Michał urodził się jako wcześniak w 30 tygodniu ciąży. Miał zapalenie płuc, leżał pod respiratorem. Podejrzewano wodogłowie, chłopiec miał dziewięć punkcji.
- Po tej ósmej mieliśmy z partnerem wrażenie, że coś jest nie tak. Potem wodogłowie wykluczono. Ale synek pozostał niesprawny – mówi Aleksandra Piątkowska.
Michał ma dziś cztery latka i od urodzenia zmaga się dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym. Nie chodzi samodzielnie, nie jest w stanie siedzieć, potrzebuje całodobowej opieki, rehabilitacji, a także specjalistycznego sprzętu.
- Ale wszystko rozumie, to bardzo mądry chłopczyk. I walczymy o niego codziennie, ma nieustającą rehabilitację, wierzymy, że stanie w końcu na nogi – opowiada jego mama.
Chłopiec ma problemy z biodrami, z tego powodu bardzo cierpi. Pomogłaby mu operacja, a potem intensywne ćwiczenia. Można ją zrobić w Paley Institute w Warszawie, gdzie operuje się dzieci najnowocześniejszymi metodami na świecie.
- Ktoś spyta, czemu tam, czemu nie w Polskim szpitalu. W Polsce chcą operować każde biodro oddzielnie, potem wsadzają dziecko na kilka tygodni w w gips. To wyklucza rehabilitację. Chcą nacinać mięśnie i ścięgna Michasia, bo jest spastyka. Ale specjaliści z Paley Institute twierdza, że ta spastyka paradoksalnie pomoże Michasiowi stanąć na nogi. W dodatku w cenę operacji wliczona jest rehabilitacja właśnie – mówi Aleksandra Piątkowska.
Ale prywatna operacja kosztuje 150 tysięcy złotych. Rodziców Michała na to nie stać. W zeszłym roku w lipcu założyli zbiórkę, która stoi w miejscu, zebrali raptem 7 tysięcy złotych.
Aleksandra Piątkowska zwróciła się o refundację zabiegu do NFZ. Dostała odpowiedź odmowną.
- I powiem szczerze, załamałam się, płaczę od momentu dostanie tego pisma. Dla naszego państwa 150 tysięcy złotych to jest nic. Dla nas kwota nie do zebrania – nie dam rady, odpuszczam, nie mam siły – mówi mama Michała.
Na Facebooku umieściła emocjonalny wpis. Napisała, że ma świadomość iż jej synek nigdy pieniędzy na swoją operacje nie zbierze. Dlatego chce przekazać, to co zebrano na leczenie Eryka Kopczewskiego, który czeka na operację serca.
- Eryk w każdej chwili może umrzeć, tam brakuje więcej pieniędzy. Niech weźmie te Michasia, nam i tak się nie uda - mówi pani Aleksandra.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=373076601485424&id=100063492604490
Eryk urodził się z poważną wadą serca, o czym jego mama dowiedziała się jeszcze w ciąży. Pomimo fatalnych rokowań, chłopiec nadal żyje. Jest nadzieja w operacji za oceanem. Dwie operacje maja kosztować około 9 milionów złotych, ta pierwsza 4 miliony. Zbiórka jednak też utknęła.
- To piękny gest, jestem bardzo wzruszona. Ale chciałabym, aby mama Michała walczyła dalej, niech się nie poddaje – mówi Ewelina Kopczewska, mama Eryka, choć aby jej syn mógł wyjechać do USA, potrzeba jeszcze 600 tysięcy złotych. Wierzy jednak, że uda się te pieniądze zebrać. Ma nadzieję na szczęśliwy finał.
- Ja już nadziei nie mam, szczególnie teraz. Nie mam siły już walczyć. Michaś bardzo cierpi, wiem że mógłby być leczony na światowym poziomie. Ale tak się nie stanie – mówi Aleksandra Piątkowska.
Magdalena Gorostiza
Możecie wspomóc leczenie chłopców:
https://www.siepomaga.pl/eryk-kopczewski