Monika Matwiejczyk-Żak pochodzi z Lędzin i jest jedną z nielicznych kobiet na co dzień pracujących pod ziemią. Ukończyła studia na Politechnice Śląskiej w Gliwicach na kierunku eksploatacja złóż. Od roku pełni funkcję sztygara zmianowego w oddziale Grupy TAURON, przy transporcie urobku.
- Trudno mi samej wytłumaczyć, co przyciągnęło mnie do górnictwa, tym bardziej, że moim pierwszym zawodem jest fotografowanie – mówi Monika Matwiejczyk-Żak. - Pochodzę z Lędzin, miejscowości górniczej, i choćby dlatego tematyka górnicza była ciągle obecna w moim życiu. Ale decydujące były wyzwania, przed którymi staje się przy wydobywaniu węgla – wyjaśnia.
Jak sama mówi, dobrze pracuje jej się z mężczyznami. - Tutaj nie ma miejsca na puste słowa, liczy się konkret, bo to wiąże się również z bezpieczeństwem pod ziemią – wyjaśnia sztygarka. Mąż pani Moniki, którego poznała podczas studiów, również pracuje w ZG Brzeszcze. Razem wychowują pięcioletnią córkę.
Rodzinna tradycja
Jadwiga Rawłuszewicz od zawsze wiedziała, że chce pracować na kopalni. Jest absolwentką klasy patronackiej TAURON Wydobycie w szkole górniczej w Libiążu. Dla pani Jadwigi praca w górnictwie, to rodzinna tradycja. Na kopalni pracowała większość jej rodziny, w tym kobiety. Ona sama pracuje w zakładzie przeróbki węgla.
- Praca jest ciężka, odpowiedzialna, ale przynosząca satysfakcję. Przeważnie mam do czynienia z mężczyznami, a niejeden z nich mógłby być moim ojcem. W pracy nie ma czasu na jałowe rozmowy, wszyscy musimy realizować zadania, które są bardzo napięte – mówi Jadwiga Rawłuszewicz.
To nastawienie zostało dostrzeżone i od ponad roku pani Jadwiga, mimo młodego wieku, pełni funkcję sztygara zmianowego w Zakładzie Przeróbki Mechanicznej Węgla w Zakładzie Górniczym Janina. Pracuje na zmiany, a podlega jej około 30 pracowników. Mąż, pochodzący z północnej Polski, również pracuje w kopalni.
To było marzenie
Magdalena Czyżak od 16 lat pracuje na przeróbce w Zakładzie Górniczym Sobieski. Swoją karierę zawodową rozpoczynała w prywatnych firmach, ale jej marzeniem była praca w kopalni.
- Nie było to jednak wówczas możliwe, ponieważ istniał zakaz przyjmowania ze względu na przerost zatrudnienia. Dopiero gdy ojciec, zatrudniony jako elektryk pod ziemią, przeszedł na emeryturę, mogłam „w jego miejsce” zostać przyjęta. Praca przy przeróbce węgla nie należy do łatwych, ale z pewnością wymaga odpowiedzialności i zdolności podejmowania decyzji – wspomina Magdalena Czyżak.
Jako operator maszyn i urządzeń pracuje na zmiany i czuje się bardzo zżyta z całą brygadą. Największą radością pani Magdaleny jest jej wnuk oraz trzej dorośli już synowie, z których jeden także pracuje w „Sobieskim”.