"Umordowana, posiniaczona, brudna i posiekana, poleżałam sobie na ziemi — taki postój według kierowcy należy się osobom niepełnosprawnym, które mają czelność odezwać się gdy potrzebują w czymś pomocy. Ludzie przekraczali mnie, robiąc duży krok przez moje ciało, jakby omijali gówno na ulicy" – napisała Monika Dąbrowska na swoim Facebooku. Relacjonowała też, że od początku została źle potraktowana, przede wszystkim nie dostała zarezerwowanego miejsca, na którym jej bardzo zależało. Przez to musiała się czołgać po autokarze. „Wisienką na torcie” był drugi postój podczas którego kobieta musiała leżeć na betonie.
Tu możecie przeczytać jej opowieść: https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/monika-choruje-na-sm-w-autobusie-musialam-sie-czolgac/b8w0grh,30bc1058
Kierowcy są w porządku
2 sierpnia wysłałam do firmy Polonus maila następującej treści:
„Szanowni Państwo,
w dniu 29 lipca autobusem firmy Polonus podróżowała Monika Dąbrowska z córką. Wyjazd był o godzinie 8,15 z Warszawy do Kudowy Zdrój. Pani Monika jechała do Kępna ze swoją córką. Pani Monika jest osobą chorą na SM, poruszającą się na wózku. Z jej relacji wynika jasno, że miała problem z umieszczeniem wózka w bagażniku, kierowca nie pozwolił jej też usiąść na wykupionym z przodu miejscu, co pozwoliłoby jej uniknąć upokarzającego czołgania się po autobusie. Na drugim postoju kierowca odmówił wyjęcia wózka z bagażnika, co skutkowało tym, że pani Monika leżała kilkanaście minut na betonie pomiędzy autobusem a chodnikiem, młodszy kierowca przeszedł nad nią, żeby zapalić papierosa.
Pani Monika już 29 lipca złożyła skargę na zachowanie kierowców, które skutkowało dla niej nie tylko upokorzeniem, ale też bólem, związanym z koniecznością czołgania się po autobusie. Do dziś nie doczekała się żadnej reakcji.
Bardzo proszę o szybki komentarz w tej sprawie.”
Odpowiedź z Polonusa nadeszła prawie natychmiast. Przewoźnik napisał, że jest aktualnie na etapie wyjaśniania sprawy. I że jak tylko to uczyni, natychmiast prześle kolejne informacje. Tak się też stało, w piątek 4 sierpnia wieczorem dostałam kolejnego maila z Polonusa:
„Szanowna Pani Redaktor,
w odpowiedzi na prośbę o komentarz dotyczący podróży osoby z niepełnosprawnością autokarem Spółki PKS Polonus w Warszawie S.A. informujemy, że po wnikliwym zapoznaniu się z materiałem, tj. zapisami z monitoringu, informacjami uzyskanymi od pasażerów kursu oraz wyjaśnieniem kierowcy, z przykrością należy stwierdzić, że przedstawione przez Pasażerkę informacje są niezgodne ze stanem faktycznym zarówno w odniesieniu do opisanych przez Panią zdarzeń jak i opinii na temat kierowcy.
Nieprawdą jest, że Pasażerka zgłosiła przewoźnikowi fakt podróży „osoby niepełnosprawnej na wózku”. Zgłoszenie nie zostało odnotowane w systemie co wskazuje, że Pani z niego nie skorzystała lub nie udało się skutecznie go do nas dostarczyć.
Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że „kierowca nie pomaga w włożeniu wózka do bagażnika”. Dowody i fakty stanowią, że kierowca oraz pasażerowie wielokrotnie oferowali pomoc w różnych czynnościach, lecz zdecydowanie Pani odrzuciła wszelką pomoc co potwierdza materiał wideo z monitoringu.
Kierowca mając na uwadze dobro Pasażerki, zgodnie z zapisami Regulaminu przewozów zmienił miejsce w autobusie na dogodniejsze ze względu na bliskość wyjścia i schodów, znajdujące się przy drzwiach środkowych autobusu, które zawsze były otwarte podczas postoju o czym świadczy opublikowane przez Panią zdjęcie, nagranie z monitoringu oraz informacje od pozostałych pasażerów.
Nie sposób wyjaśnić z jakiego powodu Pani wybrała drogę do innego wyjścia, a także dlaczego opiekun podróży to zarejestrował zamiast asystować i pomagać osobie niepełnosprawnej.
Analiza zebranego materiału w przedmiotowej sprawie ukazała, że zachowanie kierowcy w niczym nie uchybiło prawu i zasadom współżycia społecznego
Z poważaniem,
Edyta Sobolewska-Socha
Zespół prasowy PKS Polonus”
Dlaczego Monika musiała się czołgać do przedniego wyjścia i dlaczego jej córka nie mogła jej pomóc, to już było wyjaśniane szczegółowo w poprzednim tekście. Zwyczajnie pierwsze wejście, to obok kierowcy, jest dla Moniki łatwiejsze do pokonania. Dlatego tak bardzo chciała siedzieć z przodu. W otrzymanym od Polonusa wyjaśnieniu nie ma niestety ani słowa na temat najbardziej bulwersującej części przejazdu, czyli leżeniu na betonie, choć wyraźnie o to pytałam w moim mailu.
Nie spodziewałam się niczego innego
Maila od Polonusa wysłałam do Moniki Dąbrowskiej. Ponieważ Monika ma problem z mówieniem, po raz kolejny porozumiewałyśmy się przez messenger.
- Dostałam podobna odpowiedź na skargę. I co mam skomentować? Jestem ciekawa tego ich monitoringu, spodziewałyśmy się, że nikt się nie przyzna, że nie pomagał i oczywiste było, że będą bronić kierowcy. Sytuacja była taka jak ją opisałam, strasznie przykre jest, że w XXI wieku spotykamy się z takim upodleniem drugiego człowieka i zakłamaniem, brakiem pomocy i reakcji. Mam nadzieję, że choć trochę ludziom otworzy to oczy, teraz dyskryminowana byłam ja, jutro może być ktoś inny. Smutne to strasznie, teraz chce tylko poczuć się lepiej, gdyż cała sytuacja odbiła się na moim zdrowiu – odpisała mi Monika.
Ona sama nie ma już siły walczyć, czuje się ponownie upokorzona, tym razem odpowiedzią, która do niej przyszła.
- Proszę tylko napisać, że podtrzymuje swoją wersję, bo jest prawdziwa i strasznie mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce. Dyskryminacja,obojętność, brak empatii i pomocy – to wszystko się zdarzyło i należy o tym mówić głośno. Takich osób jak ja jest mnóstwo i wszyscy mamy prawo do godności i szacunku – napisała Monika. - Mnóstwo osób niepełnosprawnych do mnie pisze ze słowami wsparcia i podziękowań i to jest dla mnie ważne. Opisują swoje podobne sytuacje w różnych miejscach, więc nie jestem jedyną i zapewne nie raz jeszcze z podobną dyskryminacją się spotkam. Nie mam sił w tej chwili na to, by dalej to ciągnąć. To nie ma sensu, bo już wiemy, że unikają odpowiedzialności i wszyscy są bohaterami, tylko ja ta zła. Norma w dzisiejszych czasach, że kopie się leżącego.
Magdalena Gorostiza