Według legend, choinkę jako symbol narodzenia Pana już w VIII wieku proponował w czasie nawracania Germanów św. Bonifacy, znany również jako Winfryd, mnich z Anglii. Poganie ci czcili w owym czasie potężny dąb. Św. Bonifacy chcąc wykazać kruchość ich wiary, nakazał ściąć drzewo. Dąb padając poczynił wokół ogromne spustoszenie. Kataklizmowi oparła się jedynie maleńka sosenka, lub - według innej wersji - jodełka. Mnich uznał to za znak i oświadczył Germanom, że małe, zawsze zielone drzewko jest prawdziwą i jedyną potęgą, godną symbolizować wiecznego Boga i jego Syna - Chrystusa.
Natomiast góralska legenda głosi, że pomysłodawcą choinki był niedźwiedź. Kiedy zwierzęta szły do groty przywitać nowonarodzonego Chrystusa, każde z nich niosło coś w darze. Niedźwiedź też szedł, ale nie miał nic dla Dzieciątka. Było mu trochę wstyd z tego powodu, więc po drodze wymyślił sobie, że podaruje jodełkę. Wyrwał z ziemi drzewko i ciągnął je za sobą przez góry i potoki. Jodełka namokła, utworzyły się na niej sople, które najpierw podświetliło słońce, potem księżyc, i tak pięknie ustrojona stała się znakiem narodzin Pana.
"Tyle legendy. Jak było naprawdę, kto i po co wymyślił choinkę, tego nikt nie wie. Pewne jest jedno: drzewa od zawsze fascynowały ludzi jako coś magicznego i towarzyszyły różnym ważnym wydarzeniom, takim jak narodziny, śmierć i wesele" - mówi Ewa Pliszka, etnograf z Muzeum w Koszalinie (Zachodniopomorskie), w którym niedawno otwarto poświęconą choince wystawę "Magiczne drzewko."
"Najstarsza historyczna wzmianka o ustrojonej na Boże Narodzenie choince pochodzi z początku XV w. i opisuje drzewko udekorowane jabłkami, orzechami i piernikami, które było darem cechu piekarzy z Fryburga dla miejskiego szpitala" - można przeczytać w wydanej z okazji wystawy przez Muzeum w Koszalinie broszurce.
Za pierwsze przedstawienie choinki w sztuce uznawany jest natomiast sztych Lucasa Cranacha Starszego z 1509 r. przedstawiający drzewko przybrane świeczkami.
"O tym, co działo się z choinką między jej +wymyśleniem+ w VIII w. przez św. Bonifacego a XVI w., źródła milczą. Wiadomo natomiast, że jeszcze w XVI w. ustrojona choinka była rzadkością, widywaną jedynie w bogatszych domach. Poza tym choinka była wówczas krytykowana jako zwyczaj pogański, o czym świadczą XV- i XVI-wieczne kazania" - mówi Ewa Pliszka.
Przeciwnikiem choinki był. m.in. teolog Dannhauer, który w 1604 r. strofował wiernych z ambony, że "wśród różnych głupstw świątecznych jest także choinka".
Niechęć czynników oficjalnych nie powstrzymała jednak rozprzestrzeniania się choinki, w związku z czym Kościół musiał ją zaakceptować, nadając drzewku chrześcijańską symbolikę.
W XVII w. strojenie iglastych drzewek na Boże Narodzenie było już powszechne na pograniczu francusko-niemieckim. W XVIII w. choinka stała się jeszcze bardziej popularna, trafiając nawet na dwór królewski - Maria Leszczyńska, żona Ludwika XV, udekorowała drzewkami Wersal. Mniej więcej w tym samym czasie choinka na masową skalę zaczęła pojawiać się w domach pruskich mieszczan i urzędników. Potem przyjęła się w Austrii, Skandynawii, Anglii i Stanach Zjednoczonych.
W Polsce choinka pojawiła się z końcem XVIII w. Najpierw dekorowano ją w bogatszych domach. Pod koniec XIX w. drzewko przyjęło się na wsiach pomorskich, warmińskich, mazurskich i śląskich. W centralnej, wschodniej i południowej Polsce jeszcze w okresie międzywojennym choinki należały do rzadkości. Zmieniło się to dopiero w połowie XX w.
Choinkę przyjmowano w Polsce z oporami ze względu na jej niemieckie pochodzenie. "Przyjęty od Prusaków jest zwyczaj w Warszawie, upominkiem dla dzieci na wilią: sosenka z orzechami włoskiemi złocistemi, cukierkami, jabłuszkami, (...) a wszystko jak najbogaciej oświetlone" - pisał w 1830 r. Łukasz Gołębiewski w książce "Lud Polski, jego zwyczaje i zabobony".
Opór przed powszechnym przyjęciem w Polsce choinki najprawdopodobniej wynikał z tego, że mieliśmy swoje własne świąteczne ozdoby: podłaźniczki lub podłaźniki i gdzieniegdzie, m.in. na Pomorzu, rózgi.
Podłaźniczką były - jak wyjaśnia Ewa Pliszka - zielone gałązki iglastego drzewa oplatające druciane koło lub obręcz od przetaka (rodzaj sita), zawieszane u powały nad stołem, przy którym spożywano wigilijną wieczerzę. Podłaźniczki wykonywano także na zrobionej ze słomy okrągłej lub wielokątnej tarczy.
Podłaźniczka miała magiczne znaczenie i pozostawiano ją w domu co najmniej do święta Trzech Króli (6 stycznia) lub jeszcze lepiej do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego).
Bacznie ją przy tym obserwowano, bo jej stan był, jak wierzono, prognozą na najbliższy rok. Jeśli gałązki szybko żółkły i traciły igły, spodziewano się nieszczęść, chorób i nieurodzaju. Jeśli utrzymywały świeżość i nienaganny wygląd - nadchodzące dni miały być pomyślne i szczęśliwe.
Podłaźnika nigdy nie wyrzucano na śmieci. Gdy wysechł, starannie go zbierano i kruszono, by służył jako lekarstwo od uroków lub zakopywano w polu na urodzaj. Dawano go też zwierzętom, żeby były płodne i zdrowe.
W zamożniejszych domach podłaźniczki w różny sposób dekorowano. Głównie jabłkami i orzechami, ale również czosnkiem, cebulą i fasolą. Zawieszano też na nich ozdoby ze słomy oraz z opłatka, co było polską specyfiką. W żadnym innym kraju opłatka nie używano w świątecznym zdobnictwie.
O ozdobach z opłatka pisał w "Potopie" Henryk Sienkiewicz, mówił też o nich w "Lucyanie Dorębie. Powieści poetycznej w 10 pieśniach osnutej na tle stosunków wielkopolskich" niechętny choince radca.
Z czasem proste formy z opłatka - krzyże, słońca, trójkąty, półksiężyce - rozrosły się do dużych przestrzennych kompozycji zwanych światami. Według badaczy ludowej kultury, inspiracją dla nich były obrazy i rzeźby Chrystusa trzymającego w ręce symbolizujące ziemię (świat) jabłko z krzyżem na znak boskiej nad nim władzy.
Opłatkowy świat rozrósł się ostatecznie do tego stopnia, że stał się samoistną ozdobą - na koszalińskiej wystawie można obejrzeć świat zbudowany z 3,5 tys. elementów - przekształconą w końcu w wykonywanego ze słomy, ziaren zbóż, fasoli grochu i kolorowej bibuły - pająka.
Zawieszane na podłaźniczce ozdoby - przede wszystkim jabłka i orzechy - były protoplastami współczesnych bombek. Pierwsze bombki wyprodukowano w XIX w. w założonej trzy stulecia wcześniej hucie szkła w Lauschy - małym miasteczku w niemieckiej Turyngii.
Pierwsze bombki, zwane gdzieniegdzie bańkami, miały kształt kuli, a wymyślił je ponoć, wydmuchał i pomalował niejaki Hans Greiner - ubogi hutnik, którego nie było stać na orzechy. Prawdopodobnie zrobił to w roku 1847, choć niektóre źródła mówią też o latach 1848 i 1849.
Po tym, jak wymyślono formy do wydmuchiwania szkła, bombka przybrała bardziej wymyślne kształty i zaczęły powstawać małe dzieła sztuki: instrumenty muzyczne, buciki, parasolki, ptaszki. Niemcy robili bombki w kształcie sterowców, a Amerykanie w kształcie samochodów.
Oświetlenie choinki zawdzięczamy twórcy protestantyzmu Marcinowi Luterowi, który był entuzjastą umieszczania na drzewku świeczek. Na początku XX wieku świeczki zastąpiły żaróweczki, które masowo zaczęło produkować w 1890 r. Żaróweczki miały ciekawe kształty, np. św. Mikołaja, były bogato dekorowane i były również ozdobą dzienną, kiedy nie świeciły.
Choinkowe ozdoby miały początkowo swoje magiczne znaczenie: jabłka były symbolem grzechu, ale też zdrowia i urody; orzechy oznaczały mądrość, cierpliwość, dostatek; anioły były dobrymi duchami opiekuńczymi; gwiazda betlejemska miała prowadzić do Chrystusa i wskazywać drogę do domu; zaś pierniki wypiekano często w kształcie zwierząt na pamiątkę ich przybycia do Betlejem.
W czasach, gdy zaczęto produkować sztuczne choinki z plastiku, drzewko zatraciło swoje magiczne właściwości, stając się dekoracyjnym elementem świątecznego wyposażenia wnętrza. Wraz z powrotem do żywych choinek tradycyjna rola drzewka na nowo odżyła. SIBI