Broń bezsilnych
Babcia Bronisława jako młoda dziewczyna odziedziczyła spadek, który miał być jej wianem. Choć nie nie znała się na ekonomii, to w tych niepewnych czasach nie ufała bankom. Wolała zainwestować w jakiś pewny interes, by pieniądze przynosiły dodatkowy zysk.
- Mając dobre wiano i urodę nie musiała szybko wychodzić za mąż, mimo że tych czasach dziewczyna po dwudziestce była już uważana za starą pannę – tłumaczy Joanna – Swój kapitał trzymała w markach polskich. Rodzina wiedziała o jej pieniądzach i planach. W domu pojawił się kuzyn, który przekonał babcię aby oddała mu pieniądze na trzy lata. a on za nie założy sklep. Po tym czasie odda całą kwotę, plus odsetki. Babcia miała być cichym udziałowcem.
Interes wydawał się bezpieczny. Kuzyn pochodził z zamożnej urzędniczej rodziny, miał głowę do interesów. Sklep założył w swojej kamienicy. Wcześniej spisali umowę przy świadkach – innych członkach familii. Wszystko wyglądało na dobry interes dla obydwu stron. W kwietniu 1924 kraj obiegła wieść, że markę polską zastąpił złoty polski, równy wartością frankowi szwajcarskiemu. Jeden dolar kosztował 5,18 zł. Za złotego płacono 1,8 mln zachowanych jeszcze przejściowo marek polskich. Tego roku upływał termin porozumienia z kuzynem.
- Babcia Bronisława była już zaręczona, razem z narzeczonym planowali ślub i budowę domu – mówi wnuczka - Zgodnie z terminem poszła do sklepu kuzyna po odbiór pieniędzy.
Sklep prosperował bardzo dobrze, dlatego babcia nie miała wątpliwości, że mądrze zainwestowała. Wtedy spadł na nią grom z jasnego nieba, bo kuzyn położył na ladzie umowę sprzed 3 lat i oddał jej wartość marki polskiej z tamtego okresu. Plus kilka groszy zysku.
Babcia nie mogła uwierzyć w jego podłość. Nie miała jednak nic do gadania, bo umowa była wyraźna – mówiła o markach polskich, nie o złotych polskich które zastąpiły stary pieniądz. Nie miała żadnych szans na odzyskanie pieniędzy przed sądem. Zrozpaczona, poszła do kuzyna jeszcze raz prosić o zwrot zainwestowanych pieniędzy. Tylko ją wyśmiał. Załamana i okradziona przeklęła go.
- Wiedziała, że miał się właśnie żenić, życzyła mu kalekich dzieci, aby nigdy nie zaznał szczęścia rodzinnego, za jej nieszczęście – snuje historię Joanna - Po roku w domu kuzyna przyszedł na świat pierwszy syn. Miał porażenie mózgowe. Po dwóch latach, urodził się drugi chłopiec. Sytuacja się powtórzyła. Cała rodzina była przekonana, że kuzyn został pokarany przez Boga, za nieszczęście babci Bronisławy. Nie był szczęśliwy jako ojciec, ludzie go unikali, długo nie cieszył się nieuczciwymi pieniędzmi. Zginął podczas wojny, na sklep spadła bomba. Babcia do końca życia miała wyrzuty sumienia.
Siła lodu
- To były lata 90-te, pracowałam w młodej prywatnej firmie, która szybko się rozwijała. W zespole pojawił się chłopak maksymalnie nastawiony na karierę, nawet po trupach - opowiada Monika – Szybko awansował na kierownicze stanowisko, donosił prezesowi na zespół, podbierał innym klientów i intrygował. W końcu awansował, wtedy zaczął się mobbing. To były czasy gdy jeszcze nikt nie potrafił nazwać takich praktyk. Miałam wysokie kwalifikacje i kilka dużych transakcji na koncie, naiwnie myślałam, że nie stanę się jego celem. Kilka razy podczas narad, głośno powiedziałam co myślę na temat jego zachowania. No i się zaczęło. Przez dwa lata robił mi piekło. Wszyscy widzieli jak mnie dręczy i upokarza, ale każdy bał się zaprotestować albo udawał, że niczego nie widzi, żeby uniknąć podobnych kłopotów.
Zaczęło się krytykowanie każdego projektu Moniki, podważanie jej kompetencji, a potem ośmieszanie. Gdy poszła na skargę do prezesa, dowiedziała się, że jest histeryczką bo jej kierownik już zdążył zrobić jej złą opinię.
- Wmówił szefowi, że poluję na jego miejsce i chwytam się różnych sposobów, aby go zdyskredytować. Prezes mu uwierzył - wspomina Monika.
Krótko potem, przed zamknięciem ważnego projektu w tajemniczych okolicznościach zniknął jej raport i wyliczenia. Prezes nie uwierzył, że to sprawka kierownika. Nie było dowodów. Monika zachorowała z nerwów.
- W domu doszło do mnie, jak mnie upadla i co mi robi – opowiada – Nie zasługiwałam na to, to było wbrew wszystkim zasadom, w które wierzyłam. Byłam uczciwa, pracowita, lojalna wobec firmy, koleżeńska i posiadałam dużą wiedzę, a on to wszystko niszczył. Myślałam o sądzie, ale nikt z ekipy oficjalnie by mnie nie wsparł. Ludzie bali się bezrobocia, wtedy było bardzo wysokie. Radzili mi abym to ja go przeprosiła. Nie dałabym rady tak się złamać. W głowie miałam szalone pomysły, co zrobić, nawet żeby wynająć zbirów. W końcu pomyślałam o klątwie, to było jakieś wsparcie psychiczne. Jakaś wiara w pomoc niewidzialnej siły.
Monika zaczęła wertować publikacje, książki o tematyce ezoterycznej, pytała znajomych o rożne rytuały magiczne. Okazało się, że takich uroków i zaklęć jest bardzo dużo, o różnym zasięgu i działaniu. Najprostsze z nich to rzucanie uroku samymi myślami, są też skomplikowane rytuały, które zapewniają większą moc.
- Zaczęłam mu w myślach źle życzyć, siadałam za biurkiem i skupiałam wzrok na kierowniku, wysyłałam negatywną energię – mówi Monika - Przeziębił się, ale to był listopad, więc nie wiedziałam czy to był zły urok. Na andrzejki poszłam na imprezę do znajomych i tam poznałam Beatę, zaczęłyśmy gadać o wróżbach i zeszłyśmy na tematy klątw na podłych ludzi. Beata poradziła mi abym rzuciła klątwę na jego fotografię, jej to pomogło. Postanowiłam spróbować, bo kierownik nie odpuszczał z szykanami.
Monika miała zdjęcie ze wspólnego eventu. Wycięła jego postać, zebrała z jego fotela w pracy kilka włosów i razem ze zdjęciem włożyła w foliowy woreczek. Potem, jak radziła koleżanka, wsadziła woreczek do zamrażarki. Lód miał zamrozić siły i moc dręczyciela.
- Zapomniałam o tym zaklęciu, to był koniec roku, mieliśmy bardzo dużo pracy, nawet kierownik zmniejszył ataki bo ciągle był w delegacji – wspomina – To był piątek tuż przed końcem pracy, gdy zadzwonił prezes i poinformował, że nasz kolega kierownik, zginął w wypadku samochodowym na autostradzie pod Gdańskiem. Była mgła i fatalne warunki na drodze, na jego samochód najechał tir. Zmarł na miejscu, nie miał zapiętych pasów. Zrobiło mi się słabo. Natychmiast przypomniała mi się jego fotografia w zamrażarce. Tego dnia spaliłam w kominku przeklęte zawiniątko. Już nigdy nie sięgnęłam po czarną magię. Może to głupie ale prześladuje mnie myśl, że to ja go zabiłam.
Czy klątwy działają?
Według badań COBOS z 2018 roku 45 procent polaków czytało horoskopy, 11 procent przyznało, że chodzi na seanse do wróżbity, 5 procent nosi przy sobie talizman na szczęście. Ludzie uprawiają magię, gdy inaczej nie potrafią zapanować nad trudną rzeczywistością. Czary dają im poczucie sprawczości, wyrównania szans i potrzeby sprawiedliwości za doznane krzywdy. Przekleństwo wywołuje i pochłania negatywne emocje człowieka, takie jak pragnienie zemsty i niepohamowaną złość.
Znany polski antropolog Bronisław Malinowski, twierdził że „magię spotykamy wszędzie tam, gdzie przypadek czy wypadek oraz emocjonalne zderzenie się nadziei i strachu rozwijają się na szeroką skalę. Magia nie występuje natomiast tam, gdzie przedsięwzięcie jest pewne, niezawodne i w pełni podlega kontroli racjonalnych metod i procesów technologicznych.”
Klątwy i uroki tradycja ,ogólnoświatowa, niezależnie od panującego w danym miejscu systemu religijnego. Według ludzi zajmujących się magią, urok to atak energetyczny, w celu wyrządzenia szkody danemu człowiekowi. Klątwy rzucane są świadomie, najczęstszym powodem jest zawiedziona miłość, ale coraz częściej dotyczą pracy i kwestii finansowych.
Nie da się racjonalnie udowodnić istnienia mocy klątwy. Natomiast są przypadki, że człowiek „przeklęty”, jeśli się tym rytuałem przejmie i wierzy w moc magii, może czuć się źle psychicznie i fizyczne. Psycholodzy określają takie przekonania myśleniem magicznym. Dla rzucającego urok rytuał ma zalety, zmniejsza niepokój, jakieś przypadkowe, niemiłe zdarzenia, które dotykają ofiarę zwiększają poczucie kontroli. Myślenie magiczne daje efekt placebo, jeśli ktoś uwierzy że czar pozwoli mu pokonać problem, faktycznie ma więcej siły, energii a mniej wyniszczającego stresu. Gorzej, gdy po rytuale emocje opadną a ofierze klątwy stanie się coś bardzo złego. Wtedy klątwa może wrócić. Dopada rzekomego sprawcę nieszczęścia, niepewność i wyrzuty sumienia pozostaną do końca życia.
Kościół katolicki wierzy w klątwy
Zmarły już ksiądz Gabriele Amorth był dziennikarzem znanym z licznych artykułów publikowanych na łamach tygodnika „Famiglia Cristiana”; zasłynął także jako redaktor naczelny miesięcznika „Madre di Dio”, autor artykułów z dziedziny mariologii; napisał też wiele książek o tematyce maryjnej. Był członkiem Papieskiej Międzynarodowej Akademii Maryjnej, egzorcystą diecezji rzymskiej oraz przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów.
W książce „Wyznania egzorcysty” pisze na temat czarów:
„[…] Wspomniałem już o czarach jako o przyczynie ataku złego ducha na niewinną osobę. Ponieważ jest to dość częsty przypadek, przeto uważam za konieczne omówić go oddzielnie. Postaram się najpierw uściślić poruszany tu temat i wyjaśnić stosowane pojęcia.
Nie istnieje bowiem powszechnie przyjęta terminologia, dlatego każdy autor powinien ściśle określić, w jakim znaczeniu używa danego słowa.
Słowo czary oznacza szkodzenie innym przez interwencję złego ducha. Jest to określenie ogólne, które nie wyjaśnia jeszcze, w jaki sposób dokonuje się tego rodzaju zła.”
Amorth dużo publikował na temat opętania, pisał o czarach rzucanych na ludzi. Podkreślał, że rzucanie czarów na niewinne osoby jest bardzo częstym przypadkiem. Odróżniał też czary od guseł i uroków. Jego zdaniem są cztery rodzaje obrzędów, które powodują opętanie złych duchem.
1.czarna magia;
2.przekleństwa lub złorzeczenia;
3.rzucenie na kogoś uroku wzrokiem;
4.gusła.
Amorth podkreślał, że Biblia stanowczo zakazuje takich praktyk, ale niestety stosowane są bardzo często, stąd też potrzeba wielu doświadczonych egzorcystów, by ludzi od opętania uwalniać. Przestrzegał przed przekleństwami i złorzeczeniami rzucanymi w obrębie rodziny. Jego zdaniem bowiem, tam gdzie zachodzi związek krwi, tam najczęściej się spełniają, a oczywiście ich źródłem jest zły duch.
Amorth święcie wierzył w rzucanie uroków przez złe spojrzenie. Twierdził, że podobnie jak z przekleństwem, jest to interwencja szatana, mająca służyć, aby komuś stało się zło. Ostrzegał, że trudno znaleźć sprawcę takiego czynu, co sprawia, że tym bardziej jesteśmy wobec niego bezbronni.
Bardzo poważnie traktował gusła, dzielił je na dwie grupy – podanie napoju czy jedzenia z domieszanymi składnikami, takimi jak np. krew menstruacyjna, prochy zmarłych czy ziół, drugi zaś poprzez zaczarowanie przedmiotów należących do konkretnej osoby. Obydwa sposoby traktował jednak w bardziej duchowy sposób, podkreślając, że nie tyle sam napar czy przedmiot szkodzi, co życzenie zła.
Pauliści podają, że „Ksiądz Gabriele Amorth stawiał czoła diabłu, dzierżąc w prawej dłoni duży krzyż św. Benedykta (30x15 cm) i wystawiał długi język, by przy pomocy drwiących min zdenerwować go i zmusić do ucieczki”. Czy w Watykanie trzymano by kogoś takiego, jeśli kościół nie wierzyłby w czary i opętanie? A sam Amorth założył w 1990 roku we Włoszech Stowarzyszenie Egzorcystów, które w roku 1994 przekształciło się w stowarzyszenie międzynarodowe. Od roku 2000 aż do śmierci w 2016 roku był jego honorowym przewodniczącym.
Jakie są rodzaje klątw?
Jak więc widać istnieje wiele rodzajów rzucanych klątw i mogą dotyczyć rożnych sfer ludzkiego życia. I to, co często traktujemy jako wynik pecha czy niefortunnego zbiegu okoliczności, może być efektem cudzej zawiści...
Po hiszpańsku uroki rzucane oczami nazywają się „mal de ojos”, co w dosłownym tłumaczeniu brzmi – zło z oczu. W Polsce też mówimy, że ktoś krzywo na nas patrzy. A za krzywym spojrzeniem może czaić się klątwa, która nas dosięgnie... Jeśli więc czasami wydaje nam się, że mamy niefart, że wszystko się przeciwko nam sprzysięgło, może się okazać, że to wynik rzuconej na nas klątwy...
Jakie są symptomy rzucanych klątw i jak się wyzwolić? Kościół sugeruje modlitwę lub skorzystanie z usług egzorcysty. Są jednak i inne metody opisywane na stronach białej magii, które pomagają się od uroków uwolnić.
Można oczywiście kompletnie nie wierzyć ani watykańskiemu egzorcyście, ani współczesnym ezoterykom, nie mniej jednak podajemy dla zainteresowanych metody na odegnanie czarów. Zostały zebrane na różnych stronach z Ameryki Południowej, gdzie wiara w czary oraz praktykowanie białej magii są na porządku dziennym
Jakie więc są symptomy uroków i jak się od klątwy uwolnić?
1. Chroniczna choroba. Jedna osoba z rodziny ciągle choruje i choć nie są to choroby śmiertelne, jest wiecznym chorowaniem umęczona. Z reguły takie uroki pochodzą od kogoś z tej samej rodziny albo od sąsiadów czy bliskich znajomych. Zweryfikuj swoje kontakty i osoby w najbliższym otoczeniu! Jak się uwolnić? Potrzebujemy butelkę morskiej wody. Przez 12 dni kropimy nią codziennie łózko chorego.
2. Prześladuje cię pech. Cokolwiek nie zrobisz, nie wychodzi, jesteś wiecznie zmęczony, masz wszystkiego dosyć. Zaczynają się kłopoty w pracy, kłopoty finansowe… Najlepsze remedium - zerwij 3 świeże liście z kwiatka lub jakiegokolwiek drzewa, a potem je spal.
3. Urok na twój dom. Wiecznie coś się niszczy, psuje, tłuczesz ulubione rzeczy. Przepalają się nowe żarówki, obijają się meble. Co zrobić? Zbierz jak najwięcej kolorowych kamieni i wstaw do szklanego naczynia. Ustaw w widocznym miejscu w domu.
4. Klątwa na zakochanych. Szczęśliwa dotąd para zaczyna się kłócić, z byle powodu są dyskusje, niesnaski, wszystko zaczyna się psuć. Czasami to wynik uroku rzuconego przez zazdrosną o cudze szczęście osobę. Co zrobić? Limonki, imbir i muszle morskie rozstawione w domu pomogą się z problemem uporać.
Tak radzą ezoterycy. Podobno rytuały są skuteczne, tylko wtedy, jeśli się w nie wierzy...
źródła:
https://psychoterapia-sekalski.pl/magia-a-wiara/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Magia#Przypisy
„Rola myślenia magicznego w obronie przed lękiem” Agnieszka Samochowiec1, Bartosz Wojciechowski1, Jerzy Samochowiec Uniwersytet Szczeciński, MSKP,