Ekspert podkreślił, że bardzo dużym obciążeniem dla naszej planety jest lawinowy wzrost liczby ludności. ONZ szacuje, że na świecie żyje już ponad 7,6 mld ludzi, a w 2030 r. liczba ta może wzrosnąć do 8,6 mld.
„Według szacunków niektórych naukowców, żeby Ziemia mogła funkcjonować w miarę normalnie i żeby to, co jest w stanie wyprodukować, mogło być skonsumowane przez ludzi bez dużego uszczerbku dla jej funkcjonowania, populacja ludzka jest o ponad połowę za duża już w tym momencie” - wskazał dr Jaskuła.
To - zdaniem eksperta - bardzo wyraźnie przekłada się na degradację środowiska i warto sobie uzmysłowić, że chociażby w takich ciekawych, przyrodniczo cennych miejscach jak np. Madagaskar, w ciągu ostatnich dziesięcioleci powierzchnia lasów tropikalnych zmniejszyła się o ponad 70 proc. „W związku z tym oczywiście wymiera mnóstwo gatunków roślin i zwierząt, których części pewnie nawet nigdy nie poznamy” - dodał.
Według naukowca, efektów postępującej w ostatnich dekadach degradacji środowiska, która przekłada się na obniżanie różnorodności biologicznej, nie trzeba szukać daleko. Badania na owadach przeprowadzone w Niemczech czy we Francji wskazują, że w ciągu ostatnich 30 lat populacje tych bezkręgowców, czyli organizmów m.in. zapylających rośliny, w tym takich, które są użytkowane przez człowieka (dzięki nim mamy np. jabłka, pomidory czy owoce cytrusowe), w niektórych regionach zmniejszyła się nawet o 70 proc.
To – zdaniem eksperta - będzie przekładać się na warunki życia człowieka. "Jeżeli będą wymierać owady odpowiadające za zapylanie roślin, stanowiących przecież główne źródło pokarmu dla ludzi i wielu gatunków zwierząt, będzie to skutkowało stopniowym, ale drastycznym pogarszaniem się warunków dla człowieka, szczególnie w takich miejscach, gdzie zaludnienie jest duże” - dodał.
Grup organizmów, w których zauważalny jest spadek liczebności, jest na świecie coraz więcej - np. w przypadku niektórych grup płazów, zwierząt bardzo wrażliwych na zmiany środowiskowe, zagrożonych wyginięciem jest aż 90 proc. gatunków. W Polsce spadki liczebności obserwuje się w odniesieniu do niektórych gatunków ptaków, chociażby wróbla, którego populacje bardzo mocno maleją w ostatnim czasie. „Jeżeli więc obserwujemy tak duże zmiany w ciągu zaledwie kilku dziesięcioleci, to prognozy na przyszłość są po prostu bardzo złe” - dodał ekspert.
Jednym ze wskazanych przez niego przykładów, który unaocznia, jak silnie zmienia się środowisko wokół człowieka w ostatnich dziesięcioleciach, może być wpływ rozwoju przemysłu motoryzacyjnego.
„Wzrost liczby samochodów przekłada się na produkcję spalin, z których powstaje smog, w sposób oczywisty szkodzący ludziom, bowiem corocznie przecież wzrasta liczba zachorowań na różnego rodzaju choroby spowodowane zanieczyszczeniem powietrza. Ale także ma to bardzo negatywny wpływ na otaczające nas środowisko, zwierzęta i rośliny” - zaznaczył dr Jaskuła.
Konsumpcyjny tryb życia obserwowany w wielu regionach świata sprawia z kolei, że lawinowo rośnie liczba odpadów, przede wszystkim w krajach rozwiniętych.
„Niestety nie da się wszystkich śmieci przetwarzać, chociaż zdecydowanie należałoby to robić, w związku z tym już dziś widać, że niektóre kraje po prostu w nich toną. Problemem jest także to, że wiele bogatych państw pozbywa się śmieci, eksportując je do krajów trzeciego świata, co często powoduje degradację kolejnych cennych siedlisk, wpływa na zanieczyszczenie wód powierzchniowych i gruntowych” - wyjaśnił.
Zmiany klimatyczne, które szczególnie intensywnie obserwujemy w ostatnich latach, to również wynik negatywnego wpływu człowieka na środowisko, m.in. masowej wycinki lasów, szczególnie w obszarach tropikalnych. Warto uzmysłowić sobie - powiedział naukowiec - że według niektórych danych statystycznych co minutę wycinane są drzewa z powierzchni równej boisku piłkarskiemu.
To z kolei przekłada się na duże zróżnicowanie warunków atmosferycznych w regionach, gdzie dotychczas bywały one dość stałe, a tym samym powoduje pojawianie się anomalii pogodowych.
„W niektórych rejonach odnotowuje się znacznie mniej opadów, z kolei w innych pojawiają się niespodziewane burze, huragany czy orkany – co zresztą mogliśmy zaobserwować w Polsce, kiedy to w ub. roku jeden z takich orkanów zniszczył znaczny obszar Borów Tucholskich” - dodał.
Zdaniem dr. Jaskuły, rokowania na przyszłość dla Ziemi, jeżeli nie zostanie zmieniona polityka i sposób dbania o środowisko, są złe. Już 30-40 lat temu niektórzy naukowcy prognozowali tego typu zmiany klimatyczne, objawiające się m.in. obserwowanym obecnie topnieniem lodowców.
„Za 50-100 lat wiele z tych miejsc może już po prostu nie istnieć w takiej formie, jaką dzisiaj obserwujemy, zmiany te negatywnie przełożą się także na różnorodność zwierząt i roślin, które żyją w takich obszarach. Wynika to z faktu, że nie będą one w stanie dostosować się w tak krótkim czasie do zachodzących zmian i będziemy niestety świadkami wielkiego ich wymierania spowodowanego naszą działalnością” - zaznaczył biolog.
Jego zdaniem, warunkiem tego, żeby coś się zmieniło na plus, jest przede wszystkim zmiana polityki, szczególnie wielkich mocarstw. „Bez odpowiednich decyzji i traktatów, które rygorystycznie będą później przestrzegane, degradacja środowiska będzie postępowała coraz szybciej” - zaznaczył.
W listopadzie ub. roku ponad 15 tys. naukowców ze 184 krajów opublikowało deklarację, w której ostrzegają, że zaniechanie działań na rzecz ochrony środowiska i ekosystemów grozi destabilizacją Ziemi. 25 lat wcześniej podobnie ostrzegali nobliści.
W 1992 r. organizacja pozarządowa Union of Concerned Scientists z ponad 1700 sygnatariuszami wydała "Ostrzeżenie naukowców świata dla ludzkości", w którym argumentowano, że wpływ działalności człowieka na przyrodę prawdopodobnie doprowadzi do "wielkiego ludzkiego cierpienia" i "nieodwracalnego okaleczenia planety". Ćwierć wieku później naukowcy ponowili ostrzeżenia.
Ich zdaniem od 25 lat ilość dostępnej wody pitnej na świecie per capita zmalała o 26 proc., a liczba stref martwych wód w oceanach wzrosła o 75 proc. Naukowcy wymieniają też utratę blisko 120,4 mln hektarów lasów przekształconych w przeważającej części w grunty rolne i wyraźny wzrost emisji dwutlenku węgla i średniej globalnej temperatury. Wskazują oni też na wzrost o 35 proc. ludności świata i zmniejszenie się o 29 proc. liczebności ssaków, gadów, płazów, ptaków i ryb.