Kiedy pytam, jak się czuje, wiedząc, że do tego aby Antoś był zdrowy, brakuje „tylko” pieniędzy, słyszę po drugiej stronie słuchawki płacz.
- To nie „tylko”, to „aż”. Boje się, że nie uzbieramy nawet zaliczki, aby Antoś mógł rozpocząć terapię – mówi Monika smutno.
Chłopiec przyszedł na świat ważąc zaledwie 750 gramów. Był tak maleńki i nieprzystosowany do funkcjonowania poza bezpiecznym brzuchem mamy., że lekarze dawali mu tylko 1% szans na przeżycie. Kolejne szpitale, badania, konsultacje i diagnozy: retinopatia, dysplazja oskrzelowo- płucna, wodogłowie i encefalopatia też nie napawały optymizmem. Antoś przeszedł zabieg wyłonienia ileostomii i założono mu też zastawkę komorowo-otrzewnową. Ale najgorsze było dopiero przed nim.
- Podczas rutynowych badań okazało się, że w brzuszku jest guz. Duży, bo już 10 centymetrowy. Okazało się, że to nowotwór wątroby, hepatoblastoma. Antoś miał wtedy półtora roczku, od tej pory trwa nasza walka o życie naszego synka – wzdycha Monika ciężko.
Leczenie w Polsce nie przyniosło rezultatów. Pomimo chemioterapii i operacji, znowu jest nawrót guza. Rodzice konsultowali wyniki w różnych klinikach na świecie. Pozytywna odpowiedź przyszła z Teksasu. Możliwe jest zastosowanie nowoczesnej terapii CAR-T. Rodzice wysłali nawet wycinki guza chłopca i rokowania są pomyślne.
- Antoś jest w coraz gorszym stanie, powinien być leczony jak najszybciej. Niestety, aby w ogóle rozpocząć terapię musimy wpłacić 500 tysięcy złotych zaliczki, całość leczenia to około 3 milionów złotych. Dla nas to kwota niewyobrażalna – mówi Monika.
Na wszystkich zbiórkach zebrano niecałe 200 tysięcy złotych. Nie ma żadnych nowych wpłat. Antoś gaśnie w oczach, cała rodzina jest załamana.
- Mamy starszą córkę, idzie niebawem do VIII klasy. Też martwi się o swojego brata. Jego choroba odebrała jej praktycznie rodziców, bo my ciągle jeździmy po szpitalach. Powiem tak, sytuacja jest dla wszystkich bardzo trudna. A brak pieniędzy powoduje, że czujemy się strasznie. Świadomość, że nie mogę pomóc synkowi jest dla mnie okropna, czuję się bezradna, niewiele warta jako matka – mówi Monika.
Gdyby udało się zebrać te pierwsze 500 tysięcy, można by było wysłać krew Antosia do USA aby już namnażały się potrzebne do leczenia limfocyty. Nowatorska terapia pobudza system immunologiczny pacjenta. Podawana dotychczas chemia niestety wyłącznie Antosia osłabia, nie daje jednak żadnych rezultatów.
- Wszystko się posypało, całe nasze życie. Nie mamy żadnych planów, żyjemy z dnia na dzień. Nie wiem, czy Antoś terapii doczeka. I nie wiem, jak dalej mam z tym żyć – mówi mama chłopca.
Możecie pomóc Antosiowi wplacając na https://www.siepomaga.pl/antos-swiercz?fbclid=IwAR1F2vwk1BUgraOMAvaS6pu0EAMX2mwpyKl5gEcygmyiJXIaFfd4mbrSXY8
Czym jest terapia CAR-T?
TERAPIA GENOWA CAR-T CELLS W WALCE Z NOWOTWORAMI (chimeric antigen receptors T cells).
Immunoterapia CAR T cells polega na modyfikacji genetycznej komórek układu odpornościowego — limfocytów T — u pacjenta chorego na daną chorobę – zwłaszcza chłoniaki i inne nowotwory hematologiczne. Do komórek układu immunologicznego wprowadza się za pomocą odpowiedniego wektora wirusowego sztuczny receptor (gen z zewnątrz, dodatkowo połączony z tzw. domenami aktywującymi limfocyt), który służy do rozpoznawania komórek rakowych. Tak zmodyfikowane komórki efektorowe zostają podane choremu, aby aktywnie poszukiwać komórek nowotworowych w jego organizmie. Po ich spotkaniu aktywują się i je likwidują. Co więcej, komórki wyposażone w receptor ulegają podziałom: im więcej komórek nowotworowych, tym więcej działających na nie komórek efektorowych — aż do skutku, czyli do całkowitego zniszczenia nowotworu. Strategia CAR T cells uznawana jest za przyszłość w leczeniu wielu typów nowotworów.
Źródło https://immuno-onkologia.pl/limfocyty-car-t-immunoterapia-adoptywna/