"W tej chwili już mamy całkiem sprawnie działającą działkę wiedzy, która nazywa się żywieniem klinicznym, i ta dziedzina opisuje tak naprawdę wszystko, czego chory żywieniowo na etapie leczenia onkologicznego wymaga" - zapewnia dr n. med. Aleksandra Kapała z Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi Centrum Onkologii-Instytutu w Warszawie, autorka książki "Dieta w chorobie nowotworowej".
Ekspert wyjaśnia, że pacjenci onkologiczni wymagają wszystkich składników odżywczych w odpowiednich proporcjach. Zarówno białek, węglowodanów, tłuszczy, witamin, minerałów, jak i wody. "To wszystko musi być przemyślane, dostosowane do rodzaju choroby i jej zaawansowania, typu leczenia, a także prognozy takiego pacjenta" - stwierdziła.
Tymczasem, jak przekonuje specjalistka, wszystkie diety alternatywne, odwołujące się do niekonwencjonalnych metod leczniczych, charakteryzują się tym, że - jak mówi - "albo tam czegoś brakuje, albo czegoś jest za dużo". Dr Kapała wyjaśniła, że prowadzi to do niedoborów albo nadmiarów określonych składników w organizmie. "Tego typu niebezpieczne diety promują niedożywienie, wyniszczenie, które jest golem do własnej bramki pacjenta onkologicznego".
Do metod popularnych wśród pacjentów onkologicznych, w istocie niebezpiecznych dla ich zdrowia, lekarka zaliczyła dietę Gersona (polegającą m.in. na "detoksykacji organizmu", spożywaniu soków owocowo-warzywnych i lewatywie z kawy) oraz inne diety, polegające na wykluczaniu całych grup pokarmowych. "Jeżeli chodzi o taką niebezpieczną suplementację, to rzeczywiście z tych szczególnie niebezpiecznych to jest stosowanie amigdaliny czy wlewy z witaminy c, w tej chwili bardzo popularne" - dodała Kapała.
Rozmówczyni PAP ostrzegła także, że niekonwencjonalne diety mogą zaszkodzić działaniu konwencjonalnych leków. "Nieznane są interakcje lekowe tego typu substancji z naszymi cytostatykami czy nowoczesnymi lekami już celowanymi, które stosujemy w onkologii" - wyjaśniła. Jej zdaniem takie działanie może się przełożyć na wzrost toksyczności leczenia, czy - jak stwierdziła - "na rozwój działań niepożądanych, takich jak niewydolności nerek, biegunki, dalszy spadek masy ciała, nasilenie wszelkich odczynów śluzówkowych".
Dr Aleksandra Kapała powiedziała, że żywienie w onkologii jest rzeczą bardzo zindywidualizowaną. "Nie ma jakiejś jednej recepty, którą moglibyśmy zaproponować wszystkim" - zapewniła.
Wyraziła też opinię, że dieta zależy od tego, czy choroba nowotworowa i jej leczenie dotyka bezpośrednio przewodu pokarmowego. "Wówczas zazwyczaj ten chory wymaga specjalnego wsparcia, specjalnego sposobu żywienia" - wyjaśniła.
W innym wypadku lekarze dążą do diety najbardziej zbliżonej do normalnej, zdrowej diety. "Natomiast trzeba mieć świadomość tego, że chory, który na przykład napromienia się na miednicę czy jamę brzuszną z powodu jakiegoś nowotworu tam zlokalizowanego, odniesie korzyść jednak z diet restrykcyjnych, ale prowadzonych pod nadzorem, przez kogoś, kto wie co robi z tym pacjentem, żeby nie promować niedożywienia i wyniszczenia" - podsumowała.