- Ja od początku mówiłam, że się nie poddam i będę walczyć o swojego syna – podkreśla Ewelina. Dzięki jej determinacji, chłopiec w lipcu miał operację w USA. Jego stan znacznie się polepszył. Ale musi uzbierać na kolejny zabieg.
W 20 tygodniu ciąży, będąc w Wielkiej Brytanii, Ewelina dowiedziała się że syn urodzi się z ciężką wadą serca.
- Lekarze proponowali mi aborcję, jednak odmówiłam. Dlaczego? Bo uważam, że jak Bóg dał komuś życie, to nie człowiek, tylko też Bóg powinien je odebrać. Decyzja była nasza wspólna, mąż też był tego samego zdania. Nam tam powiedziano, że jak Eryk się urodzi i nie będzie miejsca w szpitalu, to oddadzą nam go do domu, żeby w domu umarł. Bo takie dzieci muszą dostawać specjalny lek zaraz po urodzeniu i brak miejsca w szpitalu to wyrok – opowiada Ewelina.
Zdecydowali się wrócić do Polski i tu walczyć o dziecko. Rodziła w Warszawie. Pierwsze 9 miesięcy ciąży spędziła z synem w CZD bez wychodzenia ze szpitala. Zaraz po urodzeniu Eryk przeszedł cewnikowanie serca, a w dziesiątej dobie skomplikowaną operację na otwartym sercu. HLHS – hipoplazja lewej komory – jest ciężką, złożoną wadą serca. Występuje u mniej niż 0,05% żywo urodzonych noworodków. U tych dzieci dochodzi do niedorozwoju lewej części serca, która jest odpowiedzialna za pompowanie krwi bogatej w tlen, do tętnicy głównej i za jej pośrednictwem do całego ciała. Kolejną operację Eryk miał w wieku 5 miesięcy.
- Doszło do powikłań. Wypuszczona nas do domu, kiedy miał 9 miesięcy, oddychał pod respiratorem domowym, do dziś ma rurkę tracheostomijną, której nie można wyjąć, bo synkowi uszkodzono płat głosowy. Eryk dodatkowo ma problemy ze wzrokiem, padaczkę, niedosłuch – mówi Ewelina.
Ale choć Eryk wymaga wiele troski, swojej decyzji nigdy nie żałowała. Chłopiec bardzo chce żyć, od początku walczył i walczy dalej. Miał zablokowane jedno płuco, dlatego nie było możliwości zrobienia w Polsce kolejnych operacji. Lekarze odmówili dalszego leczenia. Ewelina jednak nie ustępowała.
- Pisaliśmy do Genewy, do Niemiec. Wszyscy rozkładali ręce. Pojawiała się jednak nadzieja, niestety aż w USA, a dokładnie w Stanford. Profesor Henley, człowiek który uratował życie już wielu dzieciom, również dzieciom z Polski, odpowiedział, że podejmie się leczenia serca Eryka. Jest on światowej klasy kardiochirurgiem, specjalizującym się w wadach serca. Proponowany przez profesora Hanleya plan leczenia Eryka zakłada przeprowadzenie trzech operacji - mówi Ewelina.
Zaczęła się walka o możliwość wyjazdu. Tak naprawdę chodzi i chodziło wyłącznie o pieniądze. Całkowity koszt leczenia Eryka ma wynieść 17 milionów złotych. Dla przeciętnego człowieka kwota niewyobrażalna. Udało się jednak uzbierać na pierwsza operację. Eryk miała ja w USA 14 lipca.
- Ponieważ lewe płuco Eryka nie pracuje z powodu potwierdzonego zakrzepu tętnicy płucnej, pierwsze dwie operacje mają na celu rekonstrukcje niedrożnej lewej tętnicy płucnej, muszą też być przeprowadzone w odstępie maksymalnie 6 miesięcy jedna od drugiej. W lipcu Eryk miał wykonaną rekonstrukcję lewej tętnicy płucnej, usunięto z niej skrzepy, wstawiono stent. 30 listopada ma być kolejny etap, operacja musi się odbyć, bo zbyt długo pozostający w tętnicy stent może uszkodzić płuco syna – opowiada Ewelina.
Już po pierwszej operacji Eryk czuje się znacznie lepiej. Przed wyjazdem do USA miał saturację na poziomie 60 %. łatwo się męczył, teraz oddycha lepiej. Saturacja jest istotnym parametrem określającym zawartość tlenu we krwi. Dla dzieci normalny jej zakres wynosi 94 – 100%. Teraz Eryk ma już saturację na poziomie ponad 80%, co dla niego jest doskonałym wynikiem.
- I to widać gołym okiem, że jest zupełnie inny. Ale znowu trzeba walczyć o kolejne pieniądze. Musimy do końca listopada uzbierać blisko 4 miliony złotych – wzdycha Ewelina. - Dla mnie świadomość, że są możliwości leczenia Eryka, nie ma na to jednak środków, jest straszna. To bardzo przygnębia.
Więc znowu ruszyły zbiórki i armia przyjaciół walczy o każdą złotówkę. Eryk bardzo chce lecieć na kolejną operację. Jest na razie więźniem we własnym domu. Nie ma kolegów, ma nauczanie indywidualne, bawi się ze swoim młodszym bratem. Marzy o tym, by iść, jak każde dziecko do szkoły, bawić się z rówieśnikami, grać w piłkę. Czy to będzie możliwe, zależy wyłącznie od ludzi dobrej woli, którzy wesprą jego zbiórkę.
- Proszę bardzo o pomoc, mój syn i tak już jest małym cudem. Miał umrzeć zaraz po urodzeniu. Jest nadal z nami, walczy, żyje mimo wszystko. Dajmy mu wspólnie szansę – apeluje mama chłopca.
Magdalena Gorostiza
Tu można wpłacić na leczenie Eryka https://www.siepomaga.pl/eryk-kopczewski