Mówisz często, że my tu w Polsce tak naprawdę nie wiemy, czym jest lockdown. Bo w Wielkiej Brytanii jest zupełnie inaczej.
Oczywiście, że nie wiecie. My jesteśmy zamknięci od grudnia. Ja mieszkam pod Londynem, moje córki w Londynie, ja ich nie widziałam już blisko trzy miesiące. Ale dzięki temu u nas ilość zachorowań drastycznie spada, jest plan wychodzenia z epidemii. Stopniowo, powoli, bez szaleństwa. To zarówno masowe szczepienia jak i twarde restrykcje. Wszystko jest pozamykane, wszystko. Otwarte są sklepy spożywcze i apteki. Praca obowiązkowo zdalna, chyba, że ktoś musi pracować inaczej. Z domu można wyjść raz dziennie, wszelkie spotkania są zabronione. Możesz umówić się z jedną osobą spoza rodziny na spacer na dworze, ale musicie zachowywać dystans. Wychodzimy tylko w swojej okolicy. Na dworze nie musisz nosić maseczki, ale w pomieszczeniach – obowiązkowo. Ludzie się do tego stosują. I to daje efekty. Dziennie robi się około 1,5 miliona testów, ostatnio wykrywa się około 5 – 6 tysięcy nowych zachorowań. Ile przypadków byłoby przy takiej skali testowania w Polsce, skoro u was co trzeci testowany jest zarażony?
Uważasz, że lockdown w polskim wydaniu nie ma sensu?
Moim zdaniem, nie ma. Czynne są wszystkie usługi, sklepy poza galeriami, ludzie swobodnie się przemieszczają i w dodatku nie przestrzegają rygorów. Byłam w lutym w Polsce. Weszłam do supermarketu i uciekłam – tłumy ludzi z maskami na brodzie. Te maski często brudne, jednorazówki z początku pandemii. Ja nurkuję, ja muszę mieć zdrowe płuca. A wiem, jak Covid- 19 wygląda, bo mój tata chorował. I to ciężko, leżał w szpitalu. Nie ma żartów.
Wolno wam jeździć zagranicę?
Tylko w określonych przypadkach. Do pracy, na pogrzeb bliskiej osoby i na leczenie. Ja miałam już dawno umówione zabiegi w Polsce, dlatego mogłam przyjechać. Ale po powrocie każdy ma kwarantannę, zaszczepieni też, bo wiadomo, że szczepionka nie chroni przed zarażeniem i zakażaniem innych.
No właśnie, moja znajoma chciała lecieć na Wyspy Kanaryjskie. Jest po dwóch dawkach Pfizera. Test jej wyszedł pozytywny, choć nie miała żadnych objawów. Ja uważam, że zaszczepione osoby też powinny robić test przed przylotem do Polski.
U nas test robisz przed przylotem potem w drugim i w ósmym dniu. Masz dziesięć dni kwarantanny. Wyjazd zagranicę bez powodu kosztuje 5 tysięcy funtów. I ludzie tego przestrzegają. Tylko nasi rodacy kombinują. Już w samolocie zaczęło się zdejmowanie maseczek. Stewardesy chodziły i upominały ludzi. Jakiś koszmar. Polacy kupują lewe testy na Covid - 19, wpisują fałszywe numery, nie mówię oczywiście, że wszyscy, bo to przecież nieprawda, ale są nawet takie grupy na Facebooku, gdzie można wszystko załatwić.
Takie typowe polskie cwaniactwo. Mnie to przeraża, dlatego śmiem twierdzić, że z takim nastawieniem to walka z epidemią w Polsce jest bardzo trudna. Tym bardziej, że jak mówiłam, wy nie wiecie, co to jest lockdown.
Brytyjczycy znoszą rygory ze stoickim spokojem? Nikt się nie buntuje?
Oczywiście, wszędzie znajdą się tacy, którzy nie wierzą w epidemię. Bywa że ludzie robią nielegalne imprezy, ale to jest rzadkość. Media to nagłaśniają, sypią się kary. Ale ja nie słyszałam o żadnym podziemiu kosmetycznym czy fryzjerskim. Natomiast znowu – na polskich grupach można sobie manicure czy kosmetyczkę bez trudu załatwić. Trzeba jednak pamiętać, że tu rząd naprawdę pomaga przedsiębiorcom. Moja kosmetyczka dostaje 80 procent uposażenia, nie płaci czynszu, podatków itp. Ona nie zaryzykuje straty tej pomocy z powodu jednej klientki. Natomiast niestety rozumiem też polskich przedsiębiorców pozostawionych samym sobie. Oni, żeby przetrwać, muszą czasami posuwać się do balansowania na granicy prawa. Tak nie powinno być, ludzie powinni mieć wsparcie od rządu.
Kiedy zanosi się u was na poluzowanie restrykcji?
To się odbywa zgodnie z planem, dwa tygodnie temu ruszyły szkoły i przedszkola, od przyszłego tygodnia możemy się spotkać z sześcioma obcymi osobami, ale tylko na dworze, do domu można zaprosić sześć osób od 12 kwietnia. Restrykcje będą zdejmowane powoli. Do lipca nie wolno nam wyjeżdżać zagranicę na wakacje. Już jest ponad połowa dorosłych zaszczepiona, ale nadal są do tej grupy apele, żeby w związku z tym nie czuła się zwolniona z maseczek czy dystansu. W Polsce wszystko dzieje się zbyt późno, restrykcje są zbyt małe i zdejmowane zbyt szybko. Dlatego tak bardzo rośnie u was liczba zakażonych i epidemia nie hamuje. Myślę, że potrzebne są bardziej zdecydowane działania i przede wszystkim większa mobilizacja społeczeństwa. Ale to ostatnie może być bardzo trudne, zważywszy na ilość fake newsów i bzdurnych teorii, które pojawiają się w polskim internecie. Nie twierdzę, że tu tego nie ma, ale jak czytam te „rewelacje” choćby na polskim Facebooku, dotyczące szczepień, maseczek, ilości zgonów z powodu pandemii, to ręce mi opadają. I to często publikują ludzie, którzy są wykształceni i wydawałoby się, że rozsądni.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza