Nam się wydaje, że choinka, makowiec, jemioła to stare tradycje chrześcijańskie. Mało kto wie, że to nasi przodkowie w Europie wprowadzili takie zwyczaje, obchodząc święto przesilenia zimowego…
A i owszem, w całej Europie ten mak serwowano, bo przesilenie zimowe na północnej półkuli obchodzono w każdej kulturze. Analogicznie, w tym samym dniu na półkuli południowej mamy przesilenie letnie. Wypada ono pomiędzy 20 a 22 grudnia. To był czas wielkiego święta, bo słońce zaczynało się pojawiać coraz dłużej na niebie. W tradycji słowiańskiej były to Szczodre Gody, w skandynawskiej Święto Jule - Czas świętowania Ognia, powrotu Światła.
Bawiono się przez osiem do 12 dni. Tradycyjnie mak pomagał łączyć się z Przodkami i Duchami. Ponieważ kończył się okres ciemności, w którym, jak wierzono, obecne były rożne demony i duchy, a które miały odejść wraz z nadejściem słońca, proszono je o wsparcie i o to, by nie szkodziły. Z kolei orzechy symbolizowały obfitość, której każdy sobie życzył na nadchodzący czas. Ważnym elementem tradycji było zboże i potrawy z ziaren. Ustawiano w narożnikach domów snopy z ziarnem. Sygnalizowały obfitość i dobry urodzaj plus szczęśliwe życie na kolejny sezon. Myśmy czcili Swaroga albo Daźboga, Skandynawowie Odyna albo Tora. Ich mitologia przetrwała w Eddzie Poetyckiej (Starszej), datowanej na IX wiek, oraz Prozaicznej (Młodszej), spisanej w XIII w. Tam jest wiele ciekawych informacji.
A jemioła i choinka, Skąd się wzięły w świątecznych dekoracjach?
Jemioła jest opiekunką trwałości życia. W kulturze celtyckiej tylko druidzi mogli ją ścinać i to złotym sierpem. Mogli kogoś do tej roli wyznaczyć, ale zwykłym ludziom nie wolno było jej ruszać. Jest w tym pewne uzasadnienie, bo choć jemioła w dużych dawkach jest trucizną, odpowiednio stosowana reguluje pracę serca i ciśnienie krwi. Robiono z niej kadzidło, aby dotrzeć do własnej duchowości. Szczerze, to zbyt ładnie nie pachnie, ale nie to było najważniejsze. To była święta roślina. Natomiast jeśli chodzi o choinki to ich poprzedniczkami ( bo sama choinka jest tradycją germańską, w Polsce pojawia się od drugiej połowy XIX w) były podłaźniczki. To były wieńce, bukiety robione z gałęzi zimozielonych roślin, głównie jodły czy świerku. Wieszano je pod sufitem, ozdabiano zabawkami ze słomy, ciasta, wstążkami, a także jemiołą, miały ustroić chatę czy dom na ważne święto. Symbolizowały ciągłość Życia.
Ten czas na półkuli północnej to czas kultu solarnego. W Rzymie obchodzono wówczas Saturnalia. Święto zbiegało się z przesileniem zimowym, w którym to momencie dni znów zaczęły się wydłużać, kończąc okres „ciemności” i otwierając drogę do coraz większej radości ze słońca. Pod koniec Saturnaliów, a konkretnie 25 grudnia, był dzień na świętowanie narodzin Niepokonanego Słońca. I kiedy od 325 roku n.e. całe imperium przyjęło chrześcijaństwo jako religię oficjalną, zaczęto pogańskie daty zastępować datami chrześcijańskimi I tak w 350 roku naszej ery papież Juliusz I zasugerował, że narodziny Jezusa powinny być obchodzone 25 grudnia, a cztery lata później jego następca Liberio oficjalnie ogłosił ten dzień jako święto. A przecież Jezus nie urodził się w grudniu tylko na jesieni.
Tak, to prawda, że każda kultura na swój sposób nawiązywała do przesilenia zimowego. Boże Narodzenie to też symbol narodzin słońca, w tym wypadku Jezusa. Żydowskie święto Chanuka też ma związek właśnie z tą datą. Stare, pogańskie święta zostały wparte. Ale zwyczaje po przodkach zostały, choć wiele osób nie ma tej świadomości, dlaczego kupują choinkę i ją ozdabiają.
Czytasz też tabliczki Runiczne, które są magicznymi symbolami. Jaką tabliczkę wyciągnęłaś na przesilenie zimowe, które w tym roku wypada 21 grudnia?
Runa podpowiada, wskazuje rodzaj energii, daje nam konkretne przesłanie, kierunek. Nie wiem, jaka przyjdzie na tegoroczne, jakże ważne Przesilenie, wylosuję ją w dzień Przesilenia! Na miniony dopiero co Nów księżyca i zaćmienie Słońca wyciągnęłam Runę Ansuz, boską inspirację. A zatem już mamy czas szczególny.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Hanna Zielicha Świątkowska
Zielarka od bez mała półwiecza, pasjonatka Natury, formalnie zootechnik, poszukiwaczka nowych ścieżek poznania, prowadzących często na dawne oraz bardzo dawne szlaki. Członkini Starszyzny Kręgów, miłośniczka sztuk wszelakich, trenerka świadomego oddechu. Prowadzi warsztaty i szkolenia, ceremonie i obrzędy, sięgając do tradycji starej Europy.
Od lat nieodmiennie (i z wzajemnością) oddana Plemieniu Roślin.