie wyraża swojego niezadowolenia, pozwalając mu zjadać ją od środka, to doprowadza siebie do stanu osłabienia, stagnacji, staje się biernym uczestnikiem swojego życia. W dodatku udziela pozornej zgody na to by inni ją wykorzystywali. Kończy się to rakiem, lub wybuchem skumulowanej złości na siebie samą. Z dwojga złego złość jest bezpieczniejszym rozwiązanie, bo złość nie zabija, a rak – tak.

 

Po co się złościć? Mit pozytywnego myślenia

 

„Nie potrafię się gniewać. Uważam, że gniew jest destrukcyjny. Staram się myśleć pozytywnie. Świadomie wybieram radość życia. Wtedy i świat jest jakby milszy, piękniejszy. Ale jest pewien mankament. Ostatnio zauważam, że to moje dobre podejście do świata i do ludzi jest nadużywane. Szef dodaje mi pracy, ja to przyjmuję i jeszcze się do niego uśmiecham. Staram się znaleźć w tym jakiś pozytyw. Niestety na razie go nie widzę. Moje przyjaciółki nagminnie mnie wykorzystują. Dostaję gęsiej skórki, kiedy znowu słyszę: „Zrobisz to? Bądź tak miła.” I co? Jestem miła. Czuję się sprowadzona do roli wiecznie dającej i pomagającej innym. Wręcz wymagają tego ode mnie. Jak pogodzić dobre nastawienie do ludzi i niezgodę na wykorzystywanie? Przez to wszystko zaczęły się u mnie problemy z wagą. Tyję.” Marianna

Świat byłby prostszy, gdybyśmy przyznali sobie i innym prawo do złości i zdenerwowania. Nie musimy od razu sięgać po ciężki oręż typu agresja, przemoc czy obrzucanie obelgami. Chodzi mi o akceptację przeżywania złości i przyznania się przed sobą samą, że czasem po prostu wkurzam się. Zamiast powiedzieć „jestem zła” zaprzeczamy temu uczuciu i połykamy go, czując ucisk w żołądku. Zamiast powiedzieć koleżance z pracy, która ciągle nie oddaje długu: „Mam dość czekania”, „Złości mnie, kiedy przeciągasz spłatę długu” siedzisz cicho i wmawiasz sobie, że nie ładnie jest upominać się o pieniądze. Czy to jednak nie będzie oznaczało, że ktoś będzie Cię lubił, dlatego bo jesteś cicho i nie upominasz się o swoje? Handlujemy na bazarze uczuć. W zamian za akceptację sprzedajemy swoją dumę, honor, poczucie sprawiedliwości. Jest jednak drobny mankament tej strategii. Unikając otwartej konfrontacji, kneblując swoją niezgodę, stajemy się mniej pewne siebie i mamy mniejszy szacunek do siebie samych. A z szacunkiem jest tak, jak ze wszystkim. Jeśli my nie szanujemy siebie, to inni też nas nie szanują.

Zapewne bronimy się przed wyrażaniem złości, bo w pamięci przechowujemy złe konotacje ze złością, obrazy złości krzywdzącej. Same stałyśmy się kiedyś ofiarami czyjejś złości i teraz uważamy, że jest to niecywilizowany sposób wyrażania własnych uczuć. To prawda, że złość może być destrukcyjna. Ale niewyrażona złość jest zabójcza. To cichy zabójca, który działa niezauważony. Mit pozytywnego myślenia powoduje, że uciekamy przed złością. Wpadamy wtedy w przeciwległy biegun negowania „złych emocji”. Staramy się uwolnić od niskich emocji. Uwolnić = nie przeżywać. Okazywanie złości jest koronnym dowodem słabości. Naszym drogowskazem staje się Dalajlama, Papież. Siła spokoju i nieskończonego dobra. Też chcemy być takie spokojne i uduchowione. Dlatego, jak tylko na horyzoncie pojawią się jakieś symptomy złości, wypieramy je. A precz! Apage, Satana! Z pobłażaniem patrzymy na ekspresję złości u innych. Nas to przecież nie dotyczy. Czy aby na pewno? Może czas zajrzeć do tej zabitej dechami szuflady niechcianych „złych emocji”. To też my. Może czas, żeby się tym zająć. Z miłością podejść do swojej złości. Uszanować ją i wyrazić. Ale najpierw przyznać się do niej. Tak, to moje.

 

Emocjonalny by-pass, czyli sztuka obrażania się


„[.]Miał spędzać z chłopcami więcej czasu. We wtorek miał jeździć z nimi na mecze koszykówki. Drugi wtorek naszej umowy i drugi raz „musiał zostać dłużej w pracy”. Kiedy wrócił, odgrzałam mu obiad i niemal rzuciłam talerzem na stół, podając mu go przed nos. W kuchni tłukłam garami i demonstracyjnie nie odzywałam się, kiedy próbował zagadać do mnie. Atmosfera była napięta do granic możliwości…” Marzena

Obrażając się, nie odcinamy się od złości, ale ona cały czas w nas buzuje. Rozpamiętując powód złości, rozniecamy stan zapalny na nowo. Liczymy na to, że druga osoba „opamięta się”, czyli zrozumie jak źle się zachowała, a następnie zacznie nadrabiać swoje przewiny. Jest to sytuacja niepewna, jeśli nie patowa. W ten sposób bowiem, oddajemy swoje samopoczucie we władanie drugiej osoby. Jeśli zachowa się tak jak chcemy – poczujemy się lepiej. Jeśli nie – złość będzie kotłować się w nas długo i skutecznie, wyniszczając nas od środka.
Taktyka obrażanie się, demonstrowania swojego niezadowolenia jest próbą ukarania sprawcy złości Jest formą biernej agresji. Niby nie okazujemy swojej złości, ale ona wycieka z nas wszystkimi porami. Nie mówimy, ale dajemy boleśnie odczuć. Po cichu pielęgnujemy urazę do kogoś. Może się zdarzyć, że w równie cichy i tajemniczy sposób po drodze staniemy się zgorzkniałe, mściwe, nieszczęśliwe.

 

Każdemu się może zdarzyć…


Gdyby Marzena w tej samej sytuacji zaczęła usprawiedliwiać męża, bo „Jurek ma stresogenną pracę”, „jego szef jest taki wymagający”, „denerwuje się zwolnieniami w firmie” zafundowałaby sobie wejście w rolę Męczennicy, Matki Polki.

Każdy tworzy własne terytorium, które jest jego przestrzenią życiową a zarazem jego przystanią emocjonalną. Oprawca, zanim zawłaszczy sobie nasze terytorium najpierw bada grunt. Sprawdza na ile może sobie pozwolić, zanim go pogonimy. Im więcej w nas przyzwolenia na łamanie danego nam słowa, wykorzystywanie nas, lekceważenie, tym szybciej zostaniemy okradzione z własnej przestrzeni życiowej i poczucia własnej wartości. Im częściej będziesz ignorować odczuwaną złość, racjonalizować zachowania innych, tym szybciej dojedziesz do stacji bólu i upokorzenia. Szanuj swoją złość. Złość może być twoim Sprzymierzeńcem.
Zdrowe okazywanie złości, gniewu, czy zdenerwowania podnosi naszą samooceną, bo wierzymy, że mamy prawo do własnego zdania, do decydowania o tym jak chcemy żyć oraz jasno pokazujemy innym granice, których nie chcemy by przekraczali.

 

Złość na siebie

 

Złość niewyrażona, często zmienia swój kierunek i uderza w nas samych. Zaczynamy mieć żal do siebie, ostro się karcić. To pożywka dla Wewnętrznego Krytyka, który natychmiast się uaktywnia. Mówisz wtedy do siebie: „Ale ze mnie idiotka!”, „Ile razy można robić z siebie kretynkę?!” „Niczego nie potrafię zrobić jak należy”, Nienawidzę siebie!”, „Jestem do niczego!”, „Nie ma sensu próbować… Jestem za słaba…”, itp. Uderzasz w siebie. Jakby Ci mało było od świata, sama jeszcze sobie dokładasz.
W ten sposób jesteś na najlepszej drodze do wyhodowania sobie depresji, a w najlepszym przypadku – kilku dolegliwości psychosomatycznych. W zestawie są: uporczywe bóle głowy, zmiany skórne, kłopoty z żołądkiem i układem krążenia, wrzody żołądka, podwyższone ciśnienie krwi, zespół jelita drażliwego, napięcie mięśni, bolesne usztywnienia karku, pleców, mięśni nóg.

 

Złość rodzicielska


Aktualnie promowany wizerunek Rodzica wyklucza stosowanie przez niego nieocenzurowanych przez media sposobów reagowania. Krzyczeć na dziecko? A, fe!
Jest spora różnica pomiędzy zachowaniem patologicznym, nadużyciami wobec dzieci, a spontanicznymi reakcjami, które sporadycznie „przydarzają” się części z nas. Te niekontrolowane wybuchy są prawdą o nas. Tak, jesteśmy zdenerwowani. Warto, żeby dziecko wiedziało, że złość jest częścią życia. Jeśli wyjdzie z cieplarnianych warunków domu, gdzie rodzice się nigdy nie złościli i zderzy się z agresją na podwórku, w szkole – może sobie nie poradzić. A w domu, mama nakrzyczy, a potem przytuli. Okazuje się, że Pani Złość nie jest taka niebezpieczna. Z dwojga złego bardziej korzystne jest otwarte wyrażanie swoich „negatywnych emocji” niż chowanie ich przed dzieckiem i udawanie, że wszystko gra, podczas gdy w środku wszystko w nas aż kipi. Dzieci są bystrzejszymi obserwatorami niż nam się wydaje. W ten sposób dziecko uczy się udawania, ukrywania swoich uczuć, niewyrażania siebie. To ciężki kawałek chleba, który fundujemy w darze naszym pociechom.

Idealna sytuacja byłaby taka, gdybyśmy byli zawsze spokojni i opanowani, mieli dla dzieci czas, z cierpliwością wyjaśniali meandry życia. Prawda jest taka, że czasem masz spadek formy, brak Ci siły na bycie rodzicem z reklamy i wybuchasz. Dobrze jest wtedy nie przerzucać winy za to na dziecko: „Zobacz, do czego doprowadziłeś mamusię!”, tylko otwarcie porozmawiać, wyjaśnić sytuację. „Zdenerwowałam się, bo w pracy miałam zły dzień. Przepraszam Cię.” Dzięki temu zaczyna ono rozumieć, że nie zawsze jest winne złości rodzica. To ważne, żeby dziecku o tym mówić. Inaczej wyrasta w przekonaniu, że to przez nie dzieją się te wszystkie rzeczy. Czuje się odpowiedzialne za kłótnie między rodzicami i za ich rozwód. Obwinia się o to, że tatuś ciężko pracuje, mama zupełnie nie ma czasu dla siebie i na dodatek właśnie pokłóciła się z babcią. „Na pewno przeze mnie”. Wyrasta kolejny nadodpowiedzialny obywatel, co to będzie zajmował się innymi. Jeśli nie zrobi kariery w służbie zdrowia, to marny jego los. Dlatego nie udawajmy kogoś, kim nie jesteśmy. Bądźmy sobą. Nawet, jeśli nie jesteśmy perfekcyjne. Idealna rodzina na reklamie, jest idealna, bo spot trwa 30 sekund. Gdyby miała być taka idealna przez 18 lat też by w którymś momencie nie wytrzymała!

 

Kiedy złości się twoje dziecko


Złość dziecka jest niewygodna i nieelegancka. Dziecko, które nie potrafi się zachować jest wymowną wizytówką nieporadności rodzica. Żaden rodzic nie chce sobie zasłużyć na taką opinię. Nie pomaga presja ze strony otoczenia społecznego, które oczekuje się, że rodzic nie będzie pozwalał dzieciom na wyrażanie sprzeciwu, czy uzewnętrznianie złości. Pacyfikowanie dzieci wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Ostatecznie my też tak zostaliśmy wychowani i proszę, wyszliśmy na ludzi! Blokujemy więc okazywanie złości przez dzieci, a te i tak znajdą swoje sposoby na osiągnięcie celu. Marudzące dziecko jest tak irytujące, że dla świętego spokoju łamiemy swoje zasady.

Trzylatkowi pozwala się praktycznie na wszystko, żeby nie krzyczał. To tylko dwa przepisy na wychowanie socjopaty nieprzestrzegającego żadnych granic i zasad w relacjach z innymi.
Dla odmiany, wychowanie dziecka karnego, które boi się, lub jest nienawykłe do wyrażania swojego sprzeciwu może zaowocować stworzeniem słabej osobowości, która nie będzie w stanie przeciwstawić się niekorzystnym dla siebie sytuacjom społecznym. Złość ma pomagać bronić swoich praw, swojego terytorium, swojego dobra, swojego samopoczucia. Osoby ciche, pokorne, pozwalające przekraczać swoje granice stają się naturalną ofiarą. W relacjach przyciągają sobie osoby, które są skłonne wykorzystać tę ich cechę.

Wychowując „grzeczne dzieci” stwarzamy „grzecznych dorosłych”. Bądźmy świadomi tego, że w takiej postaci stają się łatwym łupem dla agresorów i manipulatorów wszelkiej maści.

Złość skryta, niewyrażona, nieuświadomiona przypomina balon napełniony powietrzem, który usilnie staramy się utrzymać pod wodą. Nie jest to łatwe zadanie. Jeśli tych balonów mamy więcej – nasza energia życiowa, zamiast na życie idzie na utrzymanie owych balonów pod wodą. Potem jesteśmy osłabione, zmęczone, brak nam siły na cokolwiek. Kontrola konsumuje nasze zasoby energetyczne. A i tak, co jakiś czas któryś z tych balonów wymknie się spod naszej kontroli. Potem jesteśmy źli na siebie. Nie warto. A przede wszystkim nie warto ukrywać swojej niezgody. Należy wykorzystać energię, którą nam ofiarowuje. Złość daje nam siłę by się sprzeciwić, zawalczyć o siebie. I to zarówno w sytuacjach banalnych: „Rozzłościłam się, bo nie posprzątałeś pokoju, jak obiecałeś”, jak i w sytuacjach bardzo ważnych, gdy ważą się nasze losy, zdrowie i życie”. Na przykład wtedy, gdy lekarz lekceważy nasze objawy chorobowe, szef dopuszcza się mobbingu, kolega z pracy okrada nas z pomysłu, partner szantażuje, ktoś próbuje nami manipulować. Obudzona w sposób naturalny złość pozwala działać.
Reaguj na forsowanie twoich granic na jak najwcześniejszym etapie. Nie zbywaj milczeniem raniącej cię krytyki. Nie udawaj, że nic się nie stało, gdy twój partner kpi z Ciebie, publicznie żartuje, czy wyśmieje twój sukces. Zareaguj stanowczo, nie gódź się na to. W ten sposób postawisz słupy graniczne, których nie da się zignorować. Staraj się polubić swoją złość – została ci podarowana przez twojego Anioła Stróża, do stosowania w jego w czasie jego nieobecności.
Dobrze jest odczuwać złość, bo ona daje nam siłę i determinację do tego, by walczyć o to, co dla nas ważne, by przywracać porządek tam, gdzie został zburzony. Może mobilizować do zmagania się z niesprawiedliwością społeczną. Jest fundamentem działań niepodległościowych, które opiewane są chwałą w naszej historii. Jest źródłem wielkiej Mocy. Pod jej wpływem człowiek jest w stanie pokonać silniejszego od siebie napastnika, przetrwać w najgorszych nawet sytuacjach i zwyciężyć.

Beata Markowska

http://www.solaris-rozwojosobisty.pl/zlosc-urodzie-szkodzi-o-kobiecej-zlosci/

 

Tagi:

złość ,  emocje ,  kobieta ,  psychologia , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót