Należysz do osób, które nigdy pandemii nie lekceważyły, stosowałaś się do zaleceń, a jednak zachowałaś?
Podejrzewam, że zaczęło się od córki. Mieszkamy blisko siebie, codziennie się widujemy. Córka zaczęła się kiepsko czuć około 7 października, miała typowe objawy przeziębienia, stan podgorączkowy, ból głowy. Dzwoniła nawet do swojego lekarza, ale nie dał jej skierowania na testy, właściwie to wykluczył koronawirusa. U mnie objawy zaczęły się w piątek, dziesięć dni temu. Temperatura, okropny ból głowy i uczucie zapchanych zatok, ale bez kataru. To jest taki charakterystyczny objaw, wszyscy to mamy i ma wielu znajomych. Dzwoniłam do rodzinnego, ale jest na kwarantannie, mówił żeby na SOR jechać. Ja nie miałam siły, zostałam sama w domu.
Jak się czułaś?
Fatalnie, ten ból głowy i gorączka wykańczała mnie, Nie pomagały żadne leki, dopiero pyralgina przyniosła trochę ulgi. W niedzielę było coraz gorzej. Czułam, że tracę siły, zmierzyłam sobie ciśnienie, miałam 80 na 60. Wyszłam na taras zaczerpnąć powietrza i tam zasłabłam, leżałam z nogami do góry na deskach, deszcz padał. Zadzwoniłam po karetkę, odmówili kategorycznie przyjazdu, kazali dzwonić na całodobową pomoc w przychodni. W pierwszej okazało się, że nie ma lekarza, w drugiej lekarz oddzwonił po 15 minutach. Powiedział, żebym piła dużo wody… ja leżałam na dworze, na tym deszczu bez sił. Zadzwoniłam w końcu po córkę. Jak przyszła, to nie mogłam opanować szczękania zębami, tragedia. Córka zrobiła mi mocną kawę, powoli ciśnienie zaczęło rosnąć, została ze mną do północy. Ale wiesz, co jest najgorsze, ten strach, że nie wiesz, co się z tobą stanie, że jesteś sama, że wszystko się może wydarzyć. Obserwujesz każdą zmianę, czekasz na kolejne objawy. Ja wtedy całą noc praktycznie nie spałam, obserwowałam, co się ze mną dzieje. Ten strach jest paraliżujący.
Potem zrobiłaś testy?
Tak dostałam skierowanie, o 7 rano pojechałam sama samochodem, czekałam około 4 godzin w kolejce. Tragedia. Dla zdrowego człowieka to jest wysiłek, a jak jesteś w takim stanie to jest coś koszmarnego. Jak dostałam pozytywny wynik, to badania zrobił syn. On też już miał wtedy objawy, też ból głowy, stan podgorączkowy i tak dziwnie zapchane zatoki, ale bez kataru. Pojechał rano, ale się nie dostał w kolejkę samochodową, tylko przeszedł tam, gdzie ludzie stali bez samochodów. To jest jakiś koszmar, stał też koło 4 godzin. Jak ktoś zdrowy tam stanie, to na sto procent się zarazi. Objawy zaczęła mieć synowa, wnuczek miał stan podgorączkowy i pił bardzo dużo. Ale oni nie robili już testów, bo wiedzieliśmy, że to koronawirus. Córka i jej partner też nie robili. Dlatego te wszystkie podawane dane są zaniżone, myślę, że chorych jest co najmniej cztery razy więcej. Córka zadzwoniła do sanepidu, zgłosiła się jako zakażona. Nikt do niej nigdy nie oddzwonił. Ona z rozsądku jest na samoizolacji, tak mogłaby spokojnie chodzić i zarażać innych. I to też jest straszne. Nad tym nikt nie panuje. Zresztą mnie musiała zakazić w momencie kiedy była bezobjawowa, bo jak zaczęła mieć pierwsze objawy, została w domu. Dlatego ta choroba jest taka straszna.
Jak się teraz czujesz?
Lepiej, ale te kilka dni były koszmarem, miałam kłopot, żeby iść do toalety, nie masz siły, jesteś jak błoto. No i jesteś sama, to jest najgorsze, boisz się, nie masz siły, a nikt nie może ci pomóc. Ja jestem raczej twarda, a bałam się wręcz niewiarygodnie, ten strach jest nie do opisania. Dziś urodziny wnuczka, spotkaliśmy się online, każdy siedzi u siebie w domu. Ten wirus jest jakimś koszmarem.
Na co powinniśmy zwracać uwagę?
Moi zdaniem na to uczucie zapchanych zatok, ono jest takie dziwne, myśmy wszyscy je mieli i znajomi również. Nie tylko na gorączkę czy kaszel. Utrata węchu i smaku przychodzi później. I na kontakty z młodymi. Ja w naszej rodzinie przeszłam to najgorzej, córka i syn łagodnie, a partner córki nie ma żadnych objawów. Oni zarażają, bo nie maja świadomości, że są chorzy.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza