Kiedy pacjent słyszy słowo rak, zazwyczaj traktuje to jak wyrok. Wolimy każdą inną chorobę, bo wydaje nam się, że wtedy mamy jeszcze szansę. Nowotwór nieodmiennie kojarzy się ze śmiercią, poprzedzoną wielkim cierpieniem.
Niesłusznie. Rak to choroba jak każda inna, a na coś w końcu trzeba umrzeć. Są równie nieprzyjemne choroby płuc, serca czy choćby choroba Burgera, które przysparzają wiele cierpień. A przy raku przynajmniej znamy rokowania. Jeśli mówię pacjentowi, że zostało mu pół roku, to ma przynajmniej szansę pożegnać się z rodziną, załatwić najważniejsze sprawy. Wie, ile czasu mu zostało.
Brzmi to dość bezwzględnie...
A wolałabyś umrzeć w ciągu 20 minut na zawał, zostawić rodzinę w szoku, nie móc nikogo bliskiego za rękę potrzymać? Miałem w rodzinie ostatnio taką sytuację. Myślę, że dla żony, dzieci było to gorsze przeżycie niż możliwość oswojenia się z odchodzeniem bliskiej osoby.
Jedna czwarta z nas usłyszy kiedyś od lekarza słowa – to rak. Ale jak może być inaczej skoro w każdej minucie w wyniku podziału powstaje w naszym organizmie 4 miliony nowych komórek. Jeden mały błąd podczas tego podziału, wystarczy, żeby powstała jedna uszkodzona komórka, która nie będzie umiała się sama uśmiercić i zacznie namnażać się w nieskończoność, tworząc guz.
Taki właśnie jest cud naszego życia. Stale odnawiamy się na poziomie komórkowym. Sprawnie działający mechanizm nadzorujący nie pozwala na powstawanie tych niewłaściwych komórek. Często ten mechanizm szwankuje. Wtedy zaczyna się tworzyć nowotwór. I tak naprawdę nie wiemy do końca, dlaczego tak się dzieje. Wiemy, że część nowotworów jest genetycznie uwarunkowana. Wśród nich są takie, które powstaną na sto procent, jeśli ktoś jest posiadaczem wadliwego genu. Wtedy wskazane są radykalne zabiegi i to w młodym wieku. Przy wrodzonej polipowatości jelit spowodowanej mutacją genu APC należy jak najszybciej wyciąć jelito grube, bo chory na pewno zachoruje. Operacje robi się już nastolatkom. Sam miałem takich pacjentów. Ale posiadanie genów potencjalnie wywołujących raka jajnika czy piersi już tylko podwyższa ryzyko zachorowania. To jest kolejna grupa nowotworów. No i są tzw. nowotwory sporadyczne, wbrew swojej nazwie występujące najczęściej, które dotyczą ludzi starszych i są wynikiem „zmęczenia materiału” komórkowego. Gdzieś w końcu dochodzi do błędu. W przypadku dwóch pierwszych grup bardzo ważna jest historia rodzinna. Jeśli w rodzinie były nowotwory, to ryzyko ich pojawienia się u pacjenta wzrasta. Trzeba wtedy badać się systematycznie.
Angelina Jolie usunęła piersi, bo jej matka zmarła na raka sutka. Rekomendujesz kobietom takie zabiegi?
Nie, bo są bezsensowne. Nawet mając pozytywny wywiad rodzinny, nie masz pewności, że zachorujesz, to po pierwsze. Po drugie, mastektomia obniżająca ryzyko nie uchroni przed rakiem. Miałem pacjentki bez piersi, które zachorowały na raka otrzewnej. Z drugiej strony zaś wiadomo, że 20 - 40 procent pacjentek nie zachoruje na raka piersi czy jajnika, nawet jeśli na to umarły ich matki. To jaki jest sens się okaleczać, nie mając żadnych gwarancji?
Mówi się, że nasz styl życia też ma znaczenie. Jakie, skoro to raczej decydują geny?
Miłośnicy teorii o wyłącznie genetycznym uwarunkowaniu raka będą forsować swoje teorie, ci, którzy wierzą we wpływ czynników środowiskowych, swoje.Ja uważam, że prawda jak zwykle leży pośrodku. Nie da się przecież oddzielić palenia papierosów od raka płuc. A tak na marginesie, to mało kto wie, że w tej chwili to pierwszy zabójca kobiet wśród nowotworów. Bo mężczyźni rzucają palenie, a kobiety nie. Na pewno wpływ na zachorowanie ma życie w stresie, dieta, styl życia. Już wiadomo, że otyli chorują częściej, że częściej na nowotwory zapadają osoby, które nie zażywają ruchu, nie uprawiają sportów. Wiadomo, że hormonalna terapia zastępcza potrafi być groźna. Dlatego kobiety nie powinny jej brać dłużej niż pięć lat i robić wtedy regularnie cytologię szyjki macicy i mammografię. Więc jednak sami też coś możemy dla siebie zrobić.
Jest szansa, by ktoś znalazł cudowne lekarstwo na raka, czy biorąc pod uwagę fakt, że każdy guz jest inny, nigdy nie doczekamy takiej chwili?
Rzeczywiście każdy nowotwór ma inną budowę komórkową i stąd bierze się zasadniczy problem. Mój kolega profesor Andrzej Stanisławek zadał mi kiedyś pytanie: Czy rak myśli? Bo biorąc pod uwagę spryt tych komórek, umiejętność przetrwania, tworzenia nowych, odpornych na leki, można odnieść takie wrażenie. Stąd problem w leczeniu. Przełomem miały być molekularne leki celowane w konkretny rodzaj nowotworu. Mija 20 lat i przełomu nie ma. Bo faktycznie te leki niszczą np. 97 procent komórek guza. Ale zostaje jeszcze 3 procent, które mają już inna budowę i one dzielą się dalej. Generalnie najlepszą i najtańszą metodą leczenia raka są zabiegi chirurgiczne. Oczywiście też nie zawsze możliwe, bo uzależnione od stopnia rozwoju nowotworu. Jest chemioterapia, radioterapia. Dlatego rak to dziś już nie jest przysłowiowy wyrok – coraz więcej osób wychodzi z tej choroby. Pod warunkiem, że jest wczesna diagnoza. W Polsce ludzie nadal za późno zgłaszają się do lekarza.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Zdjecie: Iwona Burdzanowska/MEDICUS za zgodą redakcji
czytaj najnowszy raport o raku!
Prof. Wojciech Polkowski jest kierownikiem Kliniki Chirurgii Onkologicznej UM w Lublinie, wojewódzkim konsultantem ds. chirurgii onkologicznej, członkiem zarządu Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej
Czytaj także Nie zostawiajmy chorych na raka