Przeżyłaś śmierć kliniczną. Ja wolę angielskie określenie tego stanu NDE (near-death experience), czyli doświadczenie bliskie śmierci, bo ono jakby szerzej opisuje podobne przeżycia. Opowiedz, jak to było?
To był rok chyba 1986, dość dawno temu. Położyłam się spać, nic nie zapowiadało czegoś niezwykłego. Zasnęłam, nagle wpadłam do długiego tunelu, leciałam w dół, w oddali widziałam takie niewielkie światełko. Jak doleciałam do końca, postanowiłam wyjrzeć i sprawdzić co tam jest. Zobaczyłam lakę, przepiękną, w kolorze żółci i pomarańczu, było też jasne światło, jak słońce, ale ono dawało inne odczucia. Było ciepło,przyjemnie, błogo, niesamowite uczucie, nie ma go jak opisać. Chciałam tam zostać i nie wracać, ale przypomniałam sobie, że mam dwoje małych dzieci, że jeszcze na mnie nie czas.
O tym uczuciu błogości mówiła mi Angelita Del Valle Valero, z którą jakiś czas temu rozmawiałam o jej przeżyciach, kiedy się topiła. Ona też nie chciała wracać, opowiadała, że uczucie, którego tam doznała jest niepodobne do żadnego odczuć na Ziemi. Ale tez wrócił, bo miała małe dzieci. Kiedy ktoś się śmiał z tego, co mówi, odpowiadała, że trzeba tego doświadczyć, a kto nie doświadczył to nie zrozumie.
Opowieść Angelity znajdziecie TU https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/nie-bojcie-sie-smierci-umarlam-i-wrocilam-tamto-zycie-jest-lepsze/xbn34lm,30bc1058
Bo to tak jest. Dlatego ja też nie wstydzę się o tym mówić. To jest uczucie, którego nigdy na Ziemi nie doznałam, to był tez powód dla którego chciałam tam zostać. Ale odwróciłam się i poleciałam w górę. Obudziłam się i nie mogłam złapać oddechu. Podeszłam do okna, otworzyłam je i nie czułam powietrza, jakby mur jakiś był. Dopiero za chwilę zaczęłam znowu oddychać. To była bardzo traumatyczna chwila. Potem zaczęłam sobie przypominać, co mnie spotkało.
A potem zaczęły dziać się dziwne rzeczy…
Tak, najpierw zaczęłam mieć prorocze sny. Na początku nie kojarzyłam, czego dotyczą. Okazało się, że miały związek z katastrofami morskimi na Bałtyku. Opowiedziałam o nich znajomych, nie wierzyli. Przekonali się dopiero po tragedii Heweliusza. A ja od tamtego czasu już snów takich nie miałam. Może dlatego, że przekonałam znajomych? Sama nie wiem. Ale od tego momentu, tej śmierci klinicznej, więcej widzę, więcej słyszę. To zmieniło całe moje życie. Pokazywały mi się też takie dziwne sceny, ale nigdy nie potrafiłam ich zrozumieć czy z czymś skojarzyć. Jedna pamiętam, był w niej mały człowieczek i tłum ludzi, jak podnosił rękę inni tez podnosili, jak klękał, inni tez to robili. Może pamiętam to bo kojarzy mi się z polityką? Sama nie wiem.
Widzisz też duchy, czujesz je?
Owszem widzę kształty, zarysy postaci, czuję zapachy, na przykład perfum. Odprowadzam też duchy zmarłych podczepione pod inne osoby. To dusze, które nie mogą, nie potrafią odejść. Żywią się energią osoby, pod która są podpięte. I czasami żyjący nie rozumieją, skąd u nich brak sił czy chęci do życia. Warto wtedy sprawdzić, czy jakaś obca dusza nie „zjada” ich energii. Ja zawsze pytam „góry”, czy mogę duszę odprowadzić, słyszę wówczas, że tak albo nie. Współpracuję z aniołami, tak naprawdę to one te dusze zabierają. Bo wiesz, problem jest z osobami, które umierają gwałtowną śmiercią. Ich dusze tu często zostają, mają jeszcze coś do załatwienia, nie potrafią odejść. Czasami trzeba pomóc im odejść. Ja nie robię tego zarobkowo, pomagam znajomym, poczta pantoflową idzie to w świat. I kiedy odczepiam duszę to widzę tego człowieka, jak żył. Opisuję wygląd, ubranie, zgadza się w 98 procentach przypadków.
Zaczęłaś tez coraz głębiej wchodzić w ezoterykę?
Tak, zainteresowała mnie metoda Silvy, Reiki, leczę energią. Teraz mam zamiar zrobić kurs z Kronik Akaszy, udało mi się tam wejść samej za trzecim razem i temat bardzo mnie wciągnął.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza