Partner: Logo KobietaXL.pl

Ilona Adamska: Na co dzień pracujesz jako adwokat i radca prawny w Kancelarii Prawniczej PATRIMONIUM w Warszawie. Skąd pomysł na napisanie książki „Rozwód czy separacja? Poradnik praktyczny"?

Joanna Hetman-Krajewska: Z zamiarem napisania tej książki nosiłam się od kilku lat. Już wtedy napisałam pierwsze kilkadziesiąt stron, ale potem to zarzuciłam. I dobrze – książka musiała się odleżeć, musiałam przerobić jeszcze te dziesiątki scenariuszy spraw rozwodowych, które przeszły przez moje ręce. W efekcie wyszła książka żywa, bardziej życie ją napisało niż ja.

 

Masz 17-letnie doświadczenie zawodowe, chociaż, jak sama wspominasz w wywiadach, po raz pierwszy w sądzie byłaś w wieku 5 lat z mamą, która przez ponad 40 lat pracowała jako sędzia rodzinny. Można więc śmiało powiedzieć, że swoją pasję do wykonywanego zawodu wyssałaś z mlekiem matki. Czy to dzięki mamie skupiłaś się w swojej pracy na tematach krążących wokół prawa rodzinnego?

 Prawo rodzinne dopadło mnie na mojej drodze zawodowej jak jakieś fatum (śmiech). Bo wcale nie miałam się tą dziedziną zajmować. Wręcz mama mnie od tego odżegnywała – wspominała tragiczną historię ze swojej kariery sędziowskiej, kiedy to mężczyzna na tle konfliktowego rozwodu po wyjściu z sali rozpraw ugodził nożem adwokata swojej żony, zadając mu bardzo poważne obrażenia. Przez tę traumę moja mama wręcz powtarzała mi, żebym nie brała spraw rodzinnych, bo te budzą największe emocje i doprowadzają ludzi do skrajnych zachowań. Jeszcze na aplikacji wyspecjalizowałam się w prawie własności intelektualnej, głównie prawie autorskim, potem skończyłam studia doktoranckie z tego zakresu. I nadal ten ogródek prawa autorskiego uprawiam. Z sukcesem, jak sądzę. Ale niemal od samego początku, kiedy założyłam samodzielną kancelarię, zaczęły napływać do mnie sprawy rodzinne. I właśnie ta dziedzina stała się moją drugą specjalizacją.

 

Twoja książka „Rozwód czy separacja? Poradnik praktyczny" jest pierwszym na rynku poradnikiem dotyczącym spraw rozwodowych przeznaczonym dla zwykłego czytelnika – nieprawnika. Każdy może po nią sięgnąć? Każdy może zrozumieć te prawnicze, bądź co bądź, wyjaśnienia?

Rzeczywiście nie było jak dotąd tego typu książki na polskim rynku. Szkoda, bo problematyka rozwodowa jest bliska życiu, dotyka też bardzo wielu osób. W efekcie ludzie czerpią wiedzę zazwyczaj z dwóch źródeł – od znajomych oraz z internetu. A to z reguły nie są dobre źródła. Postanowiłam zatem zapełnić tę lukę i zaoferować solidną porcję wiedzy przefiltrowanej przez blisko 20 lat doświadczenia zawodowego. I jestem zadowolona z owoców tej pracy (śmiech). Summa summarum, książka jest przeznaczona przede wszystkim dla „zwykłego człowieka” – każdego, kto znalazł się w kryzysie zmierzającym do rozwodu bądź jest w toku sprawy rozwodowej. Myślę, że po tę książę mogą również sięgnąć osoby z grup zawodowych zajmujących się z założenia pomocą osobom w różnych kryzysach życiowych, w tym rozwodowych: mediatorzy, psychoterapeuci, coachowie, kuratorzy czy pracownicy społeczni. Pomagając ludziom w kryzysach małżeńskich, muszą też mieć wiedzę na temat prawnych aspektów takich życiowych zakrętów.

 

Co znajdziemy w książce poza Twoimi prawniczymi wyjaśnieniami oraz wywiadami, m.in. z seksuologiem, adwokatem kościelnym, a nawet detektywem?

Cieszę się z tych wywiadów, to wyszły naprawdę mądre rozmowy. Mądre, bo z mądrymi ludźmi. Pomysł miałam taki, żeby problem rozwodu pokazać nie tylko od mojej, prawniczej strony, ale również z innych perspektyw. I tak w książce znalazły się obszerne, niespieszne rozmowy z psychoterapeutą par, mediatorami, psychologiem dziecięcym, seksuolożką, sędzią rodzinnym, adwokatką kościelną i detektywem. Te wywiady to niejako dodatek, aczkolwiek bardzo ważny, do jej głównej części, czyli wyjaśnień prawnych aspektów sprawy rozwodowych czy separacyjnych. Starałam się rozebrać to wszystko na czynniki pierwsze i napisać o wszystkich elementach takich spraw, w tym orzekaniu o winie, kwestiach związanych z dziećmi (władzy rodzicielskiej, alimentach, kontaktach z dziećmi), wreszcie o kwestiach majątkowych. Książka jest przejrzysta i treściowo i graficznie – jest sporo ramek, a w nich przykłady z życia wzięte, najczęściej zadawane przez klientów pytania czy kluczowe kwestie do zapamiętania.

 

Jesteś zdania, że kryzys małżeński, również ten zakończony rozwodem może być szansą na rozwój. Piszesz nawet, że słowa „rozwód” i „rozwój” dzieli zaledwie jedna litera. Rozwiń proszę tę myśl...

Tak, jestem tego zdania. Uważam, że każde mocne wydarzenie w życiu, w tym rozwód, ma swój głęboki sens, ma za zadanie ukierunkowanie nas ku rozwojowi. Problem w tym, że z reguły tego nie widzimy, a już na pewno nie wtedy, kiedy to cierpienie się dzieje – wtedy je odpychamy, dajemy się owładnąć frustracji albo rezygnacji, ale nie umiemy zazwyczaj podejść do kryzysu w sposób konstruktywny. Ale jeśli potrafimy to dostrzec, złapać dystans do tego co się dzieje, a jeszcze lepiej wybaczyć sobie i światu, przestać traktować rozwód jako życiową porażkę, ale jako doświadczenie, które miał nam coś pokazać, ukształtować nas ku lepszemu, wtedy przeskakujemy w rozwoju wewnętrznym na wyższy poziom. Z reguły jednak taka zmiana perspektywy sama się nie zadzieje, wymaga pewnego wewnętrznego wysiłku, samodyscypliny, np. regularnej medytacji, relaksacji czy modlitwy – w zależności od tego w co kto wierzy.

 

Czy to prawda, że zdecydowana większość małżeństwa rozpada się z powodu braku właściwej komunikacji, zwyczajnej rozmowy?

 

Moim zdaniem to jest najczęstsza przyczyna „rozjeżdżania się” związków. Zabija je rutyna, kołowrót codziennych obowiązków, pośpiech – brakuje czasu na zwykłą rozmowę o tym co ta druga osoba czuje, kim dzisiaj jest, jak odbiera różne sprawy, również te najzwyklejsze. Kiedy takiej spokojnej, regularnej, najlepiej codziennej rozmowy nie ma, oddalamy się od siebie, zanika bliskość, przestajemy mieć ochotę na wspólne spędzanie czasu, na intymność w łóżku. Dialogi małżeńskie sprowadzają się do kwestii organizacyjno-technicznych – kto zrobi zakupy w Biedronce, kto odwiezie Stasia na karate i czy koniecznie musimy iść w niedzielę do teściowej na obiad. Małżonkowie zaczynają doświadczać osamotnienia w związku, braku zrozumienia, nie czują się kochani. A od tego stanu już tylko niewielki krok dzieli nas od zdrady czy obsesyjnego uprawiania joggingu, żeby uciekać z domu, w którym nie znajdujemy akceptacji.

 

Co było najtrudniejszego przy tworzeniu poradnika? Co stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie?

Znalezienie czasu, by przysiąść i tę książkę napisać. A to nie jest łatwe przy całym kancelaryjnym młynie – ilości wątków do codziennego domknięcia, terminów, pod presją których nieustannie pracujemy, liczby rozpraw w Warszawie i poza Warszawą, na które trzeba jechać perfekcyjnie przygotowanym. Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale dla mnie sprzymierzeńcem w napisaniu książki był okres pandemii, kiedy nie odbywały się rozprawy, czyli te blisko trzy miesiące wolności od naszego codziennego kieratu. Tyle czasu mi się uwolniło, że – nie wiedząc co z nim zrobić – napisałam jeszcze drugą książkę, która ukaże się za miesiąc: „Wzory pism w sprawach rozwodowych i separacyjnych z komentarzem”. To uzupełnienie poradnika – siedemdziesiąt wzorów typowych pozwów, pism procesowych, wniosków o zabezpieczenie, zażaleń czy apelacji stosowanych w tego typu sprawach. Każdy wzór jest opatrzony praktycznym komentarzem, zrozumiałym również dla nieprawnika.

 

Mówi się, że warto wygrywać, ale nie warto walczyć... Uważasz podobnie?

W idealnym świecie tak – wszyscy są wygrani, ale bez konieczności wchodzenia w konfrontację, walkę, bez uciekania się do przemocy. W prawdziwym życiu jest jednak trochę inaczej. Czasami jedna strona jest bardzo ugodowo nastawiona, ale druga nie chce odpuścić na pół paznokcia. To jak wtedy rozgrywać tę partę, kiedy poddanie się bez walki byłoby dla tej pokojowo nastawionej strony skrajnie niekorzystne? Czasami nie ma wyjścia, trzeba o swoje zawalczyć. Chociaż na pewno idealistycznie wolałabym, żeby wszystkie rozwody kończyły się ugodowo w sposób satysfakcjonujący dla obydwu stron.

 

 Kobiety w biznesie bardziej ze sobą konkurują czy współpracują? Jakie jest Twoje doświadczenie w tej kwestii, patrząc np. na konkurencję czy po prostu kobiety, które Cię otaczają, również poza pracą?

Przez wiele lat pracowałam w kancelarii wyłącznie w otoczeniu kobiet i to był czas świetnej współpracy, grania do jednej bramki. Teraz, kiedy mamy w zespole tyle samo kobiet co mężczyzn, to się nie zmieniło. Staram się nie rozgraniczać świata według płci. Moim zdaniem nie płeć ma znaczenie, ale poziom rozwoju osobistego człowieka – i wśród kobiet i wśród mężczyzn są osoby pełne agresji wobec świata, rywalizujące, ale są też osoby świadome, życzliwie podchodzące do innych, odpowiedzialne. Sprawny biznes to nie znaczy biznes agresywny, bezpardonowy. Wszędzie – również w biznesie – jest miejsce na etykę i uważność wobec innych.

 

 Wierzysz w kobiecą intuicję?

W ogóle wierzę w intuicję, nie przypisując tego zjawiska do żadnej płci. Z reguły kiedy przychodzi do mnie klient i słucham na świeżo jego opowieści, widzę jaki będzie wyrok. I z reguły się nie mylę. Rozmawiam też o tym szczerze z klientami – bo muszą zdawać sobie sprawę ze słabych punktów swojego stanowiska.

 

 

Mówi się, że kluczem do zbudowania zaufania wśród klientów jest szczerość. Czy w dzisiejszym świecie bycie uczciwym i autentycznym jest jeszcze opłacalne?

 

Cieszy mnie to pytanie, bo bardzo uderza w sedno mojego podejścia do wykonywanego przeze mnie zawodu. Jestem z klientami do bólu szczera, choć nie pozwalam sobie na wycieczki osobiste. Ważne dla mnie we współpracy z klientem jest wzajemne nieprzekraczanie swoich granic, czyli wzajemny szacunek. Jeżeli pan Kowalski dzwoni do mnie w niedzielę o drugiej po południu, kiedy akurat siedzę z rodziną przy obiedzie, to odbieram telefon i pytam co się takiego stało, że dzwoni w taki dzień o takiej godzinie. Bo jeśli akurat został aresztowany czy w jego domu jest interwencja policji, to chętnie pomogę, bo taka jest moja rola, ale jeśli dzwoni z czymś co może poczekać do poniedziałku, to wyraźnie też stawiam granicę, że taki telefon jest nie na miejscu w niedzielne popołudnie. Czasami pracuję z klientami przy ich sprawach przez kilka lat, w jakimś sensie żyję ich życiem, ich dzieci dorastają przy mnie, to jest bliska więź. A bliska więź wymaga też szczerze ustalonych regulaminów funkcjonowania, by współpraca przebiegała gładko.

 

Plany na kolejne 5 lat?

Myślę, że to będą bardzo pisarskie lata. Książką „Rozwód czy separacja? Poradnik praktyczny" otworzyliśmy z wydawnictwem Wolters Kluwer serię poradników z zakresu prawa rodzinnego. Za 4-6 tygodni ukaże się moja druga książka w tej serii: „Wzory pism w sprawach rozwodowych i separacyjnych z komentarzem”. Piszę dwie kolejne, zamierzam je skończyć jeszcze w tym roku. Mam też już kilka konspektów na dalsze książki. Nie ograniczam się jednak tylko do poradników prawniczych, piszę też równolegle książkę całkowicie nieprawniczą: „Jak żyć zgodnie z ajurwedą i nie wyglądać na babcię”. Tytuł nie jest przypadkowy, bo jestem babcią i to podwójną, ale nikt mi w to nie wierzy (śmiech).

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

 

 

Joanna Hetman-Krajewska – adwokat i radca prawny w Kancelarii Prawniczej PATRIMONIUM w Warszawie, specjalizuje się w prawie rodzinnym i prawie autorskim; autorka książek: „Podstawy prawa własności intelektualnej” (Biblioteka Analiz, wiele wydań), „Rozwód czy separacja? Poradnik praktyczny” (Wolters Kluwer, Warszawa 2020) – jedynego na polskim rynku poradnika na temat rozwodów przeznaczonego dla zwykłego człowieka – oraz „Rozwód czy separacja? Wzory pism w sprawach rozwodowych i separacyjnych z komentarzem” (planowana data wydania: 10-2020, Wolters Kluwer).

Tagi:

rozwód ,  adwokat , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót