Każdy dzień zaczynasz od zapisania swojego snu. Wyciągasz swój specjalny zeszyt i notujesz…
Oczywiście. To jest dla mnie bardzo ważna chwila. Mam to szczęście, że nie tylko dużo śnię, ale również sny pamiętam. A one są ulotne, czasami niebawem po przebudzeniu nam umykają, więc pierwszą rzeczą jest zapisanie ich w notatniku. Potem można do swoich snów wrócić, co czasami jest bardzo przydatne. Dam ci choćby taki przykład - śniłam kiedyś, że zamieszkałam w domu rodzinnym mojego męża. Po obudzeniu wydawało mi się to niedorzeczne, bo ten dom był wtedy zamieszkały przez kogoś innego i nie braliśmy tego wcale pod uwagę. Zapisałam ten sen i zapomniałam o nim. Kiedyś przeglądałam moje stare zeszyty w których spisywałam sny i trafiłam na ten sen. Kiedy go odnalazłam mieszkaliśmy już w tym domu, o którym śniłam. Cały łańcuszek wydarzeń doprowadził do takiej sytuacji. Mieszkam w nim zresztą do dzisiaj. Widzisz, sen się spełnił, podświadomość znała przyszłość…
Kiedy zaczęłaś się snami interesować?
Nie można powiedzieć, że zaczęłam, bo ja się od dziecka w tym klimacie wychowałam. Sny są ze mną od urodzenia, bo mama i babcia przywiązywały do tego wagę. Jak już byłam trochę starsza, mój dzień zaczynał się od rozmowy z babcią na temat snów. Opowiadałyśmy sobie o tym, co nam się śniło, babcia miał taki intuicyjny, osobisty sennik. Moja babcia urodziła się na początku XX wieku. Pamiętaj, że nie było wówczas telewizji, internetu. Ludzie musieli o czymś rozmawiać, a sny w tradycji wszystkich ludów na Ziemi zawsze były bardzo ważne. To współczesna kultura wyparła je z pola widzenia, zapatrzeni w monitory, nie wiemy o tym, że nie tam trzeba szukać najważniejszych informacji, one są w naszej głowie. Wystarczy dobrze poszukać. Ja miałam zdecydowanie łatwiej, „wyssałam” tę miłość do snów z mlekiem matki.
Jednak nie szukałaś takiego wykształcenia, aby tę wiedzę wykorzystać?
Nie, dość przypadkowo poszłam na romanistykę. Już na pierwszym roku urodziłam pierwszego syna, na drugim drugiego. Miałam indywidualny tok nauczania, bo nie dałabym rady. Było nam dość ciężko, nie mieliśmy z mężem wsparcia znikąd. Ale podołaliśmy, studia skończyłam. Poszłam do pracy do szkoły, prowadziliśmy z mężem wspólnie firmę. Kiedy zdecydowaliśmy się zamieszkać w jego rodzinnym domu 30 kilometrów od Krakowa, rzuciłam szkołę. Wtedy była reforma, powstały gimnazja, nauka się sformalizowała. Nie było mi żal. No i wreszcie zaczęłam mieć czas, żeby zająć się swoją pasją, czyli snami. Czytałam wszystko, co na ten temat znalazłam, jeździłam na rożne warsztaty, uczyłam się tego, jak sny czytać, eksplorowałam temat na wszystkie możliwe sposoby. No i cały czas śniłam, rzecz jasna. Pochłaniałam wszystko, co trafiało w moje ręce od naukowych podręczników po jakieś dość trywialne senniki. Chciałam wiedzieć jak najwięcej, choć nie po to, by szukać dla siebie nowego zawodu czy na tym zarabiać. Chodziło mi wyłącznie o mój rozwój osobisty. Ciągle było mi mało.
Wspomniałaś o sennikach. Tak naprawdę to one niczego nie tłumaczą, choć mówi się, że jest kilka snów, które mają uniwersalne znaczenie dla wszystkich kultur.
Tak, ale to zaledwie kilka symboli takich jak Księżyc, matka czy woda. Pozostałe nie mają już wspólnego mianownika. Przecież słoń w moim śnie będzie mógł symbolizować zupełnie co innego niż w śnie mieszkańca Afryki. Sny trzeba czytać indywidualne.
Dlaczego uważasz, że sny są tak bardzo dla nas istotne?
Przede wszystkim są nieodłączną częścią naszego życia. Śpimy mniej więcej jedną trzecią doby, jest to nam potrzebne do regeneracji. Wtedy nasza świadomość również usypia. Budzi się podświadomość i ona poprzez sny wysyła nam bezcenne informacje. One nie są przepuszczane przez śpiący umysł, są „czyste”. We śnie nie ma konwenansów, nie ma ograniczeń, nie obowiązują żadne normy, czas czy przestrzeń nas nie ogranicza. Latamy, skaczemy, przemieszczamy się w czasie i w różne miejsca. Nie ma też wewnętrznego krytyka, a wyobraźnia nie ma granic. Dlatego sny są doskonałym narzędziem do czytania siebie, do rozwoju duchowego, do poszukiwania ważnych rzeczy, które nas blokują. Sny są wykorzystywane w terapiach, pomagają rozwikłać przyczyny różnych traum czy lęków, są pełne symboli odnoszących się do naszego świadomego życia. To jest wiedza ogromna i fascynująca. Nawet koszmarne sny są nam bardzo potrzebne, czytałam kiedyś badania na ten temat, takie sny pomagają uwolnić nam się od lęków. No więc jak snów nie szanować i jak ich nie kochać?
Więc poszłaś dalej w swoich działaniach i zaczęłaś zwoływać Kręgi Snów?
Po lekturze książki Connie Kaplan zamarzyły mi się Kręgi Snów. Niestety, w Polsce nigdzie ich nie znalazłam. Stwierdziłam, że w takim razie sama je zorganizuję. Jak wiesz, od kilkunastu lat zasiadam w Kręgach Kobiet, w Kręgach Mieszanych, więc znam zasady, to jest działalność bezpłatna, nie nastawiona na jakikolwiek zysk. Wynajęłam salę w Krakowie, dałam ogłoszenie i zgłosiło się kilka osób. I tak się już kolejny rok spotykamy. To jest też fascynujące doświadczenie, bo my się znamy tylko wyłącznie ze swoich snów. Nikt o sobie niczego nie mówi, nie wiemy, kto się czym zajmuje, nas interesuje wyłącznie nasze śnienie i emocje z tym związane. Z czasem rodzą się głębokie relacje przekładają się na codzienne życie, wspieramy się wzajemnie, spotykamy tez przy innych okazjach Ale na Kręgach oswajamy swoje sny. Ich nie należy się bać, trzeba w nie głęboko wchodzić, one nie są bezsensu, jak niektórym się wydaje i mówią – śniły mi się jakieś głupoty. To nie są głupoty, to sygnał z podświadomości, trzeba tylko umieć go przeczytać.
Dlatego zaczęłaś też robić warsztaty?
One odpowiadają na zapotrzebowanie części osób, bo coraz więcej ludzi zaczęło do mnie dzwonić czy pisać. Ale ja je robię kilka razy w roku, bo jak mówiłam, ja nie traktuję swojej pasji jako głównego źródła dochodów. To moja ścieżka rozwoju. To bardziej dar, który dostałam i którym chcę się z innymi dzielić.
Śnisz nie tylko w łóżku, śnisz z roślinami i zwierzętami.
Och, to mój kolejny konik. Ja używam rożnych metod do pracy ze snami. Mam specjalne karty, robię rysunki intuicyjne, pracuję z ciałem. A śnienie z drzewami to moja pasja. Ja mam na podwórku stary dąb, a pod nim huśtawkę. Uwielbiam na niej zasypiać. Tam mam zawsze sny takie dziwne. Uwielbiam to komunikowanie się drzewami. To wcale nie jest trudne, można to robić w parach, ta druga osoba pyta drzewo, które wybierzesz, o to, czego się chcesz dowiedzieć.
Te odpowiedzi drzew się czuje. Ja wiem, że ktoś się teraz może w głowę popukać, jak coś takiego słyszy, ale naprawdę tak jest. Idź kiedyś do lasu, zabierz przyjaciółkę, wybierz drzewo, które cię przyciąga. Niech ona je obejmie, a ty zadaj pytanie, ona poczuje w sobie odpowiedź. Tylko zróbcie to wiosną, bo zimą drzewa też są we śnie, jak puszczają nowe soki to komunikacja z drzewami jest lepsza. Oglądałam kiedyś dokument z Afryki. Szamani spali pod drzewami z nogami opartymi o ich pnie. Drzewa maja moc, łącza Ziemię z niebem, a nas oplata jedna wielka sieć snów. Przecież wszystko jest ze sobą we Wszechświecie połączone.
Jak rozpocząć własną podroż w świat swoich snów?
Trzeba zacząć od zapisywania snów i szukania symboliki. Trzeba zapamiętać nastrój, w jakim ze snu się budzimy. Okoliczności. Czy na przykład ktoś, kogo uważamy za przyjaciela, nie przyśnił nam się jako osoba robiąca nam krzywdę? Trzeba uczyć się dostrzegania tego, co ma miejsce po konkretnym śnie, bo są na przykład sny, które nas ostrzegają. Moja babcia już po swojej śmierci śniła mi się co jakiś czas. Nie od razu skojarzyłam, że kiedy mam sen z babcią to u mojej siostry dzieje się coś ważnego - dobrego lub trudnego. To się odbywało tak, że w nocy śniłam sen z babcią, a następnego dnia miałam telefon od siostry poruszonej jakąś zmianą w jej życiu. Kiedy to zauważyłam, obserwowałam jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu powiedziałam o tym siostrze. Wtedy babcia przestała mi się śnić w tych okolicznościach, a zaczęła się śnić mojej siostrze. To są naprawdę niesamowite historie. Indianie, Aborygeni, rdzenne plemiona do dziś przywiązują ogromną wagę do snów. Nasz sen jest jak kod i jak odcisk palca, każdy ma swój, indywidualny. Ucząc się czytać sny, tak naprawdę uczymy się siebie, docieramy do najgłębszych zakamarków naszej duszy.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Warsztaty u Mony to rarytas. A przy okazji można wspomóc cudowne miejsce K-ochaną. Tu możecie o nim przeczytać. https://www.kobietaxl.pl/zycie/n,86240,ocalimy-k-ochana-bo-drugiego-takiego-miejsca-nie-ma-mowia-sonia-z-jackiem.html
Zapraszam Was serdecznie do licytacji na rzecz K-ochanej . Chciałabym podarować na ten cel 1 miejsce w Warsztatach Pracy...
Opublikowany przez Monę Cichoń Czwartek, 10 grudnia 2020