Kto z wiernych się wyłamywał był karany, jeden z nich, Andrzej Cielecki prawdopodobnie został zamordowany, ponoć nie tylko on. Policja nigdy nie wyjaśniła sprawy. Sektę rozwiązano.
Jak z Archiwum X
Sekta ufologiczna narodziła się w latach 80-tych, czasie gdy Polskę dotykały poważne kryzysy oraz transformacja polityczna. Upadał socjalizm, do kraju napływały nowe idee z Zachodu, miedzy innymi New Age oraz niesamowite opowieści o UFO. Wokół rodził się dziki kapitalizm, stare porządki społeczne oraz religia nie dawały odpowiedzi ani poczucia bezpieczeństwa. To był doskonały grunt, dla wszelkiego rodzaju szarlatanów, którzy wmawiali sfrustrowanym ludziom, że mają boskie moce albo są bogami. Jednym z nich był Edward Mielnik. Ten były palacz najpierw zaczął działać jako bioenergoterapeuta, potem rozszerzył swoje moce o różdżkarstwo, tak miał przekonywać zagubionych i chorych ludzi do swoich fantazji. Wmawiał im pseudonaukowe historie i werbował do sekty. Najpierw organizacja działała w ukryciu, ujawniła się dopiero na początku lat 90-tych. Mielnik głosił następujące teorie:
- 8 miliardów lat temu na Ziemię przylecieli z planety Hebron – Hebrajczycy, byli strażnikami dobrej woli, głosili wśród ludzi idee równości i wolności, to doprowadziło do destrukcji wśród Ziemian. Równocześnie na Ziemie przybili Słowianie z planety Atlanta i szybko zwarli się w walce z Hebrajczykami. Ta wojna miała doprowadzić do zniszczenia struktury kosmosu. Konflikt trwać miał nadal, w obecnych czasach jest siódma i ostatnia odsłona cywilizacji na Ziemi. Według Mielnika do 2000 roku wszystkie cywilizacje miały zawrzeć pokój, a Polanie czyli Polska miała przewodzić całej Ziemi.
To nie wszystkie rewelacje guru z Wrocławia, który szybko ogłosił się również bogiem – według sekty Jezus Chrystus nie został ukrzyżowany, tylko cieszył się szczęściem licznej rodziny. Ponoć ojcem Jezusa był kosmita – Hebrajczyk o imieniu Gotlieb, który związał się z Matką Jezusa Polanką, porwaną przez Hebrajczyków spod góry Ślęży pod Wrocławiem. Jezus miał odbyć wiele podróży kosmicznych dzięki swemu ojcu kosmicie.
Sekta głosiła zbliżający się Armagedon. Oczywiście, Polacy jako naród wybrany mieli ocaleć – pod warunkiem swego oddania i posłuszeństwa wobec Edwarda Mielnika. Kto nie posłuchał, miał paść ofiarą Lucyfera, anioła światłości, posłańca Boga. Czciciele guru musieli wierzyć, że Apokalipsę poprzedzi chaos energetyczny, przeżyją najwierniejsi wybrani w liczbie 144000. Ci szczęściarze mieli odlecieć z naszej planety na statkach kosmicznych, ale z innego wymiaru. Kosmodromem miała być góra Ślęża. Celem ewakuacji była planeta Mirinda.
Najlepiej się zabić
A jak ludzie wybrani, którzy nie zdążą się ewakuować statkami kosmicznymi ze Ślęży ocaleją? Otóż guru miał rozwiązanie – mieli poczuć „wewnętrzną dyspozycję” aby się zabić! Tym prostym sposobem swobodnie opuszczą ten padół i cudownie znajdą się od razu na planecie Mirinda. A tam czekała na wszystkich cudowna nagroda - wybrańcy mieli stać się znowu młodzi i żyć w wiecznym szczęściu. Ale był też haczyk, według Mielnika byli też ci źli, którzy tylko czyhali na niewinnych i naiwnych. Rolę tych złych mocy mieli pełnić podli kosmici, zwani „szarakami”. Te nieziemskie kreatury miały trudnić się porywaniem ludzkich wybrańców. Szczególnie wartościowe były męskie jądra, które miały służyć jako napęd dla statków kosmicznych!
A skąd wrocławski palacz to wszystko wiedział? Otóż jak tłumaczył, miał posiąść tę wiedzę dzięki wizjom Matki Boskiej, która nakazał mu uratowanie Słowian, za pomocą dobrych kosmitów.To oni w krytycznym momencie mieli wysłać do Polski ratownicze statki kosmiczne.
Guru widział energie
Guru twierdził, że harmonia każdego człowieka to harmonia jego energii, która objawiała się całą paletą barw. Oczywiście przywódca miał zdolność jej widzenia. Na swoich seansach zadawał wybranym wyznawczyniom pytania dotyczące innych światów, kobiety, które były w religijnym transie, zamykały oczy, wtedy cudownie łączyły się z dowolnym kawałkiem kosmosu i rozmawiały z miejscowymi kosmitami. Dzięki tej komunikacji kosmicznej sekta znała wszystkie odpowiedzi. Mało tego, gdy kontakt z UFO był nieprzyjazny dla sekty, wówczas rozgniewany guru Edward rozkazywał łączniczce zniszczyć wrogich kosmitów kulą energii! Tak jak w Gwiezdnych wojnach! I ludzie w to wierzyli.
Religijno-kosmiczne pranie mózgu
Nie było łatwo być wyznawcą Antrovisa. W odizolowanych od świata zewnętrznego miejscach zasady szybko się zmieniały, guru był bezwzględny. By wymusić posłuszeństwo członkowie sekty mieli stale wprowadzane tortury psychiczne. Mielnik wmawiał im, że są ciągle obserwowani przez szaraków – porywaczy narządów. Według guru, ludzkie organy były nie tylko napędem dla pojazdów obcych, były też eliksirem na wszelkie niedomagania kosmitów, ponieważ wrodzy obcy byli zdegenerowani genetycznie i zdecydowanie na niższym poziomie rozwoju w porównaniu z ludźmi. Ale szaraki miały też nadzwyczajne moce, potrafiły przechodzić przez ściany i tak szpiegować i porywać tych, którzy stracili czujność. Ludzie, którzy byli zmuszani do wielogodzinnego mantrowania i pozostawania bez snu, głodówek, szybko popadali w manię prześladowczą, do tego stopnia, że zaczynali tych kosmitów widzieć i nawet rysować, by ostrzegać innych współwyznawców. Paranoja się udzielała pozostałym.
Wszyscy byli przekonywani, że posiadają wiedzę tajemną, są bardziej oświeceni niż inni niewtajemniczeni, zwykli ludzie. Czuli się elitą.
Kto trafiał do sekty?
Osoby z problemami psychicznymi, borykający się z kłopotami życiowymi, poszukujący swojej drogi w życiu, ludzie ciekawi nowych idei, bez mocnych relacji osobistych, idealiści, osoby opiekuńcze i wrażliwe. Bardzo często ludzie inteligentni i wykształceni (lekarz, nauczyciel, studenci), pochodzący z szanowanych rodzin. Dla guru ważne było, by mieli silne motywacje oraz wysoką odporność psychiczną na perswazję.
Wielu zwerbowanych pragnęło robić coś dobrego w ramach wspólnoty. Działanie w grupie pozwalało tym ludziom na poczucie bezpieczeństwa i wsparcia. Dotychczasowe problemy znikały. Pojawiały się nowe, fundamentalne cele.
Ludzie ciekawi świata, pragnący rozwoju osobistego byli wychwytywani na różnych kursach, na przykład uczących samodoskonalenia, koncentracji, języków obcych albo na konferencjach o światach równoległych. Jedna z dziewcząt została zwerbowana na pielgrzymce.
Kursy sekty odbywały się w Sobótce pod górą Ślężą, gdzie nawet miało dojść do spotkania z przybyszem z kosmosu. Adepci czekali na gościa z zapartym tchem. Niestety w ostatniej chwili przybycie UFO zostało odwołane, jak ogłosił guru - winę za to ponosiła energia, która tego dnia uległa poważnemu zakłóceniu.
Wciąganie do sekty odbywało się stopniowo, na zasadzie kolejnych wtajemniczeń. Adept czuł się wybrany i wyjątkowy. Otrzymywał osobę wprowadzającą, przewodnika po sekcie. Im bardziej wchodził w struktury organizacji, tym bardziej był izolowany od dotychczasowego środowiska i rodziny. Guru powoli przejmował totalną kontrolę nad ofiarą, łącznie z dobrami materialnymi zwerbowanego. Każdy był po kawałku pozbawiany własnej tożsamości i godności, na przykład musiał przy innych rozebrać się do naga i pozwolić Edwardowi Mielnikowi się dotykać.
Guru i kobiety
Jak w każdej sekcie totalnej, guru przejmował władze nad kobietami, wprowadzał całkowitą rozwiązłość seksualną, lecz tylko dla siebie i wybranek. Omamiał je za pomocą manipulacji, czułości i wmawianiem miłości. Za całkowite oddanie, dawał swym kochankom wysoką pozycje w sekcie, były jego szpiegami. Pozostałym członkom grupy wmawiał, że seks jest im niepotrzebny. Młodzi mężczyźni, zamiast uciech cielesnych, musieli się wyżywać w ciężkiej pracy fizycznej na rzecz przywódcy. W tym układzie Mielnik szybko zaczął żyć na koszt swoich wyznawców. Oficjalnie był rencistą. Odizolowani od świata ludzie nie mieli do czego wracać, ponieważ w obawie przed końcem świata pozbyli się majątku, pracy, zerwali kontakty z rodzinami i przyjaciółmi. W dodatku guru straszył ich, że jeśli odejdą z sekty zwyczajnie odetnie im zasilanie życiową energią i popadają bez życia jak szmaciane lalki. Jeśli coś działo się źle, lub nie po myśli guru, zawsze znajdował winnego i ta osoba czy była winna, czy niewinna - ponosiła przykre konsekwencje, łącznie z ostracyzmem innych.
Ofiary Antrovisa
Na skutek działań Edwarda Mielnika, wiele osób się okaleczało, odmawiało leczenia, jeden z wyznawców odłączył chorą córkę od respiratora, ponieważ guru wmawiał wszystkim, że dzieci urodzone po 1993 roku nie mają aury, czyli można z nimi robić co się chce. Sam regularnie stosował przemoc wobec swoich córek. 13 i 14 latka były tak bite i posiniaczone, że lekarka chirurg – członkini sekty, wystawiała im zwolnienia z lekcji W-F, aby nikt nie zobaczył obrażeń.
Na poważnie władze zainteresowały się działaniem organizacji palacza po zniknięciu 18-letniego ucznia Andrzeja Cieleckiego. Jako nastolatek chłopak przeczytał o Antrovisie w jakimś magazynie, bardzo go to zaciekawiło, więc uczestniczył w kilku spotkaniach. Z relacji matki wynika, że młody mężczyzna był bardzo wrażliwy, zainteresowany duchowością oraz zjawiskami paranormalnymi. Wciągnęła go ideologia sekty. Zaczął zaniedbywać szkołę, unikać życia towarzyskiego, godzinami medytować w swoim pokoju. W końcu jego zachowanie stawało się coraz bardziej dziwne. Zmienił się, stał się nerwowy, agresywny i niespokojny, mało spał, odżywiał się mandarynkami, by się oczyścić. Jak opowiadała matka, syn zachowywał się jakby się czegoś obawiał. Nie chciał jeść, bał się zatrutych pokarmów. W domu chodził w wierzchnim nakryciu, jakby miał za chwilę uciekać. Ostatni raz matka widziała go 1 marca 1993 roku. Rano wyszedł z domu do szkoły i ślad po nim zaginął. Oficjalnie nie był członkiem Antrovisa. Guru niczego nie udowodniono. Po kilku miesiącach zaginął kolejny młody chłopak, był powiązany z sektą, ale nie było żadnych poważnych dowodów, aby oskarżyć Mielnika i jego wyznawców. To nie koniec dziwnych zniknięć. Ponoć w 1995 roku kilkoro członków tej sekty zaginęło. Wśród nich był nauczyciel wychowania fizycznego Bogusław T., który pracował w Niemczech. Jako członek seksty miał odmówić operacji, z obawy przed utrata organów, bez których nie trafi na planetę Mirinda. Świadkowie zeznali, że nosił się z zamiarem odejścia z sekty. Przyjechał z wizytą do Polski, ostatni raz był widziany na dworcu w Warszawie, miał wykupić bilet do Szczecina gdzie oczekiwała na niego rodzina. Nagle zniknął, po jakimś czasie jego zwłoki wyłowiono z Odry. Sekcja zwłok wykazała, że miał poważny uraz głowy i ktoś z chirurgiczną precyzją pozbawił go jąder! W 1996 r. śledztwo zostało umorzone, sprawców nie wykryto. Ciał pozostałych osób nigdy nie znaleziono.
Misja dobiegła końca
Gdy Antrovis został oficjalnie rozwiązany przez władze, Edward Mielnik oznajmił swoim wyznawcom, że ich misja dobiegła końca. Ale czy na pewno? Międzynarodowe Centrum Odnowy Ludzi i Ziemi „Antrovis” funkcjonowało w wielu miastach w Polsce, takich jak Wrocław, Warszawa, Kraków, Katowice, a nawet wśród Polonii w Niemczech i Holandii. Ponoć publikowali swoje materiały w Internecie. Gdzie w końcu zniknęli? Czy przyleciały po nich statki kosmiczne i zabrały ich na planetę Mirinda, tego się chyba nigdy nie dowiemy.
Jak poznać, że ktoś trafił do sekty?
Tematyka ta wzbudza większe zainteresowanie czy obawy zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Tymczasem do sekty może trafić każdy, niezależnie od poziomu inteligencji i wykształcenia i to przez cały rok - czytamy na stronie policji.
Za sekty (grupy destrukcyjne) należy uznać grupy, które:
Mają charakter totalny. Liderzy grupy przypisują sobie absolutny autorytet i prawo ingerowania we wszystkie dziedziny życia swoich członków, nawet te najbardziej intymne.
Pozyskują nowych członków uciekając się do najróżniejszych podstępów i kłamstw, zatajając istotne informacje o działaniu grupy, jej celach i doktrynie.
Uzależniają uczestników psychicznie i ekonomicznie za pomocą technik (psycho)manipulacji – wywierają niekorzystny wpływ na rozwój psychiczny adepta i jego relacje społeczne (np.: zerwanie więzi z najbliższymi, porzucenie pracy lub studiów).
Posiadają charakter kultowy w szerokim rozumieniu, niekoniecznie religijnym. Może to być kult osoby, energii, zdrowia, pieniędzy, sukcesu itp.
Wytwarzają ostry podział rzeczywistości na to co „dobre”, czyli związane z grupą i „zagrażające”, odnoszące się do świata zewnętrznego (biało-czarna wizja rzeczywistości).
Wpajają swoim członkom przekonanie o elitarności ruchu i niechęć do dialogu światopoglądowego.
Spełnienie przez grupę wyżej wymienionych kryteriów może być podstawą do zakwalifikowania jej jako grupy destrukcyjnej stanowiącej potencjalnie zagrożenie dla jednostki i społeczeństwa.
Na co zwracać uwagę? Policja podpowiada:
Wskaźniki, których pojawienie się winno stać się sygnałem ostrzegawczym dla rodziców względnie przyjaciół osób zagrożonych przez oddziaływanie grupy o charakterze destrukcyjnym/ sekty:
Nagła wyraźna zmiana osobowości.
Sprawianie wrażenia nieobecnych.
Zamknięcie się w sobie i tajemniczość.
Posługiwanie się nowym językiem- żargonem sekty.
Nowy sposób odżywiania się.
Nowe kontakty towarzyskie.
Utrata poczucia humoru.
Utrata zdolności krytycznego spojrzenia.
Przesadny krytycyzm.
Przyjmowanie agresywnej postawy obronnej.
Zmiana naturalnej mimiki twarzy.
Utrata umiejętności abstrakcyjnego myślenia i nie używanie metafor, utrata płynności wypowiedzi i zmiana dotychczasowego sposobu formułowania myśli.
Ograniczenie zdolności do zawierania związków intymnych.
Brak uczuć i chłód w stosunkach z rodziną i przyjaciółmi.
Zmiany fizyczne - nagły spadek lub przyrost wagi spowodowany nieodpowiednią dietą, bezsennością, przemęczeniem.
Zachowania neurotyczne, psychotyczne, skłonności samobójcze.
Niezwykłe podniecenie i witalność.
Fascynacje nową literaturą.
Gdzie szukać pomocy?
Spis adresów pod którymi można otrzymać dodatkowe informacje oraz ewentualną pomoc w zakresie niwelowania działalności sekciarskiej:
Dominikańskie Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach ►
Kraków
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Ośrodek w Krakowie
ul. Dominikańska 3/12
31-043 Kraków
tel/fax: (12) 423-11-81
tel. kom.: 606 329 362
dyżur: wtorek 16.00-19.00
konsultacje telefoniczne: czw. 9.00-12.00
osrodek.krakowski@gmail.com
Poznań
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Ośrodek w Poznaniu
Klasztor oo. Dominikanów
ul. Kościuszki 99
61-716 Poznań
tel.: 61 852 31 34
kom. 668 417 266
dyżur: wtorek 16.00-19.00
konsultacje telefoniczne: czw. i pt. 9.00-11.00
osrodek.poznan@gmail.com
Wrocław
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Ośrodek we Wrocławiu
Plac dominikański 2
wejście obok księgarni DominiCanes
50-159 Wrocław
tel. 698 633 009
dyżur: wtorek 16.00-19.00
konsultacje telefoniczne: czw. 16.00-19.00
osrodek.wroclaw@gmail.com
Warszawa - Służew
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Ośrodek w Warszawie
Klasztor oo. Dominikanów
ul. Dominikańska 2
02-741 Warszawa
tel. 22 543 99 99
fax: 22 543 99 02
kom. 662 180 945
dyżur: środa 16.00-19.00
konsultacje telefoniczne: wtorek 9.00-12.00
osrodek.warszawa@gmail.com
Gdańsk
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Ośrodek w Gdańsku
Klasztor oo. Dominikanów
ul. Świętojańska 72
80-840 Gdańsk
tel.: 795 516 463
dyżur: wtorek 16.00-19.00
konsultacje telefoniczne: czw. 10.00-11.00
osrodek.gdansk@gmail.com
Źródła:
https://religie.wiara.pl/doc/471812.antrovis-gwiezdne-wojny/1
http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1,34939,20146188,przekonywali-ze-spotkali-kosmitow-i-odleca-w-kosmos-sekta.html?disableRedirects=true
https://seczytam.blogspot.com/2018/12/turbolechickie-zidiocenie-czyli-dojenie.html?m=1