Badania wykonywane przez firmy Pfizer i Moderna śledziły tylko, ile osób zaszczepionych zachorowało na Covid-19. Nie wiadomo jednak, czy zaszczepieni dalej nie zarażali. Jeśli tak by było, to osoby zaszczepione byłyby bardziej groźnymi nosicielami od innych – uważaliby bowiem, że są bezpieczni dzięki szczepieniu.
W przypadku większości infekcji dróg oddechowych, w tym nowego koronawirusa, głównym miejscem przenikania jest nos. Wirus szybko się tam rozmnaża, aby wytworzyć rodzaj przeciwciał specyficznych dla błony śluzowej, wilgotnej tkanki wyściełającej nos, usta, płuca i żołądek. Jeśli ta sama osoba zostanie wystawiona na działanie wirusa po raz drugi, te przeciwciała, a także komórki odpornościowe, które pamiętają wirusa, szybko zatrzymują wirusa w nosie, zanim będzie miał szansę zaatakować inne miejsce w organizmie. Wówczas same nie zachorują, ale mogą wirusa roznosić.
Szczepionki przeciwko koronawirusowi są wstrzykiwane głęboko w mięśnie i stymulują układ odpornościowy do produkcji przeciwciał. Wydaje się, że jest to wystarczająca ochrona, aby zaszczepiona osoba nie zachorowała.
Ale część przeciwciał będzie krążyć we krwi do błony śluzowej nosa. Jeśli odpowiedź immunologiczna będzie niewielka, wirusy mogą rozwinąć się w nosie - i tak podczas kichania czy oddychania można zarażać innych. Dlatego, jak twierdzą eksperci dla NYT, lepsze byłyby szczepionki podawane do nosa, i następna generacja szczepionek koronawirusowych może być tak podawana, albo będzie formuła mieszana. Wówczas szanse na rozwój wirusa w nosie są nikłe.
Na razie jednak, jak podaje NYT, zaszczepione osoby będą jednak musiały nadal nosić maseczki.
źródło https://www.nytimes.com/2020/12/08/health/covid-vaccine-mask.html?