Zaskoczenie badaczy nie miało granic, podobnych znalezisk w Europie nigdy nie widziano. Co więcej, mogło nie być również i tego, jako że unikatowe odkrycie nastąpiło zupełnie przypadkowo.
Podczas renowacji postumentu posągu nieoczekiwanie pokazała się skóra i kości. Posąg poddano tomografii komputerowej, która właściwie tylko potwierdziła straszne przypuszczenia: posąg okazał się być sarkofagiem dla zamurowanego w nim człowieka. Mało tego, razem z ciałem mnicha odkryto w posągu niezrozumiałe pisma w języku starochińskim, których dotąd nie udało się wydostać.
Tym niemniej ustalono imię nieszczęsnego mnicha. Okazał się nim niejaki Liu Quan, który opuścił ten świat, albo – w wersji buddyjskiej – osiągnął stan oświecenia, około 1100 r. n.e. Tożsamość zamurowanego żywcem mnicha pomógł ustalić dywanik, znaleziony w podstawie posągu. Na nim uczeni odczytali jego imię. Okazało się, że Liu Quan umarł, znajdując się w pozycji lotosupodczas medytacji. Przy czym jeszcze za życia mnich przeszedł samodzielną, dobrowolną mumifikację. W porównaniu z najdłuższymi postami chrześcijańskimi to, co przeżył Liu Quan wygląda dopiero na prawdziwą próbę albo bohaterstwo w imię wiary.
W ciągu wielu lat mnich żywił się żywicą i sosnowymi igłami. Następnie był zamurowany w specjalnej niszy, gdzie pozostawiono mu tylko niewielką rurkę do oddychania. Po tym, jak zmarł, jego ciało, nie podlegające rozkładowi, wyciągnięto z niszy i usunąwszy wnętrzności, wypełniono rękopisami.
Historia, co by nie mówić, szokująca! Tym nie mniej, za wcześnie na cytowanie słów Cycerona: „O tempora, o mores!”, ponieważ zadziwiająca praktyka przekształcania żywego człowieka w mumię żyje po dziś dzień. W dzisiejszej Japonii, w prefekturze Yamagata, do dzisiaj przechowuje się kilkadziesiąt podobnych mumii. Obecnie ten rytuał religijny jest surowo zabroniono przez prawo, ale jeszcze stosunkowo niedawno był popularny w Kraju Wschodzącego Słońca.
ŚWIĘTA DIETA
Japońscy mnisi najwyraźniej uważali, że jeśli będą przez szereg lat wieść określony tryb życia i przestrzegać specjalnych duchowych praktyk, to stworzą z własnego ciała najprawdziwsze nieulegające rozkładowi zwłoki.
Po raz pierwszy niezwykłą praktykę przekształcania własnego ciała w mumię zaproponował buddyjski mnich Kukai, wiele wieków temu. Głosił on ideę duchowego oświecenia poprzez fizyczne umartwienia, w wyniku których ciało człowieka stopniowo ulega mumifikacji. Nic dziwnego, że proces samomumifikacji zajmował bardzo dużo czasu. Mnisi potrzebowali dziesięć długich lat, aby prowadząc określony tryb życia w końcu zamienić się w mumie.
Na początku drogi mnich w ciągu 1000 dni odżywiał się wyłącznie orzechami i nasionami, popijając skąpą dietę czystą wodą źródlaną. O ile jednak zwykły człowiek podczas diety ogranicza wysiłek fizyczny, to mnisi, na odwrót, przestrzegając surowego postu, prowadzili bardzo aktywny tryb życia. Gorliwie wykonywali tę samą ciężką pracę klasztorze, starając się usunąć tkankę tłuszczową w swoim ciele.
Ci, którzy wytrzymali pierwszą dietę, przez kolejne 1000 dni jedli wyłącznie korę drzew i korzenie, zapijając to już nie wodą, ale trującym naparem z żywicy drzewa lakowego (uruszi). Sok tego drzewa (laka) służy od ponad sześciu tysięcy lat do wyrobu przedmiotów ozdobnych. Jest odporny na działanie wody, kwasów, alkoholi itp.
Jest rzeczą oczywistą, że po takiej terapii organizm, nasycony trującą substancją, stawał się niejadalny dla wszelkich larw i owadów, i odporny na działanie czynników zewnętrznych. Tych, którzy bohatersko przetrwali drugie tysiąc dni trującego postu, umieszczano w kamiennej niszy, wykonanej specjalnie „na wymiar” każdego z mnichów.
W indywidualnym kamiennym worku mnich mógł znajdować się wyłącznie w pozycji lotosu, bez możliwości wykonywania najmniejszego ruchu. Rzeczywiście pozostawiano mu rurkę, przez którą mógł oddychać i nitkę z przywiązanym dzwoneczkiem, aby zamurowany mnich mógł codziennie powiadomić braci, że jeszcze żyje. Od momentu, kiedy mnich przestawał dzwonić, odliczano jeszcze 1000 dni i dopiero wtedy odkrywano niszę. Uważano, że wewnątrz ukaże się niezniszczalne ciało mnicha.
W rzeczywistości jednak, w czasach, kiedy ciała poszczących mnichów wyjmowano z kamiennych cel setkami, udanych przypadków samomumifikacji bywało nie więcej niż 10%.
Trzeba dodać, że byłoby niesprawiedliwością twierdzić, że ludzie tworzący sami z siebie mumie istnieli tylko w Japonii. W Wietnamie, niedaleko od Hanoi, w pagodzie Chùa Đậu w wiecznym śnie przebywa mumia członka miejscowego klasztoru Vũ Khắc Minh, który ponad 300 lat temu zamknął się w samotni i po 100 dniach ciągłego postu i medytacji umarł. Jego ciało pozostawało w niezmienionym stanie przez kilka miesięcy. Mnisi uznali to za znak z góry, pokryli swego towarzysza farbą i przenieśli do jednej z nisz świątyni, gdzie przebywa do dzisiaj.
Z kolei w Rosji, dobrze znany jest Hambo Lama, którego niezniszczalne ciało wyjęto z ziemi w 2002 r.
MUMIA BŁOTNA
Okazuje się, że dla stworzenia mumii nie koniecznie trzeba posługiwać się surowymi dietami Dalekiego Wschodu albo metodami starożytnych Egipcjan. Istnieją w pełni skuteczne, a przede wszystkim szybsze sposoby zamiany ciała w trwałą mumię. W przyrodzie można znaleźć dosyć naturalnych warunków, w których ciało człowieka albo zwierzęcia samo ulegnie mumifikacji. Może to być błoto, gorące i suche powietrze, albo bardzo niska temperatura. W Europie często znajdowane są doskonale zachowane mumie średniowiecznych ludzi, ale nie w klasztorach, grobowcach, czy piramidach, ale w bagnach.
Okazuje się, że w pierwszym tysiącleciu naszej ery istniał w Europie Północnej okrutny rytuał, podczas którego, dla przebłagania bogów, wrzucano w torfowe błota żywych ludzi. Środowisko błotne oddziaływało na topielców w taki sposób, że ulegali oni mumifikacji i ich ciała w praktycznie nienaruszonym stanie przetrwały do naszych czasów. Często badacze są w stanie dokładnie określić, jaką odzież albo uczesanie nosił człowiek, który utonął na bagnach 2000-2500 lat temu.
Obecnie znanych jest ponad 2000 „błotnych ludzi”, z których najbardziej sławni, to: człowiek z Tollund, kobieta z Elling, mumia z Windeby, człowiek z Lindow. Wiek znalezisk nie przekracza 2500 lat, poza najstarszym błotnym topielcu, kobiecie z Kølbjerg (Dania), która zginęła około 10000 lat temu. Mumie błotne przedstawiają dla nauki szczególne znaczenie, jako że pozwalają nie tylko dokładnie odtworzyć wygląd zewnętrzny i sposób odżywiania się ówczesnych ludzi, ale też ich ubiory.
Jak widać, dążenie do nieśmiertelności człowieka jest stare, jak świat. Drogi do wiecznego zachowania ludzkiego ciała bywają różne: wymyślne i okrutne diety, pracochłonne zabiegi preparatorskie, albo przypadkowe działanie określonych warunków naturalnych. Ten wątek materialny został sprawdzony i udokumentowany, natomiast nieśmiertelność czynnika duchowego nadal pozostaje w sferze domysłów i wiary.
https://www.olabloga.eu/fenomen-automumifikacji-mnichow