Zazwyczaj ograniczało się to do przypadków, gdzie klejnot pokrywano silną trucizną i dawano w prezencie nieświadomej ofierze. Mało kto pogardziłby takim podarkiem, a jego przyjęcie było też dość zobowiązujące, więc nieraz mogło zastąpić długie godziny dyskusji. Dawniej polityka często opierała się właśnie na prezentach, lub dyskretnym pozbywaniu się konkurencji.
Zdarzało się też, że drogi kamień uważano za „zły„, a powodem tego były zdarzenia, które dręczyły każdego z jego posiadaczy. W takich przypadkach mówi się zwykle o klątwie. Nie zawsze wiadomo skąd się ona brała. Czasem była następstwem tragicznej śmierci pierwszego posiadacza klejnotu. Częściej zostawała rzucona przez kogoś, komu taki skarb odebrano. Uważa się, że kamienie szlachetne pamiętają swoją historie, a nawet potrafią odczuwać emocje, dlatego również same potrafią być przyczyną nieszczęśliwych wydarzeń.
Przyjrzyjmy się kilku najbardziej znanym przypadkom.
„HOPE” – OKO HINDUSKIEJ BOGINI
Jego historia zaczyna się w XVII wieku w Indiach. Nie wiadomo do końca, czy został odnaleziony w kopalni, czy zrabowany z ze świątyni bogini Sity. Ta druga wersja napewno lepiej tłumaczyłaby legendę kamienia…
Według niej autorami klątwy byli kapłani, a na skutek ich magii zmarło wiele osób. Pierwszą ofiarą był podróżnik Jean-Baptiste Tavernier, który dopuścił się kradzieży kamienia. Kiedy odnaleziono jego rozszarpane przez dzikie psy zwłoki, „Hope” był już dawno w rękach króla Ludwika XIV, któremu podróżnik sprzedał klejnot w celu spłacenia swoich licznych długów.
Diament został ponownie skradziony w 1792 roku, podczas rewolucji francuskiej. Kiedy odnaleziono go w Amsterdamie trafił na… Kolejnego złodzieja – tym razem syna właściciela zakładu, do którego oddano klejnot w celu wyszlifowania go (miał już swoje lata, a można się spodziewać, że podczas zmian właścicieli nie był odpowiednio przechowywany). Ojciec mężczyzny – i przy okazji uczciwy człowiek – zmarł zaraz po tym, jak dowiedział się o przestępstwie, a sam złodziej popełnił samobójstwo dręczony poczuciem winy za śmierć ojca i hańbę, jaką okrył jego imię.
Następnie diament trafił do bankiera Henry’ego Hope’a. Od tego nazwiska wziął swój „pseudonim„. Chociaż znaczy ona „nadzieja„, zła passa posiadaczy trwała dalej. Niosła ze sobą samobójstwa, morderstwa i szaleństwo. W przypadku pewnego tureckiego sułtana doszło nawet do tego, że zabił on własną żonę, podobno na skutek opętania przez klejnot.
„Hope” ma swój filmowy odpowiednik. Pojawił się on w „Titanic’u” pod nazwą „Serce oceanu” i tak, jak pierwowzór przyniósł posiadaczom wiele nieszczęścia. Według legendy, przed klątwą „Hope” można uciec, oddając komuś klejnot. Tak właśnie zrobił Harry Winston – najsłynniejszy amerykański jubiler. Podarował on diament Smithsonian Institution gdzie jest skarb jest eksponowany do dziś.
„CZARNY ORŁOW” – OKO BRAHMY
Znany jest od niedawna. Pierwszy raz pokazano go publicznie ok. 1950 roku. Według legendy, nazwa pochodzi od nazwiska Nadii Orlov (Nadia Vyegin Orłowa), rosyjskiej księżniczki i jednocześnie jego byłej właścicielki. Kobieta popełniła samobójstwo wyskakując z okna swojego mieszkania. Podobnie jak i Leonila Galitsine-Bariatinsky – kolejna arystokratka, która miała kontakt z klejnotem oraz jeden z wcześniejszych nabywców pochodzący z USA. Ten ostatni przypadek dowodzi, że nie chodziło tu o narodowość właścicieli. Można więc z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć zabójstwa związane z polityką. A może tylko użyto historii śmierci Amerykanina do zatajenia powodu „samobójstw” kobiet?
Klątwa miała być wynikiem gniewu boga, z pomnika którego pochodził kamień. Nie można jednak mówić tu o niczym pewnym.
„Czarny Orłow„, to właściwie tylko część diamentu. W celu zniszczenia klątwy, kamień podzielono na trzy części i tylko jedna z nich jest oficjalnie znana i pokazywana, jako „Czarny Orłow„. Wygląda na to, że zabieg antymagiczny okazał się skuteczny. Niektórzy twierdzą, że nie był nawet potrzebny, ponieważ bóg już nasycił się śmiercią trzech osób. Czy gdyby na powrót połączyć ze sobą części, klątwa mogłaby powrócić? Nikt na szczęście nie próbował tego zrobić…
„KOH-I-NOOR” – „GÓRA ŚWIATŁA”
Wygląda na to, że kamienie obłożone klątwami mają niekiedy swoje preferencje co do doboru ofiary. Ta historia jest zresztą nietypowa również pod innymi względami. Mówi, że „Koh-i-Noor” odnaleziono nad brzegiem rzeki Jamuna. Miał on leżeć na czole porzuconego tam noworodka. Według Hindusów, dziecko było synem Boga Słońca. Kamień pojawia się w tekstach historycznych z lat 1304 i 1526. Przechodził z rąk do rąk i ciężko jest odtworzyć jego drogę. Wiadomo, że należał głównie do radżów i książąt indyjskich. Nic dziwnego, że wiąże się go ze sporym pechem – widział przecież wiele wojen. Nieraz stawał się łupem. Jeden z właścicieli wolał nawet umrzeć, niż zwyczajnie oddać go po dobroci. Ciężko zaprzeczyć, że kamień był wiele wart. Ale czy aż tyle?
Po latach „Koh-i-Noor” przeszedł w ręce brytyjskiej rodziny królewskiej. Po oszlifowaniu (stracił wtedy prawie 40% masy) stał się klejnotem koronnym. Uważa się, że wciąż jest raczej pechowy dla mężczyzn. Nie szkodzi za to kobietom. Być może ma to związek z jego historią. W swojej karierze diament obserwował śmierć wielu mężczyzn i to ich mógł utożsamić z brutalnością i cierpieniem.
Pomimo jego niezbyt dobrej sławy, mieszkańcy Indii wciąż uważają, że klejnot należy się właśnie im, ponieważ został zabrany bezprawnie.
SANCY
Klątwa diamentu zaczyna się w momencie śmierci księcia Burgundii – Karola Zuchwałego, który zawsze uważał go za szczęśliwy talizman chroniący przed zranieniem w walce. Został skradziony przez jednego z żołnierzy, którzy wzbogacali się przeszukując zwłoki na polu bitwy. Od tego czasu Sancy należał do wielu królów i był podobno przyczyną ich tragicznych zgonów. Mowa tu m.in. o Jakubie I Stuarcie, który zmarł w gorączce wywołanej udarem mózgu, oraz o Ludwiku XVI Burbonie – ten z kolei trafił pod szubienicę, oskarżony o zdradę stanu.
Chociaż ciężko w to uwierzyć część przypadków (np. ostatni) wskazuje na to, że kamienie potrafiły w jakiś sposób „przywiązać” się do właściciela. Wydają się ostrzegać złodziei i ich następców, że jeżeli nie zostaną zwrócone, ciąg złych wydarzeń będzie trwał…
Minerałów często używano w rytuałach magicznych. Nieraz traktowano je, podobnie do żywych istot. Wpływ na to mogła mieć też przyroda, która stworzyła pyura chilensis – zwierzę o mocno uproszczonej budowie, przypominające z pozoru kamień.
Może również diamenty i inne drogocenne minerały nie są do końca tym, za co je bierzemy...
https://www.olabloga.eu/klatwy-klejnotow-mroczna-strona-diamentow