Hipnoza jest tak stara jak sama ludzkość. W poszukiwaniu pierwszego jej śladu możemy trafić do samego raju. Oto pod drzewem jabłoni przewrotny wąż roztacza przed Ewą uroki czerwonego owocu: „Spójrz, Ewo, jak wspaniały jest jego smak, jak ponętny jego zapach, jak piękny kolor! Ugryź, Ewo, to jabłko, nie spotkałaś nigdy niczego wspanialszego.” I w umyśle Ewy powstała fascynacja tak wielka, że niczym stał się dla niej nawet zakaz Boży.
Od najdawniejszych czasów, i na wszystkich kontynentach, ludzie wykorzystują tę tajemniczą właściwość umysłu. Wykorzystywali ją ponad 3000 lat temu kapłani egipscy, wykorzystywali ją czarownicy, szamani, uzdrowiciele i znachorzy. Towarzyszyły jej często zaklęcia, tańce, czary i niezwykłe przepisy: weź tę pigułkę o wschodzie księżyca, natrzyj twarz olejem, nakreśl znaki na ziemi, a wyzdrowiejesz. I faktycznie, ludzie często odzyskiwali zdrowie.
Nowożytna nauka odrzuciła wszystkie te zjawiska, piętnując je pogardliwym słowem „zabobon”. Na przełomie 18-tego i 19-tego wieku jednakże, wdarły się one do świata nauki niejako przemocą, a to dzięki osobie Franza Antoniego Mesmera (1795-1815).
Ów praktykujący w Paryżu wiedeńczyk wystąpił z teorią głoszącą, że całe uniwersum przesiąknięte jest potężną siłą. Nazwał ową silą magnetyzmem. Kierując tę siłę na człowieka, można uleczyć go ze wszystkich dolegliwości. Mesmer uleczył wiele osób, dotykając ich, dając im do picia magnetyzowaną przez siebie wodę lub urządzając spektakularne pokazy. W 1778 roku król zorganizował spotkanie we Francuskiej Akademii Nauk, aby naukowcy mogli przyjrzeć się eksperymentom Mesmera. Orzeknięto jednak, że uleczenia są „wynikiem pracy wyobraźni”, a przez to nie są istotne naukowo. Mesmer, mimo swoich osiągnięć, nigdy nie uzyskał akceptacji świata naukowego, zagadnienie pojawiło się jednak na wokandzie i odtąd już z niej nie zeszło.
W 1841 roku, szkocki chirurg, James Braid, który zresztą uważał działania Mesmera za zwykłe triki, zainteresował się tym, czemu jeden z jego pacjentów, któremu powiedział podczas operacji, że nie może otworzyć oczu, faktycznie nie może tego zrobić. Zaczął eksprymentować na swojej żonie i służącym i po dwóch latach wydał książkę pod tytułem „Neurohipnologia”. Stwierdza w niej, że skupiony wzrok paraliżuje centralny system nerwowy i powoduje w nim specyficzne zaburzenie. Tak więc Braid wprowadził słowo „hipnotyzm” i oddzielił zjawiska wpływu na umysł od mesmerowskiej koncepcji magnetyzmu.
Kilka lat później, w 1845 roku, inny szkocki chirurg, James Esdale otworzył szpital w Kalkucie i przeprowadził w nim około 2000 operacji praktycznie bez bólu i bez wypadków śmiertelnych, posługując się wyłącznie hipnozą.
XIX wiek posuwa się naprzód, a z nim i coraz większe uznanie tego, co dziś nazwiemy „hipnozą”. W 1866 roku, francuski psycholog Ambrose-August Liebeault, zajmujacy się głównie ludźmi biednymi, którzy nie mieli możliwości naukowej diagnozy, leczył ich sugerując monotonnym tonem, że czują się coraz lepiej. W ten sposób leczył przypadłości tak różnorodne jak kłopoty układu trawiennego, krążenia, kaszel itd. Gdy uzyskał około 100 przypadków wyzdrowień zainteresował się nim profesor z uniwersytetu w Nancy, Hippolyte Bernheim. Bernheim odwiedził Liebeaulta właściwie po to, by go zdemaskować jako oszusta, zamiast tego jednak zafascynował się jego metodą i zaprosił do współpracy.
Założyli razem klinikę nazwaną „Nancy School”. Efekty, jakie uzyskiwali, przechodziły wszelkie wyobrażenia. W ciągu 20 lat swojego istnienia, wyleczyli około 30 000 pacjentów, pracując metodą sugestii w hipnozie. Ten spektakularny sukces „Szkoły w Nancy” siłą rzeczy przyciągnął naukowców, lekarzy i psychologów z całego świata. Był między nimi również Zygmunt Freud, który przetłumaczył napisaną przez Bernheima książkę o hipnozie „De la Suggestion” i zajął się poszukiwaniem fizjologicznego wyjaśnienia wpływu sugestii na system nerwowy. Nareszcie nauka przestała kwestionować samo zjawisko, a zajęła się poszukiwaniem jego wyjaśnienia.
Od tej pory nazwiska i koncepcje, czym jest hipnoza, będą się mnożyć w niezwykłym tempie. Szczególnie aktywny był ośrodek Salpetriere w Paryżu, w którym pracowali uczeni tacy jak Neynert, August Forel, Jean-Martin Charcot. Ogólnie rzecz biorąc zgadzano się, że hipnoza wpływa na działalność mózgu w obrębie kory mózgowej. Podczas gdy szkoła w Nancy opierała się na psychologii i stosowała lekką hipnozę polegającą na sugestii, Jean-Martin Charcot uważał, iż hipnoza jest zasadniczo odmiennym stanem świadomości. Pracował nad głęboką hipnozą, połączoną z amnezją i sugestią posthipnotyczną.
Od tamtego czasu zagadnienie hipnozy w nauce przybierało różne oblicza. Był okres kiedy, szczególnie pod wpływem działalności J.F.F. Babińskiego, uleganie hipnozie zaczęto kojarzyć z histerią i słabością i nikt nie chciał być zahipnotyzowany. W latach dwudziestych, Emil Coue opracował psychologię afirmacji. Stosowanie afirmacji, będących czymś w rodzaju autohipnozy, stało się modne i pożądane, a hipnoza powróciła jako „uleganie sugestiom”.
W latach trzydziestych naszego wieku, nastąpił w Stanach Zjednoczonych intensywny rozwój medycyny psychosomatycznej. Leczono sugestiami ogromny zakres różnych dolegliwości – od zaburzeń mowy, przez wilgotność dłoni po obsesje i fobie, stwardnienie rozsiane, astmę i inne zaburzenia organiczne. W 1948 Amerykańskie Stworzyszenie Dentystów Psychosomatycznych (American Assosiation of Psychosomatical Dentistry) oficjalnie uznało „hypodontię” – robienie zabiegów dentystycznych przy znieczuleniu pod hipnozą. W 1958 Amerykańskie Stowarzyszenie Medyków (American Medical Association) przyjęło ustawę o medycznym zastosowaniu hipnozy, wskazując jednakże, ze pewne jej aspekty do tej pory nie są zbadane. Niedługo później podobną ustawę przyjęło Brytyjskie Stowarzyszenie Medyków (Bristish Medical Assosiation). Było to oficjalne przypieczętowanie uznania fenomenu hipnozy w świecie nauki. Odtąd dwie nauki będą dzieliły miedzy sobą prawo do zajmowania się tym zjawiskiem – psychologia i medycyna; każda pracując na swój sposób i swoimi metodami.
Czy to znaczy, że dziś wszystko już wiemy i że naukowcy wyjaśnili, na czym polega hipnoza? Oczywiście nie. Ważne jest jednak, że badania nad tym zjawiskiem nieustannie się toczą i że w wielu ośrodkach hipnoza znajduje oficjalne zastosowanie. Ośrodki medyczne wykorzystują hipnozę głównie przy zwalczaniu bólu i przy znieczuleniach, zaś w terapii stosowana jest ona przy leczeniu wielu dolegliwości emocjonalnych i zaburzeń prawidłowego funkcjonowania psychiki. W dziedzinie terapii jednak, ze względu na specyficzny charakter zjawiska, użycie hipnozy nie jest sprawą łatwą ani oczywistą. Właśnie dlatego, że sugestia hipnotyczna może mieć ogromny wpływ na człowieka, trzeba fachowca, aby niewłaściwym słowem nie zrobić pacjentowi krzywdy.
Niezaprzeczalnym ojcem i mistrzem współczesnej terapii hipnotycznej jest Milton Erickson (1905-1980). Jego sposób oddziaływania różnił się jednak bardzo od tego, jaki stosowali Libeault czy Clue. Erickson nie pracował bowiem bezpośrednią sugestią, doskonale czytelną również na poziomie świadomym, ale metaforą, a więc obrazem zrozumiałym często tylko dla podświadomości. Był niezaprzeczalnym geniuszem pracy z podświadomością. Jeszcze za jego życia usiłowano znaleźć klucz do metody, jaką się posługiwał. Richard Bandler i John Grinder poświęcili wiele lat, aby krok po kroku przeanalizować, zrekonstruować oraz ująć w spójny system metodę Ericksona. Powstała z tego nowa nauka, nazwana przez jej twórców Programowaniem Neurolinwistycznym (Neuro-Linguistic Programming).
Dziś NLP stało się popularne, lecz ceną za jego masowe użycie jest uproszczenie tej nauki do swoistego przepisu na modelowanie zachowań ludzkich, szczególnie na polu usprawniania zachowań biznesowych. Tymczasem jego rzeczywistym osiągnięciem na polu nauki jest udowodnienie, że odpowiednim słowem można wywołać ukryty trans hipnotyczny. Jeszcze dalej w tym kierunku poszedł Robert Fletcher, tworząc system bezpośredniego oddziaływania na podświadomość nazwany Thought Pattern Management, co moglibyśmy przełożyć na polski jako „Sterowanie Wzorcami Myślowymi”. Ten system oparty jest na udowodnionej współzależności między umysłem a ciałem, wykorzystując osiągnięcia współczesnej nauki w zakresie rozumienia praw funkcjonowania naszego nieświadomego umysłu.
Myśląc o hipnozie musimy pamiętać, że jest to tylko pewien stan umysłu. Stan odmienny od snu i od czuwania, nie do końca jeszcze zbadany przez naukę. Stan, w którym możliwe staje się sterowane oddziaływanie umysłu na ciało i na zachowanie. Wprowadzenie w hipnozę jest zatem wyłącznie techniką, która ma na celu ułatwienie człowiekowi zmiany stanu świadomości z czuwania na stan hipnotyczny. Samo to jednak o niczym jeszcze nie świadczy, do nikąd nie prowadzi. Teraz, gdy faktyczne istnienie owego wciąż tajemniczego stanu jest już dla nas oczywistością, ważna staje się wyłącznie umiejętność jego wykorzystania dla dobra człowieka.
dr. M.M.Czarnawska
Tekst ukazał się w piśmie „IV Wymiar” kwiecień 2006
http://www.solaris-rozwojosobisty.pl/hipnoza-wkracza-do-nauki-mira-montana-czarnawska/