Jak to się stało, że artysta z Bangladeszu przywędrował do Polski?
Przyjechałem do Lublina na studia z komunikacji międzykulturowej w edukacji i miejscu pracy na UMCS. Rozważałem rożne miejsca w Europie – Czechy, Finlandię, Niemcy, ale po długim namyśle wybrałem jednak Polskę. Powiem tyle, nie żałuję, tyle serdeczności i wsparcia, których tu doznałem od moich profesorów, administracji uczelni, od różnych ludzi to jest coś cudownego. Polacy są bardzo życzliwym narodem.
Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie spotkała cię żadna przykrość związana z pochodzeniem, kolorem skóry?
Owszem, bywały takie incydenty, ale ja wychodzę z założenia, że rasiści są w każdym kraju. Na to nie mamy wpływu. Takie sytuacje są jednak wyjątkiem na tle moich pozytywnych doświadczeń, puszczam je w niepamięć i tyle.
Urodziłeś się i wychowałeś w Bangladeszu. Dla większości z nas, w tym dla mnie to kraj, o którym praktycznie nic nie wiemy. Może tyle gdzie leży, i że jest jednym a z najuboższych krajów na świecie.
Jesteśmy stosunkowo młodym krajem z długą historią. Tereny obecnego Bangladeszu należały do Indii pod władaniem brytyjskim. W 1947 roku nastąpił podział Bengalu na dwie części: Bengal Zachodni, który wszedł w skład Indii, oraz Pakistan Wschodni, prowincję Pakistanu. Samodzielnym państwem zostaliśmy w 1971 roku. Jesteśmy narodem wielokulturowym, mieszanką wielu religii. Nie jesteśmy bogatym krajem, ale mamy wspaniałą kulturę i tradycje. Bangladesz poszedł też w ostatnich latach bardzo do przodu, widać progres, choć rzecz jasna nie da się mojej ojczyzny porównywać do krajów europejskich. Ponieważ studiowałem też nauki społeczne, bliskie mojemu sercu są prawa człowieka, tolerancja, równość. Szczególnie jeśli chodzi o sytuację kobiet, mówię sam o sobie, że jestem feministą. Co prawda kobiety u nas mają zdecydowanie więcej praw niż choćby w Pakistanie czy Indiach, ale to wciąż za mało. Oczywiście inna jest też sytuacja kobiet w dużych miastach, inna na prowincji, szczególnie tam, gdzie do głosu dochodzi radykalizm czy fundamentalizm religijny, bez względu na wyznanie. Nadal dominuje u nas patriarchat, a kobiety często traktowane są przedmiotowo. Mnie osobiście bardzo to boli. Rząd próbuje wprowadzać zmiany, ale przed nami jeszcze długa droga.
Zanim przyjechałeś do Polski byłeś nauczycielem. Ale jesteś przede wszystkim artystą.
Tak, skończyłem studia artystyczne ale, jak wspominałem, również nauki społeczne, studiowałem na UODA i Univeristy of Dhaka. Pochodzę z miasta Saidpur na północy Bangladeszu, jestem Bengalczykiem. Urodziłem się w tradycyjnej rodzinie, ale miałem to szczęście, że ani na mnie ani na brata nie wywierano presji jeśli chodzi o wybór zawodu.
Rodzice co prawda załamywali ręce słysząc, że chce być artystą, bo martwili się, z czego będę żył, ale nie bronili mi iść swoją drogą, za co jestem im bardzo wdzięczny.
Pierwszą poważną pracę po studiach dostałem w galerii sztuki w stolicy, organizowałem wystawy. Niestety, zarobki były dość marne. Udało mi się dostać etat nauczyciela w prestiżowej szkole, uczyłem sztuki i designu, języka angielskiego, i nauk społecznych, bo u nas nauczyciele uczą trzech przedmiotów. Pracowałem tam trzy lata, zdecydowałem jednak, że chcę się dalej rozwijać i tak trafiłem do Polski.
Byłam na wernisażu twojej wystawy „Kobiety Bengalu” w Kazimierzu. Zauroczyły mnie twoje prace. Jest w nich magia, ale kobiety przedstawiasz w tradycyjnych rolach.
To moja kolejna wystawa w Polsce. Pierwszą wystawą były "Opowieści Bangladeszu" zorganizowana Ośrodek Kultury i Sztuki Resursa Obywatelska w Radomiu. Ówczesna dyrektorka ośrodka pani Renata Metzger oraz pani Elżbieta Raczkowska - odpowiedzialna za opracowanie graficzne pomimo przeciwność losu ( pandemia) zorganizowały tę wystawę w formie online. Druga wystawa, została zorganizowana przez zastępczynię dyrektora Instytutu Nauk o Kulturze UMCS panią dr Magdalenę Grabias. Wystawa ze względu na pandemię, także odbyła się w formie online. Wreszcie doczekałem się wystawy, na której mogłem mieć kontakt z żywym człowiekiem, co jest dla mnie szalenie ważne.
To prace, które powstały w Polsce. Wyrażają moją tęsknotę za ojczyzną, nawiązują też do naszych bogatych tradycji folklorystycznych. To są bengalskie kobiety, które pamiętam z dzieciństwa, kiedy jeździłem na wakacje do dziadków do małej wioski. Uwielbiałem te wyjazdy. Obserwowałem wówczas kobiety, tkające pledy, wykonujące inne domowe prace, odpoczywające.
Chciałem pokazać ich życie codzienne, ich trud, to, że wszystkie kobiety są takie same, szczególnie te żyjące w małych społecznościach.
Cały czas szukam swojej artystycznej drogi i zastanawiam się jak poprzez moją sztukę mógłbym pomóc kobietom w moim kraju w walce o ich prawa. Myślę, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Mam też zamiar dalej rozwijać się artystycznie. Marzę o kolejnych studiach w Polsce, tym razem na wydziale sztuki, bo to jest moja pasja. Uczę się intensywnie języka polskiego, wiele już rozumiem. Chciałbym odwiedzić rodzinę w Bangladeszu, bo bardzo za nimi tęsknię. Nie byłem w domu dwa lata. Ale też bardzo chciałbym znowu do Polski wrócić.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Prace Talhy „Kobiety Bengalu” można do końca września oglądać w Hotelu Spichlerz przy ul. Krakowskiej w Kazimierzu Dolnym, jest też możliwość ich zakupienia.