Mówisz o sobie, że jesteś uzdrowicielką. W języku polskim to słowo nie zawsze kojarzy się pozytywnie, często przypisywane jest osobom, które oszukują innych ludzi, obiecując im cudowne efekty swoich działań. Ty tego nie oferujesz, proces uzdrowienia pojmujesz inaczej. Jak to się stało, że weszłaś na taką drogę?
Zajęłam się uzdrawianiem innych, bo sama musiałam się zmierzyć ze swoim bólem. Moja mama miała ciężki poród, doszło do powikłań. Miałam zwichnięty bark i biodro, byłam słabym dzieckiem, o mało nie umarłam. Ból i cierpienie towarzyszyły mi więc od urodzenia. Postanowiłam poszukać sama dla siebie najlepszego lekarstwa. Studiowałam psychologię, design, ale ciągle „coś” pchało mnie w innym kierunku. Jeździłam po całym świecie, pobierałam nauki u rożnych uzdrowicieli. Zafascynowała mnie Curation Esenia, bardzo stara terapia oparta na uzdrawiającej mocy światła i dźwięku, a także masażu punktów energetycznych w celu przywrócenia harmonijnej równowagi. Skończyłam kurs również tej terapii. Po latach stworzyłam swoją własną, unikalną terapię, która nazwałam „eklektoterapia”, bo jest połączeniem rożnych szkół terapeutycznych. Opiera się na holistycznym postrzeganiu człowieka, dążeniu do osiągnięciu równowagi na wszystkich płaszczyznach, bo tylko to zapewni nam wewnętrzny spokój, a co za tym idzie również zdrowie fizyczne.
Chcesz powiedzieć, że cierpimy z powodu braku równowagi wewnętrznej?
Bardzo często tak jest. Składamy się z ciała, umysłu i ducha. Te trzy rzeczy muszą być zrównoważone, żebyśmy czuli się zadowoleni. Nie mówię o szczęściu, bo szczęście to ulotne momenty w życiu, chodzi o coś zupełnie innego.
Bardziej o tak zwany dobrostan? Tego pojęcia używa amerykański psycholog Martin Seligman, który również uważa, że szczęście to zbyt górnolotne pojęcie.
Tak, chodzi o dobrostan, na który składa się nasze zdrowie fizycznie i psychiczne. Rządzą nami cztery emocje – radość, smutek, strach, gniew. Jeśli znajdziemy przyczyny tych negatywnych, zapanujemy nad tymi złymi, nasze życie stanie się znacznie lepsze. Strach i gniew jest nam potrzebny aby przeżyć. To ze strachu nie dotykamy węza czy złego psa. Gniew też bywa przydatny. Ale warto się zastanowić nad tym, czy te emocje coś budują, czy tylko niszczą. Jeśli wyłącznie niszczą, warto je inaczej skanalizować. Miałam pacjenta pełnego gniewu. Podczas terapii przekonałam go, by zajął się sztukami walki. Tam jego gniew znajdował ujście, dając mu prawdziwy sukces. Więc jeśli nie umiemy sobie z czymś poradzić, warto zastanowić się dlaczego przeważa konkretne uczucie i umieć je w inny sposób wykorzystać. Trzeba też pamiętać, że każdy z nas otrzymał określony dar. I warto sobie zadać pytanie, co z tym darem zrobiliśmy? Czy umieliśmy go użyć? Jeśli nie, pojawi się frustracja, smutek albo gniew. Samouzdrawianie, które ja proponuję to szeroki wachlarz działań. Wymaga też pracy. Nasz organizm jest niesamowity. Mamy w sobie prawdziwe lekarstwa, trzeba jednak ich umiejętnie używać. Przecież to nasz mózg produkuje serotoninę, która daje nam poczucie szczęścia. Dlaczego jednak tak rzadko mu na to pozwalamy?
Uważasz, że sami sobie zatruwamy życie, że sami sprowadzamy na siebie rożne choroby?
To zbyt daleko idące uproszczenie. To znacznie bardziej skomplikowany problem. Czasami dziwimy się, dlaczego małe dzieci chorują i umierają? Bywa, że to zamknięcie karmy po przodkach, że choroba jest wpisana w historię rodzinną. Temat rzeka, czasami przez innych niezrozumiany, czy wręcz wyśmiewany. Natomiast jeśli chodzi o nasze rożne codzienne dolegliwości, to wielu z nich moglibyśmy uniknąć. Wystarczyłoby w niewielkim stopniu zmienić nasze życie.
Ale nam się nie chce. Najlepiej jeśli byłaby tabletka na wszystko. Bo wtedy rozwiązanie przychodzi z zewnątrz, jest proste i działa szybko. Zmiany w życiu wymagają pracy i konsekwencji.
To prawda. Ja jestem przeciwniczką brania leków bez powodu. Żeby była jasność – są sytuacje, w których zażywanie farmaceutyków jest absolutnie konieczne i nie neguję potrzeby ich przyjmowania podczas poważnej choroby. Ale większość ludzi sięga po tabletkę, kiedy zaczyna boleć głowa, brzuch, cokolwiek. Nie zastanawiają się, dlaczego ich coś nagle boli, nie szukają przyczyny, chcą łatwego rozwiązania. A to na dłuższą metę niestety nie działa. Ja proponuję coś innego – dbanie o siebie i swój dobrostan na rożnych płaszczyznach. Od momentu przebudzenia do momentu zaśnięcia. Świadome dbanie o wszystkie aspekty swojego życia. Kiedy się budzisz rano, przeciągnij się na łóżku, nie wstawaj gwałtownie. Serce to mięsień, daj mu po śnie czas na to, by przyzwyczaiło się do innego rytmu pracy. Wypij rano pół litra wody w temperaturze pokojowej, nawodnij swój organizm. Wypij w ciągu dnia minimum 2, a najlepiej 3 litry wody. Bardzo wiele dolegliwości jest spowodowane brakiem wody właśnie. To często nadciśnienie, bóle stawów, suchość oka, zaparcia i wiele innych. Składamy się w około 60 procentach z wody, dostarczajmy jej sobie jak najwięcej. Woda to życie i miłość. Znam ludzi, którzy mówią, że nie są w stanie pić tyle wody. Jeśli nie umiesz pić wody, to nie umiesz dać sobie ani życia, ani miłości. To znak, że nie umiesz siebie kochać. Jak więc masz umieć kochać innych ludzi?
Zapomnieliśmy o tym, że najpierw trzeba pokochać siebie?
W dużej mierze tak. Przestaliśmy się sami dotykać, skazując się tym samym na innych ludzi. A każda matka wie, że jej dotyk koi ból i chorobę dziecka! Ja każdego ranka obejmuję sama siebie, witam się ze sobą. To takie proste i takie przyjemne. Możesz to robić w lustrze, mówić do siebie – część, mamy nowy dzień, będziemy iść razem w świat. Jeśli coś cię boli, dotykaj tych miejsc z miłością. Mów do swoich kolan, do swoich pleców, okaż wdzięczność swojemu ciału, które jeśli nawet nie jest perfekcyjne, to przecież służy ci najlepiej, jak potrafi. Pochwal je, nie patrz na nie z niechęcią, nie nadużywaj go. Potwierdź sama swoje istnienie na tym świecie, nie czekaj aż zrobi to ktoś obcy, aż sąsiad powie ci „dzień dobry” czy zrobi to kolega w pracy. To naprawdę bardzo ważne, aby tak rozpocząć dzień.
Zjedz rano łyżeczkę dobrego miodu, zdrowe śniadanie, najlepiej owoce, ja polecam gorąco papaję, która ma mnóstwo składników odżywczych. Wypij swoje zioła, jeśli masz jakieś dolegliwości. Ale pamiętaj, że one działają wtedy, gdy bierzesz je systematycznie co najmniej przez trzy miesiące. Zjedz dwa razy w tygodniu ząbek czosnku. To najlepsze lekarstwo. Ale nie używaj go jako dodatku. Włóż pod język i ssij jak cukierek. Nie musimy skazywać się na chemię, nie w każdym przypadku. Wszystkim kobietom odradzam noszenie staników, szczególnie takich sztywnych, obcisłych i z drutami. One powodują, że limfa nie krąży we właściwy sposób. Są kobiety, które mają wręcz gule z toksyn pod pachami z tego powodu. Poza tym staniki rozleniwiają mięśnie unoszące piersi, powodują ból w plecach. Dlatego zalecam chodzenie bez stanika jak najczęściej. Kolejna rzecz to dezodoranty – pot jest nam niezbędny do zdrowia. Dlaczego pocimy się głównie pod pachami? To tam są najważniejsze dla nas węzły chłonne. A pot usuwa toksyny. Błędem jest więc stosowanie antyperspirantów, blokowanie tego naturalnego procesu. Jeśli już bardzo chcesz używać dezodorantu, zrób w domu taki najbardziej naturalny.
Oddzielny problem to oddychanie. Dzieci umieją oddychać pełna piersią, dorośli często wstrzymują oddech, są napięci, zestresowani. Właściwe oddychanie to droga do sukcesu. Warto się tego nauczyć.
Pokazujesz ludziom podczas terapii, jak mają to robić, uczysz tych wszystkich rzeczy. Ale najpierw przy pomocy marakasów wsłuchujesz się w ciało. Jak to możliwe, że w ten sposób diagnozujesz innych?
Ciało rezonuje i odpowiada na dźwięk marakasów. Moje dostałam od uzdrowicielki z Kongo, u której też pobierałam lekcje. Ja słyszę, jak ciało odpowiada i w ten sposób wyczuwam słabe i mocne punkty w ciele. Mówię o nich swoim pacjentom i proszę, by poszli do lekarza w celu dokładnej diagnostyki. Medycyna to nauka i tylko lekarz może doprecyzować o jakie konkretnie dolegliwości chodzi. Ja jestem jedynie przekaźnikiem. Nie uleczę w cudowny sposób, mogę pomóc nawet w trudnych przypadkach, ale zawsze chcę, aby najpierw chorego obejrzał lekarz. Moje uzdrawianie odbywa się na innej płaszczyźnie, tak jak mówiłam, dążę do tego, by człowiek osiągnął równowagę.
Ubierasz się w specjalny strój podczas prowadzenie terapii. To rodzaj kamizelki z krowiej skóry. Dlaczego to robisz?
To moja druga skóra, a podczas terapii pierwsza. Chroni mnie przed negatywnymi energiami, z których oczyszczam ludzi. Przed terapią medytuje, sama siebie oczyszczam, po terapii robię to samo. Mam też czerwony pas, talizman od mojego dziadka, który jest dla mnie bezcenny. Pamiętaj, że czerwień też chroni przed złą energią. W Ameryce Łacińskiej dzieciom wiąże się czerwone kokardy przy łóżeczku, aby je chronić. Mam kontakt z wieloma różnymi ludźmi, nie mogę od nich niczego przyjmować, bo zaburzyłabym sobie swój stan równowagi, dla mnie to bardzo istotne. Dotykam też ludzi rękoma, używam różnego rodzaju olejków, muszę czuć to, co robię. Wtedy ciało do mnie mówi. Ale naprawdę potrzeba dużo czasu i dużo nauki, żeby osiągnąć taki poziom, aby poznać język ciała.
Mówimy dużo ciele, bo ciało jest dla współczesnego człowieka bardzo ważne. Czasami aż do przesady. A przecież jest jeszcze duch i umysł. Bardzo często zaniedbywane, bo współczesny człowiek uwielbia konsumpcję, choć rzeczy nie są w stanie dać na dłuższą metę szczęścia.
Ale mogą dać zadowolenie, bo skoro jesteśmy też materią to i dobra materialne nam się podobają. Tyle tylko, że masz rację – współczesny człowiek bardzo się w tym pogubił. Konsumpcja ponad wszelką miarę do równowagi nie doprowadzi. Mało też kto dba o harmonijny rozwój umysłowy i duchowy, mało kto medytuje, stosuje na co dzień mantry, które też mają walory lecznicze. Ja w swojej pracy staram się przekonywać ludzi do różnych praktyk duchowych. Lubię pracować z kobietami, bo im jest znacznie trudniej w tym zmaskulinizowanym świecie, w którym prym wiodą mężczyźni, a kobiety są często mentalnie zniewolone. Trzeba świat sfeminizować, aby stał się lepszy, aby nam wszystkim żyło się łatwiej.
Każdy z nas powinien zaś dążyć do swojej wewnętrzny równowagi. Bo ona jest najważniejsza – pieniądze szczęścia nie dają, ale bieda też jest zła. Najlepszy jest złoty środek. We wszystkim. I tego chcę uczyć ludzi. W planach mam otworzenie szkoły samouzdrawiania, zarówno dla osób, które chcą to robić na własny użytek, jak i dla tych, które będą pracować z innymi. Dostałam cenny dar i nie mogę go zmarnować.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza