Statystyczne rzecz ujmując każda polska ciężarna kobieta przebywa na zwolnieniu blisko pięć razy, nie pracując 110 dni z trwającej 273 ciąży. Czy Polki są genetycznie słabsze od kobiet innych nacji, czy każda ciąża jest tak zagrożona, czy też szwankują nasze przepisy prawne, a ciężarne w związku z tym chętnie sięgają po zasiłki?
Kodeks Pracy reguluje rodzaj zatrudnienia nie wskazanego dla ciężarnych. Przyszła matka nie może wykonywać:
- pracy w pozycji wymuszonej
- pracy w pozycji stojącej łącznie powyżej 3 godzin w czasie zmiany roboczej
- pracy w środowisku, w którym występują nagłe zmiany temperatury powietrza w zakresie przekraczającym 15°C
- pracy w hałasie, drganiach, w zasięgu pól elektromagnetycznych, promieniowaniu według określonych w rozporz. limitów
- pracy przy obsłudze monitorów ekranowych powyżej 4 godzin na dobę
- pracy na wysokościach oraz wchodzenia i schodzenia po drabinach i klamrach
- pracy w wykopach oraz zbiornikach otwartych
- pracy nurków oraz wszystkich prac w warunkach podwyższonego lub obniżonego ciśnienia
- pracy w kontakcie ze szkodliwymi czynnikami biologicznymi (np. wirusy)
- pracy przy obsłudze zwierząt dotkniętych chorobami zakaźnymi i inwazyjnymi
- pracy w narażeniu na działanie czynników rakotwórczych, rozpuszczalników organicznych i niektórych substancji chemicznych
- pracy grożącej ciężkimi urazami fizycznymi i psychicznymi
- pracy w wymuszonym rytmie pracy (np. na taśmie)
- pracy wewnątrz zbiorników i kanałów
- pracy stwarzającej ryzyko ciężkiego urazu fizycznego lub psychicznego, np. gaszenie pożarów, udział w akcjach ratownictwa chemicznego, usuwanie skutków awarii, prace z materiałami wybuchowymi, prace przy uboju zwierząt hodowlanych oraz obsłudze rozpłodników
Jak widać lista jest długa i chyba nie ma stanowiska pracy, którego nie dałoby się pod nią podciągnąć. Teoretycznie to na pracodawcy spoczywa obowiązek zapewnienia ciężarnej ochrony – przeniesienia na inne stanowisko, a jeśli to niemożliwe, zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy i wypłacania wynagrodzenia. W praktyce obowiązek ten przerzucany jest na ZUS, bo pracodawcy ani myślą płacić.
- Szczególnie ci z hipermarketów czy zakładów produkcyjnych – mówi proszący o anonimowość ginekolog. - Mówią wprost kobietom, by poszły na zwolnienie. Płacą pierwszy miesiąc, potem płaci ZUS. Moim skromnym zdaniem 95 procent ciężarnych jest na zwolnieniach, które nie wynikają z ich stanu zdrowia, bo mogłyby pracować. Ciąża to nie ciężka choroba. Moja żona pracowała do ostatniego dnia.
Spora część kobiet, nawet jeśli może pracować i tak bierze zwolnienie. Lekarze wypisują bez mrugnięcia okiem.
- Nie będę kopał się z koniem – dodaje ginekolog. - Jak ja nie wypiszę, pójdzie do innego, a ja tylko stracę pacjentkę. A kobiety uważaja, że skoro mogą wziąć zwolnienie to po co się przemęczać? Mnie samego to oburza, bo w rezultacie płacimy zasiłki z naszej wspólnej kasy, najpierw na ciążę, potem na urlop wychowawczy. A potem wszyscy się dziwią, że rosną składki na ZUS. Tylko to nie moja rola, niech się tym zajmą politycy.