Statystycznie rzecz biorąc nie powinienem pisać tego, co poniżej. Statystycznie bowiem piszę do mniejszości, a zawsze lepiej trzymać z większością, która w razie czego poprze, osłoni, pomoże ... No, z tym "pomoże", to chyba przesadziłem, bo tzw. przygniatająca większość - a o takiej tu będzie mowa - przeważnie żre się między sobą z braku innych obiektów do pożarcia. W każdym razie wśród większości można czasem bezpiecznie się ukryć i już choćby to powinno przesądzać o wyborze.
Niestety, wybrałem źle, ale trudno, stało się. Piszę więc do mniejszości: ludzie, przynajmniej wy ocknijcie się, przyjrzyjcie na oczy, zobaczcie co się dzieje i zbierzcie się w kupę, bo może być kiepsko. Chyba raptem przedwczoraj pani kandydatka na premiera Beata Szydło do spółki z eksponowanym pisowskim senatorem - wicemarszałkiem Senatu - Stanisławem Karczewskim rozpoczęli procedurę swoistego "impiczmentu" w stosunku do urzędującej premier Ewy Kopacz zachęcając ją do wyjazdu z Polski, skoro nie chce - jak oświadczyła - żyć w wyznaniowym kraju.
Wybitni ci przedstawiciele PiS oficjalnie więc już dają do zrozumienia, że Konstytucja RP, gwarantująca równość wszystkich światopoglądów i wyznań oraz neutralność władz publicznych, po prostu im wisi i - zdobywszy władzę - nie będą sobie zawracać głowy jakimś kawałkiem papieru, bo ważniejsze są ich wierzenia i wyobrażenia niż rozum i najwyższy akt prawny Rzeczpospolitej, którą zamierzają rządzić.
Jest to sytuacja nadzwyczaj ciekawa z punktu widzenia psychologii i socjologii, a także pewien ewenement polityczny w skali światowej, bo okazuje się, że w Polsce można cieszyć się poparciem większości ankietowanych obywateli deklarując otwarcie zamiar łamania Konstytucji uchwalonej przez większość wyborców w powszechnym referendum.
Bywa, że taki lub podobny paradoks puentują niektórzy publicyści cytatem z "Wesela" Wyspiańskiego: "A to Polska właśnie", mając na myśli nieobliczalność Polaków, ich dziwaczne wybory, a niekiedy ilustrację przysłowia "mądry Polak po szkodzie".
Myślę, że tego przypadku tak jednak spuentować nie można. U Wyspiańskiego chodziło bowiem o serce (bijące w piersi panny młodej), tymczasem buńczuczne zapowiedzi oraz otwarte deklaracje lekceważenia najwyższego polskiego prawa wskazują jednoznacznie, że wysocy funkcjonariusze PiS polskie serce (o którym tyle rozprawiają) mają nie w piersi, a tylko na ustach. Tych samych, którymi wyrażają też pogardę dla prawa i zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Co prawda na razie nie kamienują swych przeciwników, jak irańscy fanatycy, ale chętkę do wypędzenia z kraju inaczej myślących już objawiają. A mając na względzie powszechnie znaną obłudę, zakorzenioną w tym "patriotycznym i chrześcijańskim" ugrupowaniu, wygląda to jak pełna miłości bliźniego, uprzejma propozycja: Serdecznie prosimy, WON!
Janusz Malinowski