Szef zabrał mi ważny projekt
Przede wszystkim wracała pełna entuzjazmu do pracy. Właśnie dzielono ważne projekty w firmie i Majka miała być jedną z osób, która będzie koordynowała jeden z nich.
- To był i prestiż i dodatkowa kasa – opowiada Majka. - Byłam bardzo podekscytowana. Czułam, że mi się to należy, bo bardzo się starałam.
Trwało ostatnie dopinanie projektów. Majka była bardzo zaangażowana. Za dwa tygodnie miało się odbyć zebranie, na którym szef miał wyłonić koordynatorów. Czekała tego dnia, przekonana, że będzie jedną z tych osób.
- To był szok, kiedy okazało się, że zostałam pominięta. Projekt dostała moja koleżanka, znacznie mniej ode mnie rozeznana w temacie.
To była dla Majki osobista porażka. Nie umiała sobie z nią poradzić, gryzła się tym, nie spała po nocach.
Zaczęły się problemy ze zdrowiem
Majka podkreśla, że jest osobą bardzo dbającą o siebie. Raczej nie choruje. Tymczasem zaczęły się u niej różne dolegliwości. Nietypowe bóle brzucha, osłabienie, stan zmęczenia. Ma w firmie prywatne ubezpieczenie, zaczęła wizyty w gabinetach lekarskich, bo Majka nie chciała niczego zlekceważyć.
- Taka już jestem. Dostałam skierowania na rożne badania, ale nic konkretnego nie wyszło – opowiada. - Ja natomiast byłam coraz słabsza.
W końcu poszła do psychologa. Trochę pomógł jej uporać się z porażką w pracy. Ale i tak ciągle coś jej dolegało i kompletnie nie rozumiała, dlaczego.
- To z kolei zaczęło lawinę kolejnych zdarzeń – wzdycha Majka. - Bo ja naprawdę czułam się coraz gorzej.
Partner nie wytrzymał i odszedł
Majka była w udanym związku, tak się jej przynajmniej wydawało. Ale jej chandra po klęsce w pracy, a potem złe samopoczucie, odbiły się na relacjach. Była ciągle smutna, popłakiwała. Albo leżała na kanapie. Była nawet u psychiatry, ale lekarz wykluczył depresję.
- Nie wiedziałam, o co chodzi – mówi Majka. - Ciągle coś mi było nie tak.
Partner na początku się nawet starał, ale kiedy wszelkie badania pokazały, że kobieta jest zdrowa, zaczął mieć dosyć. Majka mówi, że nazywał ją hipochondryczką, potem zaczął sam wychodzić i zostawiać ją w domu. W końcu chyba kogoś poznał i jej związek zaczął się rozłazić.
- No i któregoś dnia oznajmił, że odchodzi, bo ma dosyć – mówi Majka. - To był przysłowiowy gwóźdź do trumny.
Skąd ma pani tę bransoletkę?
Majka pogadała z przyjaciółką. Mówi, że Iza jest trochę „nawiedzona”, ale postanowiła jej posłuchać.
- I ona wysłała mnie do takiej wróżki, szamanki, nie wiem, jak to nazwać – opowiada Majka. - Poszłam, bo już nie widziałam sensownego wyjścia z całej tej sytuacji.
Pamięta pierwsze pytanie po wejściu. Kobieta zlustrowała ją dokładnie od stóp do głów i zainteresowała się Majki bransoletką.
- Od razu zapytała skąd ją mam – opowiada Majka. - odpowiedziałam zgodnie z prawda, że znalazłam w piasku na wakacjach w Afryce.
Bransoletka była ciekawa, miała jakiś etniczny wzór, była rozerwana w jednym miejscu. Od razu wpadła Majce w oko.
- Była bardzo fajna, takich nie było na miejscowym targu – mówi. - Ucieszyłam się bardzo, zabrałam ze sobą, choć wcale nie była cenna. Tylko taka ładna.
W domu bransoletkę naprawiła, zaczęła ją nosić, praktycznie nie zdejmowała. Pasowała jej do zegarka.
- I ta wróżka mi powiedziała, że ja mógł ktoś celowo zostawić, żeby kogoś innego obdarować swoim pechem – relacjonuje Majka. - I ten ktoś pewnie się ucieszył, że jakaś osoba ją znalazła.
Wydało jej się to kompletnie głupie, wręcz niedorzeczne. Wróżka kazała bransoletkę zakopać i stwierdziła, że kłopoty się skończą.
To samo usłyszałam na grupie
Majka zapłaciła za poradę, ale mówi, że czuła się trochę zrobiona w konia. Zaczęła szperać w sieci, zapisała się do grupy na Facebooku, która zajmuje się zjawiskami paranormalnymi.
- Wrzuciłam anonimowy post, bo było mi jakoś tak głupio. No serio, pomyślałam, dorosła kobieta z odpowiedzialną pracą i boi się bransoletki – mówi Majka. - I dostałam wysyp odpowiedzi, że to może być prawda.
W końcu stwierdziła, że nic nie traci. Pojechała do lasu, zakopała bransoletkę pod drzewem. Głęboko, żeby nikt już jej nie znalazł.
- I jakoś tak mi się lżej wtedy zrobiło, ale może to tylko sugestia – mówi Majka.
Życie powoli wracało do normy
Już po kilku dniach fizycznie poczuła się lepiej. Odchodził zły nastrój, chandra mijała, brzuch przestał ją boleć. Nawet spojrzenie w lustrze było już inne. Majka odżyła, dosłownie. Wróciła dobry humor, w pracy też była inna.
- I szef po jakiś dwóch miesiącach zaproponował mi jeszcze lepszy projekt – opowiada. - Powiedział, że czekał na to zlecenie, specjalnie dla mnie.
Do partnera nie wróciła, ich drogi się rozeszły. Ale Majka uznała, że skoro nie przetrwał jej kryzysu, to może związek nie był wcale taki dobry. Spotyka się z kimś innym, może coś się wyklaruje. Ale generalnie wszystko układa się dobrze.
- I ja powiem tak, nie wiem, czy to ta bransoletka, czy to jest prawda – mówi Majka. - Ale na grupie zostałam i czasami z zapartym tchem czytam różne posty. Moje życie legło w gruzach, nie wiedziałam dlaczego. A tam ludzie opisują podobne przypadki.
Nigdy nie podnoś takich przedmiotów
Podobno zgubione przedmioty zawsze mają w sobie energię ich właściciela, wraz z nimi mogą więc przejść na ciebie jego problemy, kłopoty, nawet choroby! Tak twierdzą ci, którzy wierzą, że energia wędruje z ludzi na rzeczy. Dużo na ten temat mówi też hawajska huna. W hunie opisywane są przypadki nieszczęść, które z przedmiotów latami przechodziły na kolejnych właścicieli. Dlatego warto znać pochodzenie używanego przedmiotu, zanim przyniesiemy go do domu.
Zdarza się, że na ulicy coś znajdujemy. Są zdania, że część z tych rzeczy została „zgubiona” celowo właśnie po to, aby się tych negatywnych myśli czy przeciwności losu pozbyć, by one znalazły nowego właściciela!
Czego więc nie podnosimy?
1. drobne monety
one doskonale chłoną energię, jak każdy metal. Jeśli moneta jest talizmanem, nikt jej nie gubi, z reguły upuszcza się drobne pieniądze celowo, aby pozbyć się długów!
2. biżuteria z metali szlachetnych
choć korci, zostawcie, tam gdzie są! Nic tak jak biżuteria nie chłonie energii właścicieli, poza tym często stosowana jest do rzucania zaklęć. Wyrzucony zaręczynowy pierścionek czy obrączka ma na celu wyzwolenie się z kajdanków nieudanego związku i przejęcie tych kajdanków przez inną osobę.
3. ręcznie robione laleczki, figurki z drewna
jeśli znajdujecie je porzucone, to może być znak, że celowo zostały wyniesione, aby uratować dom przed nieszczęściem. Nie ruszajcie ich!
4. klucz
trzy razem są amuletem przynoszącym szczęście. Ale porzucony klucz może świadczyć o tym, że ktoś „zamknął” za sobą nieszczęście. Ty możesz je na nowo „otworzyć” i wpuścić w swoje życie.
5. bransoletki
bransoletki są amuletem chroniącym ich właścicieli. Jednak po pewnym czasie, kiedy kończy się ich moc energetyczna pękają, spadają znienacka z ręki. To znak, że zaczynają pełnić funkcję destruktywną – nigdy ich nie ruszajcie.
6. lusterko
to najbardziej niebezpieczne znalezisko, bo w nim odbijały się losy poprzedniego właściciela i w nim jest cała energia, która mu towarzyszyła. Nigdy nie wiesz, co cię czeka, gdy spojrzysz w takie lustro...
Tak przynajmniej radzą osoby, które zajmują się magią...