Jesteś autorką projektu „Szuflada pamięci”, który tworzysz wspólnie z członkiniami Jesiennych Entuzjastów, nałęczowskim klubem byłych pracowników oświaty. Skąd pomysł na zachowanie wspomnień seniorek?
Kiedy zaczęłam pracę w Nałęczowskim Ośrodku Kultury i zaczęłam spotykać się z paniami z klubu, oczarowały mnie, dosłownie. To są kobiety pełne życia, mają swoje pasje, w ramach klubu realizują różne przedsięwzięcia. Niektóre piszą książki, inne poezje, klub przez wiele lat prowadził piękne kroniki. Pomyślałam, że wart ocalić to wszystko od zapomnienia i w jakiejś formie przekazać potomnym. Napisałam projekt i tak NOK i moja Fundacja Sadownia realizujemy go wspólnie. Powstała strona w internecie, na której publikujemy wspomnienia, filmy, zdjęcia. One wszystkie kochają Nałęczów, ale nasza strona nie ma być poświęcona historii miasta, takich jest dużo. Chcemy zachować w pamięci ludzi z Nałęczowem związanymi, ludzi którzy tu mieszkają, tworzą, choć może nie są z pierwszych stron gazet. Kiedy opowiadałam o tym pomyśle paniom, na początku nie wierzyły, że się uda. A jednak zrobiłyśmy to. Do pandemii spotykałyśmy się co tydzień, potem umawiałam się z każdą z pań indywidualnie. Zawsze w kultowej nałęczowskiej kawiarni „Ewelina”. Te rozmowy z nimi są dla mnie bezcenne.
Czego cię uczą?
Entuzjazmu, pasji, tego że wiek nie gra roli. Że można wszystko zaczynać w jakiś sposób od początku. Pani Helena Broniewska po przejściu na emeryturę postanowiła nauczyć się grać na pianinie. Nauczyciel zaproponował jakieś lekkie piosenki. Jej one nie leżały. Dał jej Brahmsa i stwierdził, że może po roku będzie go grała. Ona grała go po tygodniu, potem przyszedł Chopin, inni kompozytorzy. Pełen podziw. Pani Sabina Seroczyńska – Kozuba, pasjonatka ogrodów, do dziś pięknie szydełkuje, wystawia swoje prace na festiwalach rękodzieła. To są kobiety, którym się chce, które chcą brać jeszcze wiele od życia. Dlatego szefowa klubu, pani Maria Przybyłko, stale coś organizuje, wyjazdy, wolontariaty. Warto wspierać takie inicjatywy, bo niestety zbyt często spychamy seniorów na margines.
Członkinie klubu, które już wzięły udział w projekcie: Sabina Seroczyńska – Kozuba, Maria Kozak, Maria Przybyłko
Często uważamy, że starsi ludzie to coś na kształt niezbyt rozumnych dzieci. Tylko o ile dzieciom pozwala się z reguły na wszystko, starszych ludzi próbujemy ubezwłasnowolniać i zamykać w domu. Znam przypadki, kiedy dzieci ograniczają nawet im dostęp do pieniędzy, które przecież są własnością ich rodziców. Rozumiem skrajne przypadki typu Alzheimer czy demencja. Ale to się dzieje nawet w stosunku do osób, które dobrze dają sobie radę w życiu.
Typowy aegizm, dyskryminujemy z powodu wieku i to jest zjawisko bardzo przykre. Odmawiamy seniorom prawa do korzystania z życia. Ja miałam w Sadowni warsztaty, na które przyjechało 120 seniorów z całej Polski. Byłam zafascynowana, ich żywotnością, poczuciem humoru, chęcią zabawy. A wiele z tych osób finansowo dość kiepsko stoi. Mimo to wcale nie popadają w depresję, jakoś sobie radzą. Mało tego, zawsze są skłonni pomóc, ofiarować coś drugiemu człowiekowi. To jest w nich piękne i tego powinniśmy się od nich uczyć.
Członkinie klubu, które już wzięły dział w projekcie: Anna Poniatowska, Maria Butowicz-Romualdi i Helena Broniewska.
Za rzadko korzystamy z mądrości seniorów…
Zdecydowanie za rzadko. Oni mają naprawdę dużo do przekazania światu. Wiedzą, co w życiu jest ważne. Że liczą się inni ludzie, dobre relacje. Że w życiu bardziej od drogich gadżetów, potrzebne nam są prawdziwe pasje. Podczas spotkań rozmawiamy często właśnie o relacjach, czasami trudnych, o życiowych priorytetach. Warto posłuchać osób, które już wiele przeżyły, mają wyrobione poglądy na świat, a ich doświadczenie może być dla nas bezcenne. Szkoda, że wolimy starszych ludzi zamykać w domu, niż otwierać się na ich mądrość.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza