Te pytania nurtują ludzi od wieków i chyba nie znajdziemy na nie jednoznacznej odpowiedzi. Nie mniej jednak, co jakiś czas opisywane są niesamowite historie, które muszą dawać do myślenia.
Neurochirurg, który uwierzył w boga
Amerykański neurochirurg, Eben Alexander był osobą niewierzącą, negował też wszelkie doświadczenia ludzi, którzy „przeżyli śmierć i wrócili”.
Pewnej późnej nocy 2008 roku Aleksander obudził się z silnym bólem głowy. Następnego ranka został przewieziony do szpitala, gdzie spędził siedem dni w śpiączce, z powodu zapalenia opon mózgowych. Kiedy Aleksander wybudził się ze śpiączki, powiedziano mu, że cierpiał na bardzo rzadką postać zapalenia opon mózgowych, a jego wyzdrowienie było cudem.
Podczas siedmiu dni śpiączki Aleksander twierdzi, że doświadczył życia pozagrobowego, spotkał się z bogiem i rozmawiał z nim. Mówi też, że w ciągu tego tygodnia, intensywnie żył w swoim umyśle. Odrodził się w prymitywnej, brudnej substancji podobnej do ciała galaretowatego, a następnie był prowadzony przez „piękną dziewczynę z wysokimi kośćmi policzkowymi i niebieskimi oczami” do „ogromnej pustki”, która jest zarówno „czarna jak smoła” jak i „ przepełniona światłem ”pochodzącym z„ kuli ”, którą interpretuje jako kochającego boga.
To doświadczenie udowodniło Aleksandrowi, że świadomość jest niezależna od mózgu. Lekarz zaczął wierzyć w życie po śmierci, religię i duszę. Eben opisał swoje doświadczenia w książce „Dowód' . Teraz naucza ludzi, że wyłącznie dzięki wierze w duszę i życie pozagrobowe można osiągnąć prawdziwe zdrowie tu na Ziemi. Uważa też, że najważniejszą rzeczą jest miłość. Jesteśmy tu, żeby nabierać doświadczeń i się rozwijać. Po to przyszliśmy na świat, żeby to zrozumieć.
Jezus nie tylko go uzdrowił, ale zmienił mu DNA…
12 listopada 2003 roku, Lee Stoneking, pastor Kościoła Apostolskiego upadł na lotnisku w Australii. Miał potężny atak serca. Pomimo akcji reanimacyjnej, lekarze nie mogli go uratować. A jednak nie tylko ożył, ale zdarzyło się coś więcej…
Pastor był na corocznej krucjacie przebudzenia w Sydney, którą uważał za bardzo udaną: „ Były uzdrowienia i cudowne uwolnienia! Uczestnictwo w nabożeństwach było cudowne, a Duch Boży potężnie poruszał się podczas każdego nabożeństwa, aby dotrzeć do wszystkich obecnych. Przejawienie się Boga i reakcja ludzi były ekscytujące i podnoszące na duchu.” Kiedy miał wylatywać na kolejną konferencję na Hawaje, na lotnisku doszło do nagłego ataku serca. Lee Stoneking był w towarzystwie pastor Slacka, kiedy nagle upadł z całym impetem na cementową podłogę, uderzając w nią głową. Jak wspomina pastor, był w śmierci klinicznej przez 45 minut, a pomimo akcji reanimacyjnej nie udało się go uratować. W dokumentach w karetce zapisano, że „zmarł w drodze do szpitala”.
Jednak nagle w karetce jego serce zaczęło bić, a oddech wrócił. Pastor jest zdania, że został uzdrowiony przez Jezusa. Normalnie po 6 minutach bez tlenu w mózgu dochodzi do nieodwracalnych uszkodzeń. On zaś był w takim stanie przez 45 minut.
Kiedy wrócił do USA, po jakimś czasie zrobił badania. Jak twierdzi, Jezus nie tylko przywrócił go do żywych, ale usunął z jego ciała genom, który spowodował masywny zawał.
„ W szpitalach zarówno w Australii, jak i w Ameryce było ogromne zainteresowanie i zdumienie moim przypadkiem, a pracownicy szpitala bardzo głośno o tym opowiadali. W obu szpitalach byłem nazywany „cudownym pacjentem”. - pisze na swojej stronie pastor, podkreślając, że uzdrowienie zawdzięcza modlitwom pastora Slacka. - Różni pracownicy szpitala przybywali do mojego pokoju w obu krajach, aby wysłuchać mojej historii bezpośrednio ode mnie. Chociaż byłem zmęczony i nie zawsze czułem się dobrze, byłem zdecydowany opowiedzieć im o Jezusie! Wiele osób komentowało wchodząc do mojego pokoju, że czują Ducha Świętego!”
Anestezjolog, który spotkał w zaświatach ojca
Dr Rajiv Parti, hinduski anestezjolog, mieszkający i pracujący w USA, wiódł życie, którego nie jeden mógłby pozazdrościć. Spektakularna kariera, ogromny, piękny dom, luksusowe samochody w garażu i konto pełne pieniędzy.
A jednak nie był szczęśliwy. Stracił część majątku na giełdzie, źle układało mu się z synem, którego zmusił do studiowania medycyny, zachorował na raka prostaty. Uzależnił się wtedy od leków przeciwbólowych.
Po jednej z operacji doszło do powikłań i Parti trafił po raz kolejny na salę operacyjną. Był rok 2010, przełomowy dla jego całego życia, jak się miało okazać wkrótce.
20 minut po rozpoczęciu zabiegu lekarz znalazł się pod sufitem sali operacyjnej. Obserwował i słuchał pracujących kolegów, był w stanie opowiedzieć potem niewybredny żart anestezjologa. Ale za chwilę Parti poszybował dalej i znalazł się na skraju piekła.
Tam spotkał swojego zmarłego ojca, z którym nie miał za życia dobrych stosunków. Jednak rozmowa z ojcem wyjaśniła wiele spraw Rajiviemu i spojrzał na ojca już w zupełnie inny sposób.
Parti spotkał też swoje poprzednie wcielenia, które uświadomiły mu, dlaczego w obecnym życiu popełnił szereg błędów..
Potem Parti spotkał swoich aniołów stróżów, którzy zaprowadzili go do światła jaśniejszego niż tysiąc słońc i Parti domyślił się, że jest to sam Bóg. Aniołowie – Rafael i Michał zakomunikowali lekarzowi, że jest przed nim misja. Ma rzucić dotychczasowa pracę i pomóc ludziom w walce z chorobami duszy, tymi samymi, które dręczyły lekarza.
- Istoty, które spotkałem po drugiej stronie dały mi informacje i zupełnie nowy cel – pisze lekarz. - Nauczyli mnie nowej medycyny – wybacz, kochaj i lecz.
Parti rzucił prace i poszedł nową drogą. Sprzedał dom, zrozumiał, że musi zmienić stosunek do bliskich, w tym do syna.
- Wydawało mi się, że chciałem dla niego dobrze – stwierdził. - A ja chciałem dobrze dla siebie, nie patrząc na to, czego on naprawdę chce.
Swoich opiekunów spotykał jeszcze kilka razy, gdy miał wątpliwości i nie wiedział, jak działać. Spotkał też Jezusa…
Co dało mu NDE? Oto, co pisze:
Poznałem swoją prawdziwą religię – jest prosta, to miłość i życzliwość.
Odkryłem powołanie – obdarzać wiedzą innych. Kiedyś ich usypiałem, teraz budzę do nowego życia.
Nauczyłem się, że materializm to uzależnienie, które odciąga człowieka od sewy, czyli bezinteresownego działania na rzecz innych.
Nauczyłem się opierać ojcostwo na miłości, a nie na gniewie.
Parti napisał swój „dekalog” oparty na siedmiu prawdach. Oto one:
1. Świadomość może istnieć poza ciałem
2. Istnieje życie po śmierci.
3. Mamy przeszłe wcielenia, a to co robiliśmy kiedyś ma wpływ na tu i teraz.
4. Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, bo jesteśmy stworzeni z tej samej energii.
5. Istnieją boskie istoty, które wskazują nam drogę.
6. Istnieją rożne poziomy świadomości.
7. Istnieje jedna, przenikająca wszystko miłość i inteligencja, która jest źródłem całego wszechświata.
Nauczanie tych prawd stało się celem życia byłego anestezjologa. Dlatego napisał swoją książkę, by prawdy te poznali inni bez konieczności NDE. To doświadczenie uzdrowiło jego ducha i wyznaczyło zupełnie inną drogę w życiu. Opisał je w swoje książce DYING TO WAKE UP.
„Jest bóg kobieta i bóg mężczyzna”
Angelita Del Valle Valero jest Hiszpanką, która twierdzi, że spotkała się z bogiem. Poznałam ją kilka lat temu i opowiedział mi swoją historię. To było w 1980 roku. Była z dziećmi i rodziną na Playa Pineda, a nie umie pływać. Stała po kolana w wodzie, kiedy fala ją wciągnęła i zawlokła na głęboką wodę. W ostatnim przebłysku poprosiła Boga, żebym przeżyła, bo chłopcy byli jeszcze mali. Angelita ma trzech, dziś już dorosłych synów.
Jak opowiada, stanęła przed obliczem boga.
- To było niesamowite przeżycie. Bóg jawił się jako energia, jak słońce. Były dwa słońca – bóg kobieta i bóg – mężczyzna. Było cudownie, spokojnie, ciepło. To było tak piękne, że jest to dla człowieka, który tego nie przeżył, kompletnie niewyobrażalne. Nie chciałam wcale stamtąd wracać. Ale usłyszałam jakby grzmot i bóg powiedział – prosiłaś o życie, żeby wychować synów. Strasznie nie chciałam wracać, bo wiedziałam już, że wracam do piekła…
Swoje doświadczenie opisuje jako bardzo energetyczne, którego nie da się objąć ziemskimi zmysłami. Mówi, że teraz już wie, że mamy duszę, to właśnie jest ta energia. Wpada się w tunel, wir, który wciąga. Uczucie spokoju, szczęścia, miłości które osiąga się po spotkaniu z bogiem jest nieporównywalne do niczego, co przeżywa się na Ziemi.
- Ktoś, kto to przeżyje, zaczyna rozumieć, że pieniądze, że rzeczy, że sława, uroda, bogactwo, to wszystko nic nie znaczy. Że ważna jest tylko miłość, ta do drugiego człowieka i ta do boga i boga do nas. Że ta miłość jest niemierzalna, Dlatego mówię – nie bójcie się śmierci! To co otrzymacie po niej, wynagrodzi wam wszelkie cierpienia na Ziemi. I powinno się głośno mówić o tym, że śmierć nie jest złem. Że to drugie życie jest lesze, niż to tutaj na Ziemi – tak relacjonuje swoje przeżycia – Bóg to energia świetlna, w formie słońca, ale z widocznymi oczami. To piękno, które jest nieznane ludziom. I jak powtarzam – bóg był w dwóch osobach, męskiej i żeńskiej. I ja teraz głoszę chwałę tego boga, jestem jego misjonarką, jestem lekarzem duchowym, pomagam ubogim i mam grupę osób, które idą moim torem.
Czy mamy swojego anioła stróża?
Do tragicznego wypadku doszło w 2015 roku w małym amerykańskim mieście Spanish Fork. 18 - miesięczna Lily jednak ocalała - pomógł jej w tym anioł, co potwierdzają policjanci biorący udział w akcji…
Anioł jest istotą nadprzyrodzoną występującą w różnych religiach i mitologiach. Religie abrahamowe często przedstawiają anioły jako dobroczynne istoty niebieskie, które działają jako pośrednicy między Bogiem a ludzkością.
W katolicyzmie mówi się o aniołach stróżach, których Bóg wyznaczył każdej osobie do ich ochrony. I są tacy, którzy w anioły wierzą. Jednym z nich jest Ptolemym Tompkins, amerykański pisarz specjalizujący się w książkach opisujących rolę duchowości w zwykłym życiu.
Historia małej Lily jest opisana w książce „Anioły istnieją naprawdę. Zaskakująca prawda o aniołach i ich roli w naszym życiu” , którą naoczny świadek niezwykłego zdarzenia Tyler Beddoes napisał wspólnie z Ptolemym Tompkinsem.
Tyler jest policjantem w małej amerykańskiej mieścinie Spanish Fork. 6 marca 2015 roku Jennifer Groesbeck wracała około godziny 22. od ojca, z którym zjadła obiad. W samochodzie wiozła swoją córeczkę Lily, zaledwie 18 miesięczne dziecko. Lily siedziała w specjalnym foteliku, na tylnym siedzeniu. Z nieoczekiwanej przyczyny samochód w pobliżu mostu zjechał nagle do rzeki i wylądował na mieliźnie do góry kołami. Siła uderzenia wyrwała przednią szybę, a dach zabił Jennifer, spadając na kobietę z ogromna siłą. Za zwłokami matki wisiała do góry nogami Lily – zaledwie 30 cm nad powierzchnia wody.
Lily, o dziwo nie tylko nie ucierpiała w wypadku, ale nawet jej ubranka były suche. O zdarzeniu policja została poinformowana następnego dnia. Na miejsce przybyło 4 funkcjonariuszy. Policjanci włączyli kamery na mundurach. Było to ważne, bo potwierdziło ich wersję zdarzeń. Uznali, że w samochodzie są dwie dorosłe osoby. W dodatku przynajmniej jedna z nich żyje. Dlaczego? Bo usłyszeli ponaglający do akcji ratowniczej głos.
Dopiero podczas podnoszenia samochodu odkryli Lily, która musiała wytrwać 2 minutowe zanurzenie w wodzie. Pomimo niskiej temperatury w nocy, wbrew kąpieli w lodowatych odmętach dziewczynkę dało się uratować. Zdumieni policjanci stwierdzili jednak, że jej matka nie żyje. Po kilku godzinach policjanci wrócili na miejsce zdarzenia, aby odreagować stres. Tyler zapytał kolegów, czy słyszeli głos. Okazało się, że nie tylko słyszeli, ale został on zarejestrowany przez dwie kamery…
Ptolemy Tompkins od lat zajmuje się opisywaniem historii spotkań ludzi z aniołami. Jest ich bez liku. Czasami anioły się pokazują, czasami tylko mówią. Dlaczego jedni ich widza, a inni – nie? Dlaczego ratują jednych, a drugim nie pomagają? Tego nie wiemy i nie próbujmy ich działań zrozumieć. I jego zdaniem, historia małej Lily to jedno z wielu zdarzeń, które potwierdza, że anioły istnieją naprawdę.
James, chłopiec, który spotkał się ze swoją siostrą z poprzedniego wcielenia
Ta historia jest chyba najczęściej przytaczana jako dowód na to, że reinkarnacja jest faktem. Opowiada o małym chłopcu, który od dziecka fascynował się lotnictwem. Ale James Linegar myślał wyłącznie o myśliwcach z czasów II wojny światowej. Miał straszne koszmary i rysował nieustająco obrazy zestrzeliwanych samolotów. Powiedział rodzicom, że był pilotem samolotu, który został zestrzelony, a kiedy ci zapytali go, kto zestrzelił jego samolot, spojrzał na nich ze zdziwieniem.
Jak to kto? Japończycy – odparł.
Jak się okazało znał nawet nazwę swojej jednostki - NATOMA. Faktycznie był tam zestrzelony pilot również o imieniu James. Rodzice zainteresowani tym faktem, zaczęli szukać. Znaleźli nawet zdjęcia pilotów z NATOMA. James potrafił podać nazwisko każdego z nich.
Czy więc James było kolejnym wcieleniem pilota o nazwisku James Houston? Odnaleziono żyjącą siostrę zestrzelonego pilota. James pojechał do niej w odwiedziny. Podobno rozpoznawał na zdjęciu wszystkich członków rodziny, znał rożne szczegóły z ich życia.
Rodzice zabrali go też w miejsce, gdzie zestrzelono samolot. To był dla chłopca przełomowy i wzruszający moment. Według jego rodziców młody James doznał później „emocjonalnego uwolnienia” i teraz nie ma już obsesji na punkcie myśliwców.