Mówi się, że pochodzi on od słowiańskiego demona, zamieszkującego lasy i bagna, czyli tereny, które w dawniejszych czasach były niebezpieczne, i w które nie zapuszczano się bez potrzeby. Natura rządziła się tam własnymi prawami, więc ludzie byli przekonani, że istnieją tam również niespotykane stworzenia i dzieją się niesamowite rzeczy. Częściowo mieli rację…
Kiedy podczas chrystianizacji, słowiańskie wierzenia zastępowano chrześcijańskimi, część obrzędów i istot znanych ze starej religii dopasowano do tych chrześcijańskich, żeby umożliwić starowiercom łatwiejsze wejście w świat nowej ideologii.
W ten sposób, demon Boruta został diabłem
Imienia Boruty, jako symbolu zła, używano, kiedy życzono komuś nieszczęścia. Podobno, czart od czasu do czasu spełniał życzenie i krzywdził nielubianą osobę…
Co więcej – po jakimś czasie znalazł się też szlachcic, którego porównywano ze stworem z uwagi na wielką siłę i gwałtowne zachowanie. Budził strach w wielu ludziach. Nadano mu przydomek Siwego Boruty.
Znany ze skłonności do agresji, oraz wysokiej samooceny mężczyzna, stał się w tym momencie tak pewny siebie, że (raczej dla sławy, niż dobra ludzi) obiecał pokonać diabła, jeżeli tylko przyjdzie mu się z nim kiedyś spotkać. Było to odważne posunięcie, ale Siwy Boruta miał nadzieję nie tylko udowodnić swoją wyższość – chciał również zgarnąć skarby, które według plotek posiadał diabeł. Szlachcic udał się do lochów zamku, w których Boruta zbudował swoją kryjówkę.
Odwaga opuszczała go z każdym krokiem, a kiedy wszedł do pełnej złota sali, wydawał się już raczej skruszonym człowiekiem, niż sławnym „diabłem”. Boruta czekał na gościa. Nie przypominał jednak kosmatego stwora. Przybrał postać sowy, którą od zwykłego ptaka różniły tylko mocno jaskrawe oczy.
Szlachcic ukłonił się jej, tłumacząc, że przychodzi w pokojowych zamiarach, ale jednocześnie powoli i ostrożnie zgarniając złoto do przyniesionych ze sobą sakiewek. Boruta tylko patrzył na niego. Oczywiście nie zamierzał odpuścić złodziejowi. Kiedy tylko szlachcic odwrócił się i znalazł poza salą, drzwi zatrzasnęły się, odcinając mu jeszcze kawałek pięty.
Można się spierać, czy kradzież warta była dożywotniego kalectwa (niewielkiego, to prawda, ale Siwy Boruta nigdy już nie był dawnym awanturnikiem od momentu zranienia) – wiadomo jednak, że sam widok diabła był dla mężczyzny wystarczająco przerażający, żeby odebrać mu odwagę na planowany atak i zepchnąć prawie do roli żebraka. Siwy Boruta przyszedł po pieniądze i sławę, a odchodził, bojąc się o własne życie…
Z drugiej strony - nie taki diabeł straszny, jak go piszą. Mógł przecież o wiele gorzej potraktować gościa. W końcu, padł ofiarą włamania, oraz kradzieży.
Być może diabłu udzielił się polski charakter – zresztą ulubioną formą diabła była ta ludzka. Boruta lubił przemieniać się w szlachcica. Często widywano go, pijącego w licznym towarzystwie sarmackim. Typowe stroje tamtych czasów (nakrycie głowy i kontusz) umożliwiały mu nawet ukrycie rogów i ogona, których prawdopodobnie nie umiał się pozbyć.
Kiedy nie ucztował, widywano go też w innej postaci:
-ptaka z wielkimi skrzydłami
-ryby z rogami/topielca
-czarnego konia
-wilka
CZY BORUTĘ POWINNO SIĘ NAZYWAĆ DIABŁEM?
Oczywiście, miał on wszelkie fizyczne cechy, pasujące do tego gatunku. Dysponował wielką siła, a jego obecność często zdradzał nagle zapalający się ogień. Często jednak jest ukazywany, jako bardzo dobre stworzenie. Według wielu legend, Boruta pomagał biednym mieszkańcom wsi, nawiedzając młyny i potajemnie rozdając mąkę potrzebującym.
W czasach, w których diabeł miał mieszkać w Łęczycy, Polską rządziła szlachta sarmacka. Znana była z gościnności, awanturnictwa (pojedynkowano się dosłownie o wszystko) i skłonności do przepijania majątków, lub przynajmniej picia na umór przy każdej możliwej okazji. Można chyba założyć, że jak na te czasy, Boruta był bardzo ludzkim diabłem.
Jedna z legend mówi nawet, że zmęczony samotnością w wypełnionej złotem kryjówce Boruta, słysząc wesołą muzykę, poszedł za nią i wpadł nieproszony na biesiadę weselną. Odmówił opuszczenia jej, kiedy znajomy karczmarz prosił o to, widząc strach pozostałych gości (być może nie został jeszcze rozpoznany, ale wyglądał dość podejrzanie).
Boruta kazał nalać sobie alkoholu. Towarzystwo, widząc diabła pijącego wielkimi haustami, zobaczyło w nim „swojego” i zaprosiło do dalszej zabawy. Niestety, kiedy diabeł porwał do tańca pannę młodą, mąż doskoczył do niego i wyzwał na pojedynek. Boruta początkowo odmówił, ale nie pozostawiono mu wyboru – towarzystwo rzuciło się na niego, domagając się satysfakcji.
Wyciągnięto szable, a zapach siarki roznoszący się wokół Boruty, ostatecznie zdradził, jego tożsamość. Nie wiadomo, jak potyczka zakończyła się dla pozostałych gości, ale diabeł w jej wyniku stracił dwa palce, a jego strój został poszarpany i pocięty – jak stroje wielu awanturników przy takich okazjach. Boruta schował się w swoim zamku i już nigdy nie wyszedł.
Jest też wersja legendy mówiąca, że Boruta od początku był tylko człowiekiem. Owszem, posiadał wielką siłę, ale żadnych nadludzkich mocy. Swoją fortunę zebrał prawdopodobnie dzięki drobnym przysługom wyświadczonym m.in. Kazimierzowi Wielkiemu, czy księciu mazowieckiemu. Oczywiście nawet tutaj, historia zawiera pewne typowe dla legendy wątki, jak na przykład to, że na drodze, po której Boruta ciągnął swoje złoto do uzyskanego w nagrodę od króla zamku, powstało koryto rzeki Liswarty – legenda musi przecież mieć coś z bajki. Czy przetrwałaby tyle lat, gdyby była tylko zwykłą historią?
https://www.olabloga.eu/diabel-boruta-zwany-blotnikiem