- Jesteśmy krajem UE. Mamy XXI wiek. Nie do przyjęcia jest to, aby ludzie na naszej granicy umierali z zimna i głodu, wycieńczeni chorobami. To kryzys humanitarny – mówił nam kilka dni temu Jakub Sieczko.
Dlatego 24 września przez ePUAP, 21 medyków złożyło wniosek do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, Mariusza Kamińskiego o umożliwienie wjazdu do strefy stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią. Jakub Sieczko mówił wówczas, że ambulans stałby w miejscu, gdzie prawdopodobieństwo spotkania uchodźców jest największe.
- Współpracujemy z organizacjami pomocowymi, ambulans mógłby dojeżdżać do potrzebujących. Bylibyśmy do dyspozycji Straży Granicznej. Ale nie będziemy łamać prawa, ani wykonywać pustych gestów, ustawiając ambulans poza strefą. Mamy ambulans z prywatnej firmy medycznej, grafik jest rozpisany, medycy wezmą na czas dyżurów na granicy urlopy. Nie chcemy działać przeciwko komukolwiek, jesteśmy apolityczni. Nie możemy jednak stać z założonymi rękoma, kiedy obok nas ludzie umierają bez pomocy – podkreślał.
Czekając na odpowiedź z MSWiA, 28 września Jakub Sieczko wysłał list do Prymasa Polski z prośbą o wsparcie dla akcji medyków. Nie ukrywa, że chciałby jednoznacznego głosu Kościoła w tej sprawie.
Tymczasem właśnie nadeszła odpowiedź z MSWiA. Zdaniem ministerstwa nie ma potrzeby, aby medycy wyjeżdżali na granicę, bo „wszystkim potrzebującym odpowiednią pomoc zapewnia Straż Graniczna”.
- W skrócie - jest dobrze. Zapamiętajmy ten dzień – napisał Sieczko. I zapowiada, że to nie kończy akcji medyków i nie wyczerpuje pomysłów na niesienie pomocy uchodźcom.