Niechciany lokator
- Jestem z zawodu nauczycielką przedmiotów ścisłych, przyzwyczaiłam się do panowania nad swoimi słowami, racjonalnym myśleniem. Zaczęłam dostrzegać, że proste zdawałoby się słowa wymykają mi się z pamięci. Zaczęłam milknąć podczas lekcji przed klasą pełną uczniów oczekujących na wyjaśnienie zadania. Potem zaczęłam mylić słowa, zamiast „plus” powiedziałam „plusk”, zamiast „tablica” wymówiłam „mównica”, w klasie rozległy się śmiechy. Byłam sfrustrowana.
Po powrocie do domu, Janka zaczęła mieć problemy z pisaniem. W głowie panowała pustka. Nie zdołała sklecić prostego zadania. Czuła się coraz bardziej sfrustrowana i spanikowana. Nie mogła zrozumieć co się z nią dzieje, dotąd cieszyła się dobrym zdrowiem.
- Nie potrafiłam się na niczym długo skoncentrować. Spędziłam dużo czasu płacząc, moja równowaga emocjonalna się rozchwiała – przyznaje Janka – To trwało 5 miesięcy gdy w końcu, obudziłam się wcześnie rano i stwierdziłam, że całe moje ramię jest zdrętwiałe. Czułam mrowienie, które w małym natężeniu pojawiło się już kilka dni wcześniej. Teraz rozprzestrzeniło się od kciuka w górę do szyi. Mimo to wstałam i poszłam do szkoły. Podczas lekcji poczułam, że jedna strona mojej twarzy zaczyna opadać. Moje ręce i nogi zaczęły bezwolnie wymachiwać, klasa wybuchnęła śmiechem a ja upadłam na podłogę i straciłam przytomność.
Wystraszeni uczniowie wezwali pogotowie. Janka w szpitalu odzyskała świadomość. Była przekonana, że dostała udaru mimo, że ma dopiero 40 lat i dobrą formę fizyczną. Lekarze też tak myśleli, lecz wyniki badań tego nie potwierdzały. Zaczęto szukać innej przyczyny.
- W szpitalu zrobiono mi skan mózgu i zdiagnozowano u mnie tasiemca, który utkwił w mojej tkance mózgowej i utworzył kilka torbieli. Nieleczona choroba nadal by się rozwijała i zjadała moje komórki mózgowe, a napady stawały się coraz poważniejsze – twierdzi wstrząśnięta Janka - Już od jakiegoś czasu wiedziałam, że coś jest nie tak, tylko że bałam się prawdy. Gdy poznałam wstrząsająca diagnozę, mój problem nabrał kształtu w mojej wyobraźni, nie mogłam przestać myśleć o tym, że jest we mnie ciało obce, pasożyt zjadający mój mózg!!!! Pożerający od środka moją tożsamość, zdolność, myślenia, mówienia i pisania. Doznałam szoku i depresji.
Walka z potworem
Janka do tej pory jest wdzięczna losowi, za to że trafiła do szpitala gdzie lekarze mieli odpowiedni sprzęt i wiedzę jak zabić pasożyta przywleczonego z Indii.
- Lekarz prowadzący odbył ze mną rozmowę i wyjaśnił jak funkcjonuje cykl życiowy tasiemca – wspomina pacjentka – Głównym nosicielem są świnie, jestem wegetarianką więc musiałam połknąć albo wciągnąć nosem jajko tasiemca. Trudno teraz stwierdzić dokładnie, jadłam z budek na ulicach, kupowałam owoce na straganach, piłam herbatę w kawiarenkach.
Lekarze zaordynowali leki na padaczkę, aby kontrolować napady, pasożyt został zabity za pomocą kombinacji sterydów. W sumie kuracja trwała półtora roku, w tym czasie Janka nie mogła prowadzić samochodu ani pić alkoholu.
- Nie cierpię już na napady padaczkowe, chociaż blizny w mózgu sprawiają, że czasami mam trudności z przypomnieniem sobie niektórych słów. Na szczęście ten obrzydliwy robal i jego torbiele już zniknęły z mojego mózgu a ja walczę by powrócić do dawnej sprawności – zapewnia kobieta.
Aby zakazić się tasiemcem wcale nie trzeba jechać na koniec świata. W Polsce rocznie notuje się około 200 – 300 takich przypadków.
- Od jakiegoś czasu miałem dolegliwości żołądkowe, początkowo badania nic szczególnego nie wykazały – opowiada Ryszard, mieszkaniec wsi – W końcu odkryto u mnie tasiemca. Wiedziałem, że coś załapałem, bo miałem dziwne obce ciała w kale. Lekarz twierdzi, że mogłem złapać nawet od mojego psa, ciągle go głaszczę a larwy mogą się znajdować na sierści pupila. Jestem myśliwym często razem z psem chodzimy po lesie, biwakujemy. Mamy kontakt z dziką przyrodą, leśne zwierzęta też mogą być nosicielami, wystarczy że obsikają krzak jagody lub poziomki a człowiek połakomi się na apetyczną jagódkę i gotowe. Mogłem też nieświadomie połknąć jajo pasożyta wraz z pożywieniem, bo lubię czasami zjeść tatara, niby mięso badane ale czy to do końca jest pewne?
Alarmem dla każdego powinny być niepokojące objawy m.in. zawroty lub bóle głowy, osłabienie, wymioty, mdłości, bóle brzucha, kolki, przelewanie w brzuchu, spadek apetytu, biegunki lub zaparcia, fatalne samopoczucie i niedobór witaminy B12.
Trzeba pamiętać, że tasiemca nie można się pozbyć samodzielnie. Potrzebna jest specjalna kuracja, którą przeprowadza się po wykonaniu badań laboratoryjnych.
Ludzki tasiemiec i ten uzbrojony
Każdy może się zarazić. Do zakażenia pasożytem dochodzi np. drogą pokarmową, poprzez zjedzenie surowego mięsa, w którym znajdują się tzw. postacie przetrwalnikowe, czyli wągry tasiemca. Ważne, by przed spożyciem mięsa konieczne dokładne sprawdzić, czy nie znajdują się w nim larwy tasiemca, przypominające pestki ogórka. Należy pamiętać, że jaja tasiemca mogą znajdować się również na warzywach i owocach. A w przypadku tasiemca karłowatego nawet w skażonej wodzie, bo można go przenieść na brudnych dłoniach.
Może w nas zamieszkać tasiemiec uzbrojony, jest jednym z najgroźniejszych odmian tego pasożyta. Do układu pokarmowego człowieka dostaje się wraz z zakażonym mięsem, żywiciela pośredniego np. świnię. Ten stwór jest zbudowany z około 800 proglodytów i skoleksu, z przyssawkami i haczykami. Przysysa się do naszych jelit i rośnie nawet do 4 metrów długości. Jego larwy atakują tkanki miękkie, mózgu, oka i sieja spustoszenie. Żeby się go pozbyć należy doprowadzić do oderwania uzbrojonej głowy od naszego jelita. Lubi odrastać.
O szczęściu można mówić gdy złapiemy tasiemca nieuzbrojonego, ten może osiągnąć długość nawet 12 metrów. Rozmnaża się i rozwija w organizmie człowieka oraz bydła. Mieszka w jelicie cienkim. Leczy się go prosto, o nic niezaczepiony wydala się po odpowiednich lekach. Kuracja przebiega w domu
Tasiemiec bąblowcowy żyje w psowatych, wilkach, lisach i psach. Jaja pasożyta znajdują się w sierści, mogą się osadzać na wszystkim co dotknie zwierzę. Wywołuje chorobę nazywaną wągrzycą, rozwija się w tkankach, układzie nerwowym i w oku. Tego tasiemca może nam sprezentować nawet mucha, która usiądzie na kanapce i zostawi larwę. Dzieci łapią go poprzez zabrudzone kałem ręce, co zdarza się podczas zabawy z ziemią, na podwórku czy na łonie natury. Rozpoznanie bąblowicy - choroby wywoływanej przez tasiemca bąblowcowego - jest trudne, ponieważ objawy mogą wystąpić nawet po kilkunastu latach od zakażenia. W tym czasie larwy tasiemca bąblowcowego przenikają barierę jelit i wraz z krwiobiegiem dostaje się do różnych narządów - wątroby, płuc, mięśni czy do gałki ocznej. Tam tworzą się torbiele, pasożyt się rozrasta i demoluje tkankę żywiciela. Kuracja jest o tyle trudna, że często wydostają się same człony bez główki tasiemca. Z główki po jakimś czasie odrastają nowe człony. W celu potwierdzenia skuteczności leczenia trzeba po mniej więcej trzech miesiącach przeprowadzić badania. Jest to czas, w którym odrastają nowe człony z główki tasiemca.
Ten pasożyt w swych najgroźniejszych odsłonach wymaga zabiegu chirurgicznego - usunięcia torbieli lub pasożyta z marginesem tkanek. Czasami chory bezpowrotnie doznaje uszkodzeń narządów, np. przy zakażenie tasiemcem bąblowcowym, który atakuje wątrobę, oko lub płuca.
Źródła:
https://www.gov.pl/web/wsse-wroclaw/tasiemiec-bablowiec-wciaz-grozny
https://www.mp.pl/pacjent/choroby-zakazne/choroby/zarazenia-pasozytnicze/157118,bablowica
https://polmed.pl/zdrowie/tasiemiec-i-inne-pasozyty-ktore-moga-wystapic-w-twoim-organizmie/
https://enel.pl/enelzdrowie/zdrowie/dowiedz-sie-co-to-jest-tasiemiec-i-jak-mozna-sie-nim-zarazic
https://www.heydoc.pl/tasiemiec-uzbrojony-i-nieuzbrojony-objawy-i-leczenie/