Nie wiedzieć czemu, ale właśnie tam na dominikańskiej plaży w mózgu przeskoczyła mi klapka. Oto ja, równie nieidealna jak moje plażowe towarzyszki, skanuje ich wygląd przez konkretny wzorzec. Wzorzec tak zakorzeniony w mojej świadomości, że innego już nawet do siebie nie dopuszczam. Skąd jednak do cholery go wzięłam i dlaczego uznałam za obowiązujący? Wszak bywałam na dziesiątkach plaż i nigdzie idealnych kobiet nie zdarzyło mi się spotkać.
I choć nie ma ich też praktycznie w realu, bombardują mnie przecież codziennie. Z ulicznych banerów, kobiecych tygodników, z wybiegów mody, reklam w telewizji. Chude, bez cellulitu, bez rozstępów, z pięknymi piersiami i nieskazitelną cerą. Bez zmarszczek, bez drugiej brody, z wąskimi biodrami i płaskim brzuchem. Wtłoczony mi przez lata obraz sprawił, że uległam takim wizerunkom. Wszystko zaś co od kanonu odbiega jest fe, brzydkie, grube, pokraczne, godne politowania, no co najwyżej współczucia. Nieważne, że patrzące z reklam kobiety obrobiono w fotoszopie, nieważne, że i one nie są tak naprawdę nieskazitelne. Mój mózg został skutecznie zaprogramowany, wysiłek kreatorów mody, fotografów, marketingowców nie poszedł na marne.
Nie tylko przecież w moim przypadku. Bo nawet wbrew najnowszym badaniom, które mówią, że najzdrowsi są ludzie z nadwagą, trwa moda na chudość. Nieustająca. Trenerki personalne, twórczynie cudownych diet królują w mediach. Instruując, pouczają z wyżyn, a ich wierne akolitki nieodmiennie parają się hejtem. Wystarczy poczytać komentarze pod jakimkolwiek zdjęciem modelki plus size. A to, że obrzydliwa, że tłusta, że niezdrowa. Ci, którzy takie foty wrzucają, promują otyłość, która jest prostą drogą do śmierci. Jakby chude nie umierały, były gwarancją zdrowia. Jakby anoreksja nie zabijała, podobnie jak bulimia… Ale pod zdjęciami chudych hejtu nie ma. Są ochy i achy, i same zachwyty.
Nie wiem, jak wy, ale ja idę na odwyk od wizerunku idealnej kobiety. Mam dość narzucania mi jedynego słusznego wzorca urody, wpędzania grubych w poczucie wstydu, przekonanie, że można wtrącać się w ich życie, pouczać, oceniać. Bo grubi są przecież beznadziejni. O czym nieustannie przekonują chudzi. Nawet jeśli nie mają ani uczuć, ani mózgu.
Magdalena Gorostiza