- W październiku 2020 roku zdiagnozowano u mamy nowotwór złośliwy w IV stadium – raka jelita grubego z przerzutem do wątroby z rozsiewem do jamy otrzewnowej... Jej choroba spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Nikt się tego nie spodziewał! Byliśmy zdruzgotani, jednak wiedzieliśmy, że teraz to my – jej dzieci – musimy zrobić wszystko, aby jej pomóc – opowiada Anna.
Pani Maria rozpoczęła intensywne leczenie, Po dziesiątej serii chemioterapii, markery nowotworowe w końcu znacznie się obniżyły, a choroba zahamowała rozwój. Samopoczucie pani Marii z dnia na dzień się polepszyło, a dobre wyniki pozwalały mieć nadzieję.
Niestety, radość trwała krótko. Chwilę przed przyjęciem kolejnej dawki chemii, okazało się, że u pacjentki wykryto mutację genu BRAF V600E. Markery znów ruszyły w górę, a choroba w mgnieniu oka przybrała na sile. Lekarze rozłożyli bezradnie ręce i polecili domowe hospicjum. Rodzina jednak nie chciała się poddać.
- Mam siostrę i brata, jesteśmy bardzo zżyci i dla mamy zrobimy wszystko. Zaczęliśmy szukać dla niej ratunku. Znaleźliśmy w prywatnym szpitalu w Opolu, niestety podawane leki nie są refundowane – mówi Anna.
Ona sama zmieniła dla mamy całe swoje życie. Zrezygnowała z ukochanej pracy, przeprowadziła się do mieszkania mamy. Zajmuje się nią, bo pani Maria wymaga w tej chwili całodobowej opieki.
- Tak uzgodniliśmy wspólnie, że mnie jest najłatwiej zrobić taki krok. Poza tym musielibyśmy szukać opiekunki, co też kosztuje. Stąd taka decyzja. Nie żałuję jej, bo nasza mama warta jest poświęceń – podkreśla Anna.
Koszty leczenia, w kwocie około 9 tysięcy złotych miesięcznie, od sierpnia zeszłego roku rodzina pokrywała z własnej kieszeni. Niestety, oszczędności już się wyczerpały. Rodzina założyła zbiórkę.
- Powiem wprost, to była bardzo trudna decyzja, bo z reguły my zawsze komuś pomagaliśmy, tymczasem znaleźliśmy się nagle po tej drugiej stronie. Nie mamy jednak wyjścia. Bez wsparcia innych osób nie uratujemy mamy. Niestety, zbiórki na leczeni starszych ludzi nie cieszą się wsparciem – mówi Anna.
Pani Maria jest w tej chwili w szpitalu, bo dostała zakrzepicy. Jest osłabiona, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
- Nie mogę się poddawać, bo bardzo chcę dalej żyć. Bo kto by ie chciał? Wierzę, że uda się to przetrwać, zawsze trzeba mieć nadzieję – mówi.
Jej córka Anna dodaje, że przecież wiek to tylko liczba. A jej mama jest bardzo dobrym człowiekiem, któremu naprawdę warto pomóc.
Magdalena Gorostiza
Można pomóc pani Marii wpłacając na jej zbiórkę https://www.siepomaga.pl/maria-sierpinska?fbclid=IwAR23bKbOhleu2wXtgnIviKjaf3UAxuNKBlrHLECUjtvwcgPd6Y3vCPl-tMs