Uciążliwy sąsiad może być zmorą i zatruwać życie. Stałym problemem są place zabaw, usytuowane pod oknami bloków. W letnie dni nie ma chwili wytchnienia. Niestety, ten problem wydaje się być nierozwiązywalny. Podobnie jak inne hałasy powodowane przez sąsiadów, którzy nie dbają o komfort innych.
„Czytając państwa artykuł widzę, że nie tylko my mamy taki problem. U nas plac zabaw pod oknem to standard, pomimo że poza osiedlem są w okolicy 4 place. Ale rodzicom nie chce się z nimi wychodzić. Zawracanie uwagi nic nie daje, bo dzieci mają prawo do zabawy.
Najgorsze jest jednak to, że pod blokiem non stop jeżdżą dostawczaki i ludzie na głośnych motorach. Irytujący jest też fakt wystawania pod oknem i palenie papierosów przy głośnej rozmowie. I twierdzenie że nie ma przepisu zabraniającego palenia. Zakaz na osiedlu jest.
Tyle że nikt go nie przestrzega, a jak komuś przeszkadza to każą zamknąć okno. Przy 30+ stopni można się się udusić przy zamkniętym oknie. Policja też twierdzi że cisza nocna jest od 22.00 i nie przyjadą na interwencję. Jak żyć?
Pozdrawiam serdecznie całą redakcję
Janka”
O tym, że z uciążliwymi sąsiadami walczyć jest trudno, pisze też nasza inna czytelniczka:
„To Pani Beata ma szczęście! Mój dzielnicowy mnie…”olał”, stwierdzając, że on też ma w sąsiednim mieszkaniu psa, który wciąż szczeka. I tyle po mojej interwencji.
A jak czytam opis Pani Krystyny to mam wrażenie, że opisuje moje mieszkanie w zasobach spółdzielni Nasza Praca w Częstochowie!
Kiedy kupowałam dom (kilkanaście lat temu) była to cicha, spokojna ulica. Niestety, jakiś czas temu po drugiej stronie ulicy wprowadzili się hałaśliwi sąsiedzi i tak jak u Pani Ewy niemal każdy weekend grille, piwko, przekleństwa,
dzieci pozostawione same sobie wrzeszczące na trampolinie lub na środku ulicy. Hałas robią taki, że chyba na podwórkach dużych wieżowców jest mniejszy…. I tak jak Pani Ewa raz spróbowałam interweniować. Stek wyzwisk
ostudził moje chęci, zwyczajnie boję się wytatuowanego, pijanego byczka rzucającego …”mięsem”. Dzieci, widocznie podpuszczone przez opiekunów, zaczęły się również zachowywać w stosunku do mnie, wulgarnie.
Ale jeszcze gorszym jest sąsiedztwo za płotem. Gorszym, bo właśnie ma społeczne przyzwolenie, a ostatnio nawet modne. Propagowane we wszystkich mediach. Posiadanie psa….. I tylko posiadanie. Psa lub psów. Szczekających
bez przerwy, nagle, pod bramą, czyli…..bezpośrednio pod moimi oknami!!!
Kilka razy zwróciłam uwagę to dzieci właścicieli kazały mi wziąć tabletkę na uspokojenie! CODZIENNIE?!! W nocy dzwoniłam do Straży Miejskiej, Nie wiem z jakim skutkiem, ale na noc zaczęli chyba psa zamykać. Pies jest niczego nie
nauczony. Ujada na wszystko co się rusza! Albo i bez powodu. NIKT! Ale to absolutnie nikt nie ma prawa przejść nawet drugą stroną ulicy, bo natychmiast
startuje z potwornym, basowym jazgotem pod moje okna czyli do swojej bramy. Taki jest układ zabudowy, mój dom, starszy jest przy samej ulicy, ich zbudowany znacznie później w głębi działki, zresztą sporo większej.
Podobnie jak Pani Krystyna mieszkałam w bloku w jednej z częstochowskich spółdzielni. Pod oknem miałam podjazd dla wózków wykorzystywany do zjeżdżania na rolkach, deskorolkach, przesiadywania na poręczy (jakieś 2 metry
od mojego łóżka w pokoju). Postawiono mi jeszcze huśtawki i karuzelę (skrzypiącą) na których wrzeszczały maluchy całe popołudnie, następnie bawiły się tam podlotkowate piszczące kilkunastoletnie dziewczynki chcące zwrócić
uwagę chłopców, a do godzin porannych, od 3. w nocy, pili alkohol starsi wiekiem….młodzieńcy. Zanim podjechała straż miejska czy policja oczywiście nie było po nich śladu. Z drugiej strony bloku, za cichym przyzwoleniem spółdzielni zrobiono boisko piłki nożnej, gdzie młodzież ganiała
wrzeszcząc całe dnie i załatwiając swoje potrzeby fizjologiczne pod naszymi
oknami.
W drodze wielu wyrzeczeń, kredytów, uciekłam stamtąd (władze spółdzielni mając gdzieś tam daleko wille, miały nas w ….), kupiłam własny malutki domek. Kredyty pospłacałam, mąż umarł. Nigdy nie było u nas awantur, hałasu, głośnych imprez. Dwa, trzy razy w roku zjeżdżało się kilka osób (imieniny, święta), z racji wieku kończące się niezbyt późno.
No to mam psy.
A właściwie to sąsiedzi mają psy! A ja mam wieczny hałas! Proszę zapomnieć o oglądaniu telewizji czy rozmowie z koleżanką, przy otwartych oknach! Pies zagłuszy wszystko! Mowy nie ma o poobiedniej drzemce!!! Wg właścicielki psa
(dzisiaj są już dwa, ten drugi to york, równie hałaśliwy, ale cichszy). „Drzymie się w nocy” - słyszę!!!! Nie miła Pani. W nocy się śpi. W dzień chciałabym czasem się zdrzemnąć!!! I nie zrywać się z łomotem serca z powodu jazgotu głupiego psa!!!
Kiedy jeszcze było nas dwoje rozmawiając może czyniliśmy jakiś tam hałas, odkąd jestem sama nie rozmawiam ze sobą a telewizor nastawiony jest cicho, bo na słuch nie narzekam (zgodnie z przysłowiem Bozia wzroku nie dała to,
słuch dała dobry). Ale zaczynam podobnie jak Pani Krystyna mieć problemy z sercem, nerwicę, kłopoty ze snem, nie mogę dostatecznie otworzyć okien latem, czy poczytać książki w ogródku. Zostałam niewolnikiem psów. Przy czym
sama już zaczęłam krzyczeć uciszając psa lub żądając jego uciszenia, bo właściciele nie reagują kompletnie! A nawet kiedyś ich synowa (chyba) odezwała się „dałaby pani już spokój”!!!! A pies dalej ujadał bo przy bramie był doręczyciel! Podobnie traktowane są wszystkie przechodzące dzieci, osoby spacerujące z wózkiem lub nie daj Bóg z psem!, śmieciarki, i każdy w zasięgu psiego węchu! Hałas jest niesamowity gdy gdzieś dalej zacznie szczekać pies!
No to szczeka już cała wieś. A Wy piszecie artykuły o „wagonach ciszy”……
Wracając do meritum, podobnie jak Pani Krystyna, stwierdzam, że wyegzekwowanie ciszy jest w naszym złośliwym, zawistnym społeczeństwie, niemożliwe. Mam już tyle lat, że trudno mi myśleć o kolejnej w życiu
przeprowadzce, chyba, że na pobliski cmentarz. Nie ma zresztą gwarancji, że za chwilę sąsiedzi nie zechcą mieć kilku psów, bo modne, bo w TV mówili weź
psa…. Cóż, głupi pies nie ma mądrego właściciela….
Tylko…. Pani Redaktor, czy naprawdę sądzi Pani, że 70-letnia samotna kobieta ma jeszcze ochotę, siły, dochodzić latami!!!! Swoich praw w Sądach?! Z polskiej emerytury?!”
Oczywiście, wiele zależy od kultury osobistej sąsiadów, a z nią, w wielu przypadkach jest ciężko. Jeśli jednak chcecie zawalczyć na gruncie prawnym o swoje prawa, tu znajdziecie podpowiedź, jak to można zrobić: