Na hotelowych Facebookach oferty – świąteczne, narciarskie, sylwestrowe. Wszystkie rzecz jasna dla osób pracujących w systemie zdalnym, które teoretycznie mogą swój wyjazd zakwalifikować jako delegację. Inne hotele karnie się zamknęły i żadnych świątecznych ofert nie oferują.
Przypomnijmy, że zgodnie z obwiązującymi przepisami hotele mają być zamknięta dla wypoczywających gości do 27 grudnia, a mogą być zamknięte nawet do 17 stycznia, czyli do końca zimowych ferii. W branży hotelowej pandemia i lockdown poczyniły prawdziwe spustoszenie, dlatego najwyraźniej niektórzy właściciele postanowili omijać prawo.
- Ta sprawa ma dwa aspekty, bo z jednej strony są ludzie, którzy zostali pozbawieni możliwości zarabiania. Prawdziwe służbowe wyjazdy sprawy nie załatwią. Stąd takie oferty, które są skierowane do tej części ludzi, którzy są zmęczeni lockdownem i próbują odzyskać choćby namiastkę kontroli nad swoim życiem – mówi psycholog Marta Rutkowska. - Ludzie pragną odrobiny normalności, a właściciele hoteli zarobić choć część pieniędzy. Pamiętajmy, że ten okres to dla hotelarzy były zawsze prawdziwe żniwa.
Psycholog dodaje, że trzeba pamiętać, że jako naród uczyliśmy się kombinowania przez wieki. Mamy we krwi omijanie wszelkich przepisów.
- Jeśli dla ludzi jakieś przepisy wydają się absurdalne, nie wierzą w ich skuteczność, to jest to zdrowy mechanizm adaptacyjny – dodaje. - Ale z drugiej strony widzimy po zmniejszającej się liczbie dziennych zachorowań, że nałożone rygory są jednak skuteczne. I wtedy takie zachowanie jest nie w porządku wobec tych wszystkich, którzy się izolują, albo nie chcą przyjmować gości na „świąteczny home office”. Nie miej jednak musimy pamiętać, że żyjemy w skrajnej sytuacji, a ona powoduje, że ludzie reagują w rożny sposób. Ja sądzę, że chętnych na wyjazdy nie zabraknie.
Magdalena Gorostiza
