- Dramat dla biznesów, dramat dla ludzi – mówi Dorota Laska, dyrektorka ośrodka opiekuńczo- rehabilitacyjnego Dom Przy Parku. - Jeszcze w lecie mieliśmy nadzieję, że znowu wszystko ruszy. Niestety, kolejny lockdown pozbawił nas złudzeń.
Dorota Laska pokazuje utarg ze stycznia. Całe 240 zł, jedna osoba wykupiła nocleg, bo miała w Nałęczowie operację. Utrzymanie budynku, ludzi, bo nikt nie został zwolniony, kosztuje ogromne pieniądze.
- Liczę, że od marca będziemy mogli znowu zarabiać – mówi Dorota Laska. - Inaczej, nie mam pojęcia, co będzie.
Podkreśla, że w całym Nałęczowie sytuacja jest dramatyczna. Zamknięte sanatoria, zakaz przyjmowania gości w pensjonatach, pokojach gościnnych. Jedna z bardziej znanych restauracji pracuje tylko w weekend i tylko na wynos.
W ciągu tygodnia to nawet nie bardzo jest gdzie kupić coś ciepłego do jedzenia. Wiele osób bez pracy, bo wiele albo ją straciła, albo pracowały na umowę zlecenia. Sanatoria nakręcały ruch w mieście. Wiele osób wykupowało w nich zabiegi, a mieszkały w pensjonatach, na kwaterach, robiły zakupy w sklepach, żywiły się na mieście. Obowiązkowe były wizyty na kawę i ciastko w cukierniach, kawiarniach.
Oglądamy puste sale do rehabilitacji. Ośrodek miał umowę z PEFRON i ZNP, prowadzili kursy aktywizacji zawodowej powiązane z intensywną rehabilitacją. Praca szła pełną parą. Czy uda się do tego wrócić?
- Teoretycznie na dzienną rehabilitację moglibyśmy przyjmować ludzi – dodaje Dorota Laska. - Mogliby też przyjeżdżać na leczenie poszpitalne. Ale ludzie chyba się boją, bo takich zgłoszeń jak na lekarstwo. A dla jednej czy dwóch osób nie uruchomimy całego budynku, to generuj zbyt wysoki koszt. I tak czekamy na lepsze czasy.
W nałęczowskim parku nie ma żywego ducha, choć tu bez względu na pogodę zawsze kręcili się kuracjusze. Zostawiam samochód pod słynną 'Przepióreczką” Hotel i restauracja zamknięte Parking jest płatny, chce zapłacić w recepcji. Młoda kobieta macha tylko ręką. - Proszę sobie postać – mówi. - I tak widzi pani, że parking cały pusty.
Na głównej ulicy Nałęczowa część sklepów zamknięta, wiszą ogłoszenia o wynajmie lokali. Zaglądam do czynnych sklepików, wszędzie pustki i smutek na twarzach sprzedawczyń. Pytam, jak sytuacja.
- Sama pani widzi – słyszę w znanej piekarni. Kobieta macha ręką. - Słów szkoda, nie wiemy, co to dalej będzie. To nie ten sam Nałęczów.
Magdalena Gorostiza