Koronawirus jest niewątpliwie realnym zagrożeniem. Nie mniej jednak nieustające mówienie na ten temat, skupianie się wyłącznie na sprawach z nim związanych, może znacznie pogorszyć kondycję psychiczną osób nawet zdrowych, a jeszcze wyraźniej widać to u osób z problemami.
- Dzwoniła do mnie pacjentka cierpiąca na stany lękowe, która przez wiele lat nie miała już problemów – mówi prof. Halina Marmurowska – Michałowska, specjalista psychiatra. - Powiedziała, że boi się wyjść wyrzucić śmieci, bo przecież może się zakazić. Weszła na taki poziom lęku, który ją zaczął paraliżować.
Profesor podkreśla, że na stany lękowe cierpią częściej kobiety i to one głównie wyolbrzymiają skalę problemu. Widzą przyszłość w czarnych barwach, wszystko stanowi wówczas zagrożenie. U wielu osób dochodzą ataki paniki, też często trudne do opanowania. A przecież są jeszcze chorzy na depresję czy schizofrenię.
- W przypadku tych ostatnich wysokie poziomy emocji, szczególnie negatywnych są przeciwwskazane – dodaje prof. Marmurowska – Michałowska. - One pogarszają stan chorych, u zaleczonych mogą spowodować nawrót choroby.
Nie jest łatwo chorym z depresją. Oni i tak żyją w poczuciu beznadziei i niepewnej przyszłości. Depresja ma podłoże biologiczne, mówi się nawet o tym, że być może istnieje gen depresji. Ale nawet mając predyspozycje, nie zawsze musimy zachorować, Czynnikami sprzyjającym są choćby nieprzyjemne sytuacje życiowe. Strach przed koronawirusem, stres z tym związany może być czynnikiem spustowym, który chorobę wywoła. Jeśli do tego dodamy realne zagrożenie o miejsce pracy, odizolowanie spowodowane kwarantanną, musimy mieć świadomość, że wielu osobom jest teraz bardzo trudno.
- Dlatego nie nakręcajmy tej spirali strachu – apeluje profesor. - Nie panikujmy, nie skupiajmy się tylko na koronawirusie. Nie oglądajmy na okrągło informacji. Poczytajmy dobrą książkę, posłuchajmy muzyki relaksacyjnej. Stres nie pomaga, jedynie zwiększa nasza podatność na szereg różnych chorób. Na koronawirusa też.
Magdalena Gorostiza
