Książka powstawała jeszcze przed protestem niepełnosprawnych w Sejmie, protestem, który przynajmniej części osób unaocznił codzienne zmagania rodzin, żyjących z chorym, często już dorosłym dzieckiem.
- Szukałem rozmówców na forach dla osób niepełnosprawnych – mówił w Lublinie Jacek Hołub. Początkowo zgłosiło się 100 osób, w tym kilku mężczyzn. Kiedy jednak dokładnie określiłem swój zamysł, tylko pięć kobiet zdecydowało się na tak szczere rozmowy.
Ta książka, to krzyk rozpaczy, objaw buntu, szczere, ale nie ckliwe opowieści o trudach dna codziennego. O wielu problemach – zdrowego rodzeństwa, dla którego nie ma czasu, o nieustającym zmęczeniu, frustracji, a nawet myślach samobójczych.
- Te matki są jak himalaiści, zdobywające zima ośmiotysięczniki, ale bez bazy, bez zabezpieczenia i bez poklasku mediów – mówił autor. - Wkładają masę trudu w swoje dzieci, bo wierzą, że może kiedyś synek ruszy nóżka, a córeczka powie „mama”.
Czytaj wywiad z Jackiem Hołubem O niepełnosprawności bez wciskania kitu