Reformie emerytalnej z 1999 roku towarzyszyło założenie, że wszystkie potrzebne do wyliczenia wysokości emerytury dokumenty znajdują się w teczkach osobowych pracownika. Na pracodawcy ciążył obowiązek przechowywania ich przez 50 lat. - Niestety to założenie było błędne i doprowadziło do krzywdy wielu ludzi - tłumaczy Jolanta Louchin, członek Zarządu Głównego Stowarzyszenia Archiwistów Polskich.https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-dokumentach-potrzebnych-do-wyliczenia-emerytury-panel-ekspertow.html
Nie wzięto też pod uwagę astronomicznej liczby zlikwidowanych zakładów pracy. Baza ZUS, która podpowiada, gdzie szukać dokumentów potrzebnych do obliczenia wysokości emerytury, dysponuje dziś informacjami o 23 tysiącach podmiotów - zlikwidowanych lub przekształconych. Tymczasem eksperci obliczają, że to tylko wierzchołek góry lodowej, bo są ich najmniej trzy miliony, choć niektórzy mówią o nawet o pięciu milionach. Szczególnie lata 90. były dynamiczne pod względem powstawania i upadania firm.
Co się stało ze świadectwami pracy i informacjami o zarobkach przechowywanymi w tych miejscach? W większości zostały odpłatnie przekazane tzw. przechowawcom. Jednocześnie na początku nie określono wobec nich żadnych wymagań, ciesząc się po prostu, że ktoś przejął kilometry dokumentacji. W konsekwencji przechowywanie dokumentów stało się interesem, na którym można było szybko zarobić, niekoniecznie przykładając się do tego zadania. Teczki przechowywane były przez ludzi niewykwalifikowanych, w nieprzygotowanych miejscach. Część dokumentacji w ogóle zniknęła, część uległa nieodwracalnym zniszczeniom.
Gdy dokumentacja osobowa i płacowa okazała się kluczem do obliczenia wysokości emerytury, narzucono przechowawcom określone rygory. Część jednak ich nie spełniła i do dziś działa poza prawem - w konsekwencji pozyskane od nich dokumenty są przez ZUS nieuznawane. Mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy określone osoby są w posiadaniu dokumentacji, w posiadaniu której być nie powinny, nierzadko czerpiąc z tego zysk. Mimo że od odzyskania tych dokumentów może zależeć godna emerytura wielu obywateli, państwo pozostaje wobec tego problemu bezradne.
Bezradność może wynikać z faktu, że odzyskanie i uporządkowanie dokumentów osobowych i płacowych przez wykwalifikowanych archiwistów jest kosztowne. Trudno jednak przejść obojętnie obok oszczędności, która dotyczy w większości ludzi bezradnych i potrzebujących wsparcia. To także kwestia elementarnej uczciwości państwa wobec obywateli. Dlatego NIK uważnie przygląda się systemowi przechowywania dokumentacji osobowej i płacowej. W Izbie odbyła się debata ekspertów poświęcona temu tematowi. Płynące z niej wnioski zostaną uwzględnione w przygotowywanym raporcie.
źródło NIK